28

443 50 3
                                    

POV Brook

Przez resztę tamtego dnia nie odezwałem się ani słowem do żadnego z chłopaków.
Miałem gdzieś to, że Andy i Rye próbują mnie przeprosić.

-Gdzie idziesz?- spytał Mikey widząc, że z samego rana zacząłem się zbierać

Nic się nie odezwałem tylko zarzuciłem na ramię sportową torbę, w kieszeń dresowych spodenek,  które miałem na sobie wkładając telefon, słuchawki oraz kilka funtów.
Z łóżka mojego i Fowlera zgarnąłem jeszcze bluze, spoglądając na Beaumonta śpiącego na piętrze u Andiego..

Parsknąłem tylko śmiechem na to co zobaczyłem i nie odwracając się już więcej ani razu po prostu wyszedłem, chcąc się wyżyć na siłowni.
Nie miałem ochoty być w domu, tym bardziej, że dziś o osiemnastej blondyn ma wybrać tego ostatniego..

- Brook!- krzyknął za mną Mikey lecz ja zatrzasnąłem za sobą drzwi, nie obchodziło mnie to czy obudzę resztę.
Wsadziłem słuchawki do uszu i podłączyłem je do telefonu, puszczając jedną ze swoich ulubionych piosenek, w między czasie przeglądając Twittera.

Nim się obejrzałem byłem już pod budynkiem gdzie mieściła się siłownia.
Przywitałem się z tamtejszym personelem i ruszyłem do szatni przebrać się w sportowe ciuchy.

Trening zacząłem od której rozgrzewki, po której przeszedłem na bieżnie gdzie biegałem przez ponad godzinę.
Już miałem przejść na drugą salę gdzie znajdowały się maszyny do ćwiczeń lecz mój telefon wydał z siebie dźwięk.

Zignorowałem powiadomienie chcąc kontynuować mój trening lecz powiadomienia przychodziły dalej.

Cicho westchnąłem spodziewając się tego, że są one od Andiego i tak też było.
Widząc, że ich nie odczytuje pytał czy mu wybacze.
Już dawno to zrobiłem.
Ale to nie zmienia faktu, że nie chciałem z nim rozmawiać.
Dzisiejszego dnia chciałem pobyć sam. Potrzebowałem tego
Nie miałem ochoty siedzieć w domu czy słychać tego jak bardzo Beaumont i Cobban są zdecydowanie podekscytowani tą całą sytuacją.

Gdy skończyłem to co miałem zaplanowane zbliżała się godzina jedenasta, czyli od mojego wyjścia z domu minęły ponad trzy godziny.
W domu nic nie zjadłem więc mój brzuch domagał się jedzenia więc skierowałem się z powrotem w stronę szatni, chcąc wziąć ciepły prysznic.

Tak jak mówiłem wcześniej, nie chciałem wracać do domu. Więc po względnym ogarnięciu się wyszedłem z siłowni, kierując się w stronę pobliskiej kawiarni chcąc jeść coś dobrego, przy okazji zapijając to przepyszną, świeżo mieloną kawą.

POV Rye

-Idziesz co?- spytałem Fovvsa, który siedział na łóżku Gibsona co rusz stukając w telefon

-Umówiłem się o piętnastej, o osiemnastej zadzownie gdy wszystko będzie juz wiadomo a jak narazie próbuje dogadać się z Brookiem

-Przecież wiesz, że nam wybaczy, każdy ma zły dzień. Poza tym przeprosiliśmy go już z milion razy

- Ale to nie zmienia faktu, że Ty nie powinieneś się go tak czepiać, a ja Ciebie bronić

-Przecież wiesz, że nie chciałem..- szepnąlem wyciągając mu telefon z dłoni i splatając nasze palce

-Rye..- szepnął patrząc na nasze złączone dłonie

-Wiesz jaki jest Brook, daj mu chwilę na przemyślenia albo kup mu z reklamowke bounty to ci wybaczy - zaśmiałem się przypominając sobie gdy ostatnio wziąłem w dłoń jego batonika to o mało co nie dostał zawału

- To nie jest takie proste Rye..

- Co masz na myśli?- spytałem nie wiedząc o co dokładnie chodzi

- Nic.. -szepnął zaciskając swoją dłoń na mojej. Widziałem, że o czymś intensywnie myśli lecz nie chciałem się wtrącać. To była sprawa między nim a Brookiem przez którą obaj blondyni zachowywali się ostanio nieswojo.

SOULMATE   ×JACKLYN×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz