epilog

553 56 9
                                    


POV Brook

Byłem najszcześliwszym człowiekiem na ziemi. Jack zaczął się do mnie odzywać, tym samym od razu zarzucając olbrzymi kamień z mojego serca.
Jak się okazało chłopak miał troszkę problemów rodzinnych przez co miał niego gorszy moment w swoim życiu.
Rozumiałem go. Sam kiedyś przechodziłem coś podobnego, gdy dowiedziałem się, że moi rodzice się rozwodzą, nie mniej jednak cieszyłem się, że wrócił. MÓJ JACK WRÓCIŁ.

-Zbieraj dupe Gibson!- krzyknął Ryan mocno ciągnąc za gumkę od moich bokserek i puszczając ją, przez co na moim biodrze pojawił się czerwony ślad

-Jescze raz tak zrobisz to.. - Jasne jasne. Ale teraz to się ubieraj, za półtora godziny musimy być na miejscu- przerwał mi nim dobrze skończyłem zdanie

-Gdzie niby?- mruknąłem pod nosem masując koniec moich pleców

- To już dziś.. - Tylko tyle powiedział i poszedł do łazienki z ciuchami, które trzymał w ręku

-Co jest dziś? - zapytałem sam siebie na głos i dopiero teraz zrozumiałem, przez co mój humor się zjebał

-Nie ide tam..- powiedziałem łapiąc  Andiego za rękę

-Idziemy tam. W s z y s c y-  zakomunikował rzucając we mnie ubraniami

- Nie chce tam iść

-Idziesz i nie ma dyskusji- powiedział  kiwajac głową bym poszedł się ubrać

Nie chcąc by w domu była nie ciekawa atmosfera grzecznie poszedłem się ubrać by zaraz po tym pojechać w miejsce spotkania z tym nowym.

Nie chciałem rozmawiać z żadnym z chłopaków. Potrzebowałem ciszy..
To była cisza przed burzą i dobrze o tym wiedzieli. Za ten czas wolałbym popisać z Jackiem, który od wczorajszego wieczora nie pisze. Od tak po prostu w trakcie rozmowy przerwał więc pomyślałem, że zasnął lecz dziś się jeszcze nie odezwał a jest po trzynastej..

-Dlatego jeszcze?-spytał Mikey do Andiego

- Co ty nie wiesz gdzie jedziemy? - Spytałem myśląc, że chłopaki wiedzą gdzie i kogo mamy odebrać

- Nie, tylko Andy wie- odpowiadał mi Rye a moje oczy się rozszerzyły

- Jak ma na imię?- spytałem

-Dowiesz się na miejscu Blair tak powiedział. - odparł a dziesięć minut później znaleźliśmy się na lotnisku

- Nawet o tym nie myśl- powiedział blondyn gdy zaczęli się zebrać do wyjścia.
Widziałem, że nie wygram.
Tak więc wyszedłem z auta kierując się w stronę wielkiego lotniska gdzie miał czekać na nas nowy.

Szliśmy korytarzem mijając tłumy ludzi z walizkami, którzy albo dopiero co pojawili się w Londynie, albo stąd wylatują.
Usiadłem więc na czerwonym krzeselku, ciągle wpatrując się w telefon.

- No co jest? - powiedziałem pod nosem widząc, że Jack odczytuje moje wiadomość ale na żadną nie dopisuje

-Brook

-Daj mi spokój Rye

- Ale Brooklyn - próbował Mieky ale ja nadal gapiłem się w telefon bojąc się, że znowu go stracę

-B..- zostaw mnie w spokoju, nie obchodzi mnie ten typ!- krzyknąłem kiedy nagle zobaczyłem, że Duff zaczyna odpisywać

-Spojrz w górę- przeczytałem na głos nie wiedząc co chodzi. Zablokowałem urządzenie chowając je do kieszeni bluzy, zaczynając powoli podnosić głowę.

To co zobaczyłem sekundę później przeszło moje najskrytsze marzenia.

-Jack..- szepnąłem wstając z miejsca na którym siedziałem nie będąc w stanie nic wiedzieć powiedzieć, więc rzuciłem sie mu na szyje.

- Brook..- szepnął mi prosto do ucha, również obejmując mnie ramionami tyle, że w pasie

-Jak?- spytałem załamujacym się głosem nie mogąc powstrzymać łez  przez emocje

-Podziękuj Andiemu- odparł, palce mocniej zaciskając na bokach a mój wzrok powędrował w stronę Blondyna

-Dziekuję- odparłem nie będąc w stanie powiedzieć jak bardzo go kocham za to co zrobił

-Wybaczysz mi już?- spytał nie śmiało gdy odezwałem się od Irnaldczyka

-Już dawno to zrobiłem

-W-wy się znacie?- spytał Mikey wskazując palcem na mnie i Duffa

-Dużej niż myślisz- powiedział za mnie obejmując mnke ramieniem

To było naprawde dziwne ale czułem jak byśmy znali się od zawsze a ta przerwa między nami jakby trwała wieczność.
Był dla mnie bratnia dusza której potrzebowałem w swoim życiu jak nikogo innego.
Pojechaliśmy wszyscy do domu gdzie jak to stwierdził Andy rozpoczyna się nowy etap naszego życia i że od dziś Jack jest częścią naszej rodziny.
Rodziny, którą kocham i nigdy nie mam zamiaru zostawić. Rodziny w której znalazł się sens mojego życia.. druga połówka mojego życia.

Po niecałych trzech miesiącach zostawiamy z Jackiem parą z czego ogromnie się cieszyłem.
Andy z Ryanem nadal nie chcą nam powiedzieć ale i tak my wszystko wiemy.
Nigdy bym nie powiedział, że to wszystko się tak potoczy, że przez tą jedną pomyłkę znajdę coś czego w życiu najbardziej pragnąłem.
Bratnią duszę  - Jacka Duffa na którego czekałem..
A teraz? Mam go przy swoim boku gdzie jest bezpieczny po tym co przyniosło mu tamte życie. Nie jest sam u nigdy nie będzie, mając przy boku Mikey'ego, Ryana , Andiego i mnie jako najwspanialszego chłopaka na ziemi..
















SOULMATE   ×JACKLYN×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz