27

454 52 3
                                    

POV Brook

- Brook błagam Cię skup się chociaż na chwile- ponowie wydarł się  Ryan kiedy po raz siódmy kreciliśmy moją scenę do teledustku

-Robię co mogę! Jakbyś przestał się na mnie ciągle drzeć i krzywo patrzeć to może by mi coś w końcu wyszło!

-Robisz co możesz? Pfff. Proszę Cię nie kompromituj się - parsknął  śmiechem a we mnie się aż gotowało

-Odjeb się ode mnie co? Jeździsz po mnie cały dzień!

-Bo nic nie potrafisz

-Ja nic nie potrafię? To ty jesteś zapatrzonym w siebie narcyzem! A wy co? Żadne z was nic nie powie?- spytałem Cobbana i Fowlera.
Mikey tylko popatrzył raz na mnie raz na Ryana w dalszym ciągu milcząc.

-Wiesz co Brook.. Rye ma trochę racji- mrunkął blondyn

- Że co?

- No jakoś ci dzisiaj nie idzie..- kontynuował

-Trzymasz jego stronę? Po tym wszystkim? Taki z Ciebie przyjaciel?

-Brook to nie tak..

- Jak mogłem zapomnieć? Przecież wszystko co powie Beaumont jest święte- już wkurzyłem się na maksa, chcąc skąd iść

-Przecież wiesz, że tak nie jest tylko- no właśnie.. tylko co?- blondyn milczał

- Tak myślałem.. Wiecie co? Spadam stąd, nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć i słychać tego wszystkiego..- wykrzyczałem kierując się w stronę najbliższego przystanku autobusowego, ponieważ byliśmy około czterdziestu minut od naszego mieszkania

-A ty dokąd?- krzyczał Beaumont kiedy zacząłem  biec

-Spierzaj..- odpowiedziałem zalamujacym się głosem, rękawem bluzy przecierajac płynące z moich oczu słone łzy

Złapałem za telefon i wybrałem numer..
Miałem nadzieję, że chciaz on jest inny..

POV Jack

Kiedy tylko zjawiła się mama wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Była bardzo pod denerwowana i nie zwracała na mnie zbytnio uwagi..

-Zrobiłem obiad

-Uważasz to za wyczyn czy co bo nie rozumiem?-spytała sakrastycznje

- Ale o co co teraz chodzi?

Nie odpowiedziała mi

-Dobra, nie ważne.. idę do siebie

-Zostajesz na dole

- Ale po co, skoro mnie ignorujesz?

- Co ci się stało? - wskazała na pozostałości po pobiciu

-Wywrocilem się na rowerze..

-Rowerze?- zaśmiała się po nosem

- Tak, rowerze. Nie wiesz co to rower?- zapytałem wkurzony. O co jej w ogóle chodzi?

- Nie pyskuj do mnie!

- Nie pyskuje!

-Jack, przesadzasz! Już do siebie

- To jednak mogę stąd iść?

- Nie wyrażaj się tak do mnie! I wynos się stąd!- krzyknęła ponowie wskazując palcem na wyjście z kuchni

-Spokojnie, już za nie długo już mnie tu nie będzie..- mruknąłem pod nosem będąc pewnym, że moja mama się o wszystkim dowiedziała, ponieważ jak wspominała wcześniej spotkała się z mamą Lucasa

-O czym ty mówisz?

-Wziąłem udział z castingu do boysbandu i już za niedługo będzie mieszkał w Angli, gdzie nikt nie będzie miał do mnie problemów mimo tego, że nic nie zrobiłem!

-Ahh to dlatego tak grałeś..

-Może i tak!

-Bez urazy synku ale wątpię by przyjęli cie do boysbandu z racji tego, że jesteś..- o tu przerwała

-No dokończ!- nakazalem lecz kobieta milczała

-Myślałem, że będę miał w tobie wsparcie.. Ale teraz widze, że nie mam oparcia w nikim..- szepnąłem odwracając się na pięcie i wychodząc z kuchni

-Jack..

-Zostaw mnie- wyrwałem rękę z dłoni mojej mamy i pobiegłem do pokoju zamykając się w nim.

To że wziąłem udział z tym castingu to była jedna wielka bujda, nawet sam nie wiem czemu to powiedziałem.. A może chciałem by tak było?

Nie chcąc tracić ani chwili w dłoń wziąłem gitarę, sprawdzając jej brzmienie ustawiając telefon tak, by opierał się o parapet, włączając nagrywanie.

Zrobiłem to. Nagrałem filmik.

Wszedłem na pocztę internetową  pisząc w wiadomości wszystko co było potrzebne.
W załączniku dodałem nagranie lecz zawachalem się gdy miałem to wysłać.

-Nie .. to nie ma sensu..- szepnąłem wychodząc z przeglądarki widząc, że  wiadomość została zapisana w roboczych.
Moja mama ma rację.. i tak by mnie nie wzięli..

SOULMATE   ×JACKLYN×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz