POV Brook
- Brook błagam Cię skup się chociaż na chwile- ponowie wydarł się Ryan kiedy po raz siódmy kreciliśmy moją scenę do teledustku
-Robię co mogę! Jakbyś przestał się na mnie ciągle drzeć i krzywo patrzeć to może by mi coś w końcu wyszło!
-Robisz co możesz? Pfff. Proszę Cię nie kompromituj się - parsknął śmiechem a we mnie się aż gotowało
-Odjeb się ode mnie co? Jeździsz po mnie cały dzień!
-Bo nic nie potrafisz
-Ja nic nie potrafię? To ty jesteś zapatrzonym w siebie narcyzem! A wy co? Żadne z was nic nie powie?- spytałem Cobbana i Fowlera.
Mikey tylko popatrzył raz na mnie raz na Ryana w dalszym ciągu milcząc.-Wiesz co Brook.. Rye ma trochę racji- mrunkął blondyn
- Że co?
- No jakoś ci dzisiaj nie idzie..- kontynuował
-Trzymasz jego stronę? Po tym wszystkim? Taki z Ciebie przyjaciel?
-Brook to nie tak..
- Jak mogłem zapomnieć? Przecież wszystko co powie Beaumont jest święte- już wkurzyłem się na maksa, chcąc skąd iść
-Przecież wiesz, że tak nie jest tylko- no właśnie.. tylko co?- blondyn milczał
- Tak myślałem.. Wiecie co? Spadam stąd, nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć i słychać tego wszystkiego..- wykrzyczałem kierując się w stronę najbliższego przystanku autobusowego, ponieważ byliśmy około czterdziestu minut od naszego mieszkania
-A ty dokąd?- krzyczał Beaumont kiedy zacząłem biec
-Spierzaj..- odpowiedziałem zalamujacym się głosem, rękawem bluzy przecierajac płynące z moich oczu słone łzy
Złapałem za telefon i wybrałem numer..
Miałem nadzieję, że chciaz on jest inny..POV Jack
Kiedy tylko zjawiła się mama wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Była bardzo pod denerwowana i nie zwracała na mnie zbytnio uwagi..
-Zrobiłem obiad
-Uważasz to za wyczyn czy co bo nie rozumiem?-spytała sakrastycznje
- Ale o co co teraz chodzi?
Nie odpowiedziała mi
-Dobra, nie ważne.. idę do siebie
-Zostajesz na dole
- Ale po co, skoro mnie ignorujesz?
- Co ci się stało? - wskazała na pozostałości po pobiciu
-Wywrocilem się na rowerze..
-Rowerze?- zaśmiała się po nosem
- Tak, rowerze. Nie wiesz co to rower?- zapytałem wkurzony. O co jej w ogóle chodzi?
- Nie pyskuj do mnie!
- Nie pyskuje!
-Jack, przesadzasz! Już do siebie
- To jednak mogę stąd iść?
- Nie wyrażaj się tak do mnie! I wynos się stąd!- krzyknęła ponowie wskazując palcem na wyjście z kuchni
-Spokojnie, już za nie długo już mnie tu nie będzie..- mruknąłem pod nosem będąc pewnym, że moja mama się o wszystkim dowiedziała, ponieważ jak wspominała wcześniej spotkała się z mamą Lucasa
-O czym ty mówisz?
-Wziąłem udział z castingu do boysbandu i już za niedługo będzie mieszkał w Angli, gdzie nikt nie będzie miał do mnie problemów mimo tego, że nic nie zrobiłem!
-Ahh to dlatego tak grałeś..
-Może i tak!
-Bez urazy synku ale wątpię by przyjęli cie do boysbandu z racji tego, że jesteś..- o tu przerwała
-No dokończ!- nakazalem lecz kobieta milczała
-Myślałem, że będę miał w tobie wsparcie.. Ale teraz widze, że nie mam oparcia w nikim..- szepnąłem odwracając się na pięcie i wychodząc z kuchni
-Jack..
-Zostaw mnie- wyrwałem rękę z dłoni mojej mamy i pobiegłem do pokoju zamykając się w nim.
To że wziąłem udział z tym castingu to była jedna wielka bujda, nawet sam nie wiem czemu to powiedziałem.. A może chciałem by tak było?
Nie chcąc tracić ani chwili w dłoń wziąłem gitarę, sprawdzając jej brzmienie ustawiając telefon tak, by opierał się o parapet, włączając nagrywanie.
Zrobiłem to. Nagrałem filmik.
Wszedłem na pocztę internetową pisząc w wiadomości wszystko co było potrzebne.
W załączniku dodałem nagranie lecz zawachalem się gdy miałem to wysłać.-Nie .. to nie ma sensu..- szepnąłem wychodząc z przeglądarki widząc, że wiadomość została zapisana w roboczych.
Moja mama ma rację.. i tak by mnie nie wzięli..
CZYTASZ
SOULMATE ×JACKLYN×
Hayran KurguBrooklyn razem ze swoimi przyjaciółmi Andy'm, Ryan'em oraz Mikey'm tworzą boyband zwany Roadtrip. Chłopaki świetnie się bawią nagrywajac vlogi oraz covery na swój kanał, gdy właśnie podczas jednego z ważnych dla nich dni, życie Brooka zmienia się p...