Przez całą drogę do domu Yukino bacznie się mężowi przyglądała. Jego wyraz twarzy nie zdradzał kompletnie nic. Wyuczone do perfekcji opanowanie sprawiało, że niezależnie od tego, jakie emocje targały właśnie Seijūrō, kobieta nie była w stanie go w żadnym wypadku rozszyfrować.
A bardzo tego żałowała. Ona sama nie wiedziała, co o tym wszystkim powinna myśleć. On jednak wydawał się być jak najbardziej spokojny. W ogóle nie przejmował się tym, co chwilę temu miało miejsce. Tak jakby ich pocałunek i propozycja, która na dobrą sprawę ani trochę nie powinna ją dziwić, nic dla niego nie znaczyły. Ot zwykły fizyczny pociąg, chęć zaspokojenia własnych potrzeb. No ale przecież o miłości od samego początku nie było mowy.
Na dobrą sprawę Yukino również nie liczyła na nic więcej. Seks bez jakiegokolwiek głębszego uczucia nie był dla niej czymś nowym. Nie raz poszła do łóżka z mężczyzną tylko dlatego, bo miała akurat taki kaprys. Mimo tego wyraźna obojętność malująca się w oczach Seijūrō, sprawiała brunetce ból.
Wciąż czuła na sobie natarczywość ust Akashiego. I była pewna, iż doskonale zdawała sobie sprawę, co mężczyznę do tego popchnęło. Dawał jej w ten sposób jasno do zrozumienia, że jest jego własnością. Potraktował brunetkę jak rzecz, jeden z wielu eksponatów; kolejna zdobycz, która mu uległa.
Przyglądała się jego smukłym palcom, które zaciskały się nieznacznie na kierownicy. Nawet jego ciało nie zdradzało dosłownie nic. Zazdrościła mu tego opanowania. Szczególnie teraz, kiedy można było z niej czytać jak z otwartej księgi.
Prowadził bardzo płynnie. Sprawnie mknęli przez kolejne ulice Kyoto. Seijūrō znał je doskonale. Tak samo jak samochód, który zakupił tuż po rozpoczęciu studiów.
Nigdy nie przepadał za jazdą z szoferem. Własne auto dawało mu niezależność, którą podświadomie potrzebował. Tym bardziej że miał dość bycia kontrolowanym przez ojca. Ciągłe nakazy były wyjątkowo deprymujące. W końcu miał już swoje lata. I tak wystarczająco długo pozwalał na to, aby Akashi Masaomi układał mu życie.
Gdy zatrzymał się przed posiadłością, Yukino nie miała najmniejszej ochoty opuścić samochodu. Rezydencja Akashi od samego początku budziła w niej masę negatywnych emocji. Po całodniowym jej opuszczeniu, powrót tym bardziej był dla niej trudny. Sielskie chwile właśnie się kończyły, dając miejsce sztuczności.
Teścia nie polubiła już na samym początku. Był chłodny w obyciu. Bez przerwy nawiązywał do swych wyświechtanych frazesów. Wymagał dużo; sprostanie jego oczekiwaniom było naprawdę trudne. Nie tolerował porażek. Tak głęboko zaszczepił to w swym synu, że ten teraz miał problem z odnalezieniem się w faktycznej rzeczywistości.
Pod tym względem Seijūrō było jej naprawdę szkoda.
Widząc ponaglające spojrzenie czerwonowłosego, kobieta z nieukrywaną niechęcią opuściła bezpieczne miejsce. Może samochód męża nie był do tego najlepszy, to na pewno czuła się w nim pewniej niż w nowym domu. O ile tak w ogóle ową rezydencję powinna nazywać.
Szła tuż za nim. Ociągała się, co wyraźnie śmieszyło mężczyznę, który czekał na nią przy otwartych drzwiach. Jak na dżentelmena przystało przepuścił ją pierwszą, wciąż świetnie się bawiąc na widok niepewnej miny małżonki.
Lokaj ukłonił się nieznacznie i gestem zaprosił ich do jadalni, gdzie czekała już głowa rodziny Akashi.
Poważny wyraz twarzy starszego mężczyzny zawsze Yukino przerażał. Miała wrażenie, że ten bez przerwy ją ocenia. Z tego względu z chwilą, gdy w rezydencji zamieszkała, porzuciła swój niecodzienny styl ubierania na rzecz bardziej wytwornego, godnego żony spadkobiercy szanowanego rodu. W końcu nie chciała mieć wroga w osobie nieprzystępnego teścia.
CZYTASZ
Presja
FanfictionNikt nie lubi nie mieć wyboru. Nikt nie lubi tracić wpływu na własną egzystencję. Nikt nie chce dzielić życia z kimś, kogo nie kocha. Skazani na swe towarzystwo, bez nadziei na szczęśliwą przyszłość. To miał być tylko układ. Jedna z wielu transakcji...