26. Poród

407 58 272
                                    

Momentalnie zebrało się mnóstwo gapiów, czekających na ciekawy rozwój wydarzeń. Wisząca w powietrzu awantura i rodząca kobieta tak ich zaintrygowały, że oderwali się od swoich prac, nawet nie myśląc o ewentualnych konsekwencjach. I tak dobrze wiedzieli, że Seijūrō nic im nie zrobi. Sam był bowiem w szoku.

Yukino utkwiła wzrok na mokrych udach. Cienka, krótka sukienka cudem nie ucierpiała. Gorzej sprawa miała się z figami, które nieprzyjemnie ocierały się o jej kobiecość.

— Ja... rodzę. — Twarz brunetki wyrażała jedynie przerażenie.

Seijūrō jako pierwszy odzyskał zdolność trzeźwego myślenia. Chwycił żonę za rękę i pociągnął ją w stronę parkingu.

— Ale ja nie mogę teraz rodzić — wyjęczała. — Został jeszcze tydzień. No i nie mam torby do szpitala.

— To jest teraz nasz najmniejszy problem. Zawiozę cię na porodówkę. Ty w tym czasie zadzwoń do rodziców.

— Ale...

— Nie dyskutuj. — Pomógł kobiecie ulokować się na tylnym siedzeniu.

Yukino kompletnie nie przejmując się tym, że mężczyzna wciąż jej się przyglądał, od razu pozbyła się mokrej bielizny. Rzuciła ją w kąt samochodu, skupiając się teraz jedynie na skurczach.

— Musiałaś to zrobić? — zapytał niezbyt zadowolony.

— Było mi niewygodnie. Poza tym — Raz jeszcze poczuła dotkliwy ból w podbrzuszu — jedź wreszcie. Chyba, że sam chcesz odebrać poród.

— Wolałbym nie.

— Jedź, kurwa!

Pochyliła głowę do przodu, próbując przy tym miarowo oddychać. Skurcze przychodziły w regularnych odstępach, z każdą chwilą przybierając na sile. Miała wrażenie, jakby dziecko rozrywało ją od środka.

Z trudem powstrzymywała cisnący się na usta krzyk, pozwalając sobie jedynie na jęki. Nie chciała okazywać słabości. Nie przy mężu, który co rusz spoglądał w lusterko, w którym odbijała się sylwetka Yukino.

— Nie... dam... rady. Nie ma szans. Nie urodzę... tego dziecka.

Skurcze pojawiały się co pięć minut, uzmysławiając w ten sposób rodzącej, że już niebawem będzie mogła zacząć przeć. Czuła jak maleństwo przesuwało się coraz bardziej w dół, powiększając w ten sposób rozwarcie.

Była duża szansa, że nie dojadą na czas.

— Szybciej — ponagliła męża.

— Nie dam rady.

— Nie wkurwiaj mnie.

— A ty nie przeklinaj.

Miała ochotę go zabić. Nie dość, że wciąż nie dojechali na miejsce, to jeszcze zaczęła go obwiniać o to, co teraz się z nią działo.

Gdyby nie nalegał na seks, nic by się nie stało.

Gdyby chciał się zabezpieczać, nie byłoby mowy o żadnej ciąży.

Gdyby sama z ochotą nie poszła z nim do łóżka...

— Pieprz się, Akashi! Chcesz się zamienić? Zobaczymy wtedy, jak ty będziesz się zachowywał.

Seijūrō jedynie pokręcił zdegustowany głową, skupiając się na drodze przed sobą. Uznał, że nie ma najmniejszego sensu wdawać się w dyskusję z rodzącą, która i tak nie była w stanie trzeźwo myśleć. Oskarżała go o wszystko. Jechał zbyt wolno, zaraz za szybko, a potem raz jeszcze wracała do tematu seksu, twierdząc, że już nigdy mu nie da.

Presja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz