Przez dobre kilka minut Yukino i Daiki rozmawiali ze sobą na neutralne tematy, omijając przy tym ten, którego obawiali się najbardziej. Każde było ciekawie tego, co wydarzyło się w życiu tej drugiej osoby, to niestety wracanie do nieprzyjemnych wspomnień nie było zachęcającą opcją. Między nimi wydarzyło się dużo — zbyt dużo, aby tak łatwo o wszystkim zapomnieć. Z tego też względu co rusz zapadła między nimi cisza, przerywana znaczącymi chrząknięciami, westchnieniami czy kulawymi próbami nawiązania konwersacji.
W swojej obecności zdecydowanie nie czuli się swobodnie. Widmo ich ostatniego spotkania, tego samego, które nie skończyło się dobrze, skutecznie ich deprymowało, sprawiało, że opuszczały ich resztki pewności siebie. Doskonale zdawali sobie sprawę z wagi czynu, jakiego się dopuścili. Jednak Aomine wciąż nie wiedział o konsekwencjach. Nie zdawał sobie sprawy, że idąca obok niego kobieta spodziewała się dziecka człowieka, który pragną z nią rozwodu.
— Moja mama zachorowała. W stanie ciężkim zabrali ją do szpitala. Sama rozumiesz, w takiej sytuacji musiałem przyjechać — zaczął Aomine, gdy znaleźli się w znacznej odległości od Gion. — Wsiadłem w pierwszy samolot, jaki miał jeszcze wolne miejsca. Na szczęście lekarzom udało się zażegnać kryzys. Wciąż jest przykuta do łóżka, ale żyje i powoli wraca do siebie.
Yukino zdecydowanie nie tego się spodziewała. Jeszcze chwilę temu czuła się niekomfortowo w obecności Mulata, teraz zaś zaczęła mu współczuć. Nie rozumiała co prawda strachu, jaki w tamtym momencie musiał odczuwać. Trudno bowiem wyobrazić sobie coś, czego się nigdy nie przeżyło, to wierzyła, że na miejscu Aomine postąpiłaby dokładnie tak samo. Nawet jeśli jej relacje z rodzicami nie były dobre, nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie pojechała do nich w tak kryzysowym momencie.
— To przykre. Pewnie kosztowało cię to sporo nerwów. — Yukino niespokojnie wyłamywała palce.
— To prawda. Ale już jest w porządku. — Uśmiechnął się do niej, pokazując w ten sposób, że dawno do siebie doszedł. — Nie ma sensu tego roztrząsać. Lepiej powiedz co u ciebie.
Chociaż Yukino bardzo chciała tego uniknąć, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że owe pytanie padłoby z ust Daikiego prędzej czy później. Praktycznie nasuwało się samo po dłuższym braku kontaktu. Było to wręcz naturą koleją rzeczy. Nie dałoby się go uniknąć.
— Cóż — Wzięła głęboki oddech — dużo się po twoim wyjeździe wydarzyło. Obecnie jesteśmy z Seijūrō w trakcie rozwodu. Ale to pewnie ani trochę cię nie dziwi. W końcu znasz go dłużej ode mnie.
Daiki momentalnie się zatrzymał. Spojrzał na kobietę oniemiały, nie bardzo wiedząc, jak powinien się w obecnej sytuacji zachować. Nawet jeśli wcześniej czuł się winny, teraz zaczęło go to zdecydowanie bardziej przytłaczać. Uwiódł mężatkę, doskonale zdając sobie sprawę, że dobrze może się to nie skończyć.
— Jak to w trakcie rozwodu? — zapytał wyraźnie zaskoczony słowami niedoszłej kochanki.
— Normalnie. Zdradziłam go przecież — odparła lekko poirytowana jego reakcją.
— No i co teraz zamierzasz zrobić?
— Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Nie chcę tego rozwodu. Jednak doszło to do mnie dopiero po fakcie. Nie mogę go winić za podjęcie takiej decyzji. Pewnie na jego miejscu postąpiłabym dokładnie tak samo.
— Żałujesz? — W głosie Aomine bez problemu można było wyczuć niepewność.
— Tak. Bo widzisz... moja błędna decyzja odbije się nie tylko na mnie.
Słowa Yukino sprawiły mu ból. Wiedział jednak, że powinien się z tym liczyć. W końcu już raz otwarcie przyznała, że mogłaby męża pokochać. Powiedziała mu o tym podczas ich jednej z rozmów w kawiarni, kiedy to zapytała się go o przeszłość Seijūrō.
CZYTASZ
Presja
FanfictionNikt nie lubi nie mieć wyboru. Nikt nie lubi tracić wpływu na własną egzystencję. Nikt nie chce dzielić życia z kimś, kogo nie kocha. Skazani na swe towarzystwo, bez nadziei na szczęśliwą przyszłość. To miał być tylko układ. Jedna z wielu transakcji...