Rozdział 14: Psychika siada, gdy musisz dopilnowac wielu spraw

1.1K 57 10
                                    

Byłam wściekła na Aidena i Ethana. Znowu zrzucili na mnie winę za zjedzenie trzech saren i zostawienie ich przed kryjówką. Często robili takie kawały, a jakimś sposobem Deucalion im wierzył. Ja nawet nie jadłam dzikich zwierząt!! Wkurzona jak zwykle udałam się do Theo. Tylko on mnie rozumiał. Czekał na mnie na naszej ławce w parku. Dostrzegł mnie z daleka, wstał i rozłożył ramiona, a ja podbiegłam, aby jak najszybciej się przytulić.

- Znowu zrzucili na ciebie winę? - zaczął.

Jedynie przytaknęłam głową na potwierdzenie. On odgarnął kilka kosmyków z mojej twarzy, które pojawiły się tam przez wiatr.

- Oni robią to dla żartów - mówił dalej. - Dobrze wiesz, że oddaliby za ciebie życie.

- Szkoda, że przed Deaucalionem mnie nie uchronią - mruknęłam, oglądając topiący się śnieg.

- Clars, nie można wszystko mieć.

Wiedziałam o tym, aż za dobrze.

- Masz ochotę na lody? - zaproponował Theo posyłając mi szczery uśmiech.

- Jest jeszcze zimno!

- Oj no weź, zaraz i tak będzie wiosna.

Uległam. Pociągnął mnie za rękę i udaliśmy się do pobliskiej lodziarni. On jak zwykle wziął czekoladowe, ja wolałam cytrynowe.

- Dasz mi trochę swoich? - spytał Reaken, nachylając nade mną.

- Nie ma mowy! - zaśmiałam się, kiedy to już trzymał mnie za rękę i wystawił język, aby choć odrobinę ich spróbować.

Jednak byłam sprytniejsza. Chwila nieuwagi i miał lody cytrynowe na całej twarzy, prócz w ustach.

- Clare...

Wybuchłam śmiechem. Wyciągnęłam chusteczkę i zaczęłam go wycierać.

- Cieszę się, że poprawiłem ci humor.

- Zawsze to robisz - przyznałam.

Po tych słowach pierwszy raz mnie pocałował.


Właśnie jechaliśmy z Joshem za radiowozem Parrisha, z którym jechała Lydia. Banshee chciała znaleźć Nemeton i dowiedzieć się, czy na pewno policjant ma jakiś związek z porwaniami zabitych chimer. Wreszcie zatrzymaliśmy się na końcu drogi.

- Chodź Clare! - zawołała Martin.

- Lydia, do cholery, mówiłam ci już, że ja niczego nie wyczuję! - warknęłam zirytowana tym, że ona mnie nie słucha. - Jakimś sposobem to on teraz dba o ten jebany pień!

- Spokojnie... - zaczął Josh.

Wzięłam głęboki wdech.

- Wiem - odparła Lydia.

- Słucham?

- Wzięłam cię tylko dla towarzystwa.

Mogę zabić tą przebrzydłą kłamczuchę?? Nie, no trochę szkoda. Nie miałabym nikogo, kto by pomógł mi w matematyce.

- Zaraz stąd znikam - rzekłam. - Muszę być dzisiaj na niektórych lekcjach.

- Czujesz coś? - Martin zwróciła się do Parrisha.

Potrząsnął przecząco głową. Staliśmy tam dobre dwadzieścia minut i nic nie zrobiliśmy.

- Do siwej czupryny mojej babki! Skup się koleś! Jesteś piekielnym ogarem, musisz wiedzieć, gdzie ten kawałek drewna się znajduje!

2: She's returned //Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz