Byłam wściekła na Aidena i Ethana. Znowu zrzucili na mnie winę za zjedzenie trzech saren i zostawienie ich przed kryjówką. Często robili takie kawały, a jakimś sposobem Deucalion im wierzył. Ja nawet nie jadłam dzikich zwierząt!! Wkurzona jak zwykle udałam się do Theo. Tylko on mnie rozumiał. Czekał na mnie na naszej ławce w parku. Dostrzegł mnie z daleka, wstał i rozłożył ramiona, a ja podbiegłam, aby jak najszybciej się przytulić.
- Znowu zrzucili na ciebie winę? - zaczął.
Jedynie przytaknęłam głową na potwierdzenie. On odgarnął kilka kosmyków z mojej twarzy, które pojawiły się tam przez wiatr.
- Oni robią to dla żartów - mówił dalej. - Dobrze wiesz, że oddaliby za ciebie życie.
- Szkoda, że przed Deaucalionem mnie nie uchronią - mruknęłam, oglądając topiący się śnieg.
- Clars, nie można wszystko mieć.
Wiedziałam o tym, aż za dobrze.
- Masz ochotę na lody? - zaproponował Theo posyłając mi szczery uśmiech.
- Jest jeszcze zimno!
- Oj no weź, zaraz i tak będzie wiosna.
Uległam. Pociągnął mnie za rękę i udaliśmy się do pobliskiej lodziarni. On jak zwykle wziął czekoladowe, ja wolałam cytrynowe.
- Dasz mi trochę swoich? - spytał Reaken, nachylając nade mną.
- Nie ma mowy! - zaśmiałam się, kiedy to już trzymał mnie za rękę i wystawił język, aby choć odrobinę ich spróbować.
Jednak byłam sprytniejsza. Chwila nieuwagi i miał lody cytrynowe na całej twarzy, prócz w ustach.
- Clare...
Wybuchłam śmiechem. Wyciągnęłam chusteczkę i zaczęłam go wycierać.
- Cieszę się, że poprawiłem ci humor.
- Zawsze to robisz - przyznałam.
Po tych słowach pierwszy raz mnie pocałował.
Właśnie jechaliśmy z Joshem za radiowozem Parrisha, z którym jechała Lydia. Banshee chciała znaleźć Nemeton i dowiedzieć się, czy na pewno policjant ma jakiś związek z porwaniami zabitych chimer. Wreszcie zatrzymaliśmy się na końcu drogi.
- Chodź Clare! - zawołała Martin.
- Lydia, do cholery, mówiłam ci już, że ja niczego nie wyczuję! - warknęłam zirytowana tym, że ona mnie nie słucha. - Jakimś sposobem to on teraz dba o ten jebany pień!
- Spokojnie... - zaczął Josh.
Wzięłam głęboki wdech.
- Wiem - odparła Lydia.
- Słucham?
- Wzięłam cię tylko dla towarzystwa.
Mogę zabić tą przebrzydłą kłamczuchę?? Nie, no trochę szkoda. Nie miałabym nikogo, kto by pomógł mi w matematyce.
- Zaraz stąd znikam - rzekłam. - Muszę być dzisiaj na niektórych lekcjach.
- Czujesz coś? - Martin zwróciła się do Parrisha.
Potrząsnął przecząco głową. Staliśmy tam dobre dwadzieścia minut i nic nie zrobiliśmy.
- Do siwej czupryny mojej babki! Skup się koleś! Jesteś piekielnym ogarem, musisz wiedzieć, gdzie ten kawałek drewna się znajduje!
CZYTASZ
2: She's returned //Teen Wolf
Fanfiction"She returned" to 2 część "All over again" (rozdziały pojawiają się rzadko) Teen Wolf 5 sezon- 🔼nie wszystkie akcje i zdarzenia mogą się zgadzać🔼- 🔽dialogi w większości nie są kopiowane z serialu🔽 - Nie jestem pewna, czy masz coś tu do gadania. ...