Rozdział 15: Kochasz czy nie kochasz?

885 44 3
                                    

Uniosłam powoli powieki. Ręka Scotta przygniatała mnie w talii.

Co.

Leżałam oparta o tors chłopaka. Był bardzo wygodny i cieplutki. Zastanawiałam się, czy nie podnieść się, a zarazem obudzić go. Jednak on uprzedził mnie. Podniósł dłoń do twarzy, przecierając oczy. Ponownie mnie objął i mocniej przytulił.

— Scott wstawaj.

— Nie ma opcji, kochana.

Ej, hamuj swoje uczucia.

Sama się podniosłam. Poprawiłam koszulę nocną, która podwinęła się podczas spania. Czułam na sobie jego wzrok. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Miałam nadzieję, że nikt nie wejdzie do mojego pokoju i nie zobaczy Scotta.

Gdy wróciłam, on siedział przy biurku. Bez koszulki, cholera.

— W co ty pogrywasz, McCall? — stanęłam tuż nad nim.

Podniósł się. Był blisko.

— Nic nie robię.

— Bawisz się we mnie — prychnęłam, stając na palcach, żeby być prawie na równi z nim.

Zaśmiał się, złapał mnie w talii jak trzymał w nocy. Widziałam jego pożądanie w oczach.

— Nie ma już Kiry — wyszeptał. — Musiała odejść, aby uporać się ze swoimi problemami.

— Nie kochałeś jej.

Potwierdził skinieniem.

— Zawsze byłaś tylko ty.

~~~~~~~~~~

Cholera jasna, jaki okropny ból. Głowa pękała mi niemiłosiernie. Siedziałam w fotelu.

— Clare!

Parrish krzyczał potrząsając moim ciałem.

— Co jest?

— Musisz jechać do szpitala.

Jak to? Czemu nic nie pamiętam? Policjant ubrał kurtkę, zrobiłam to samo. Jechaliśmy w ciszy. Nie chciał nic mi powiedzieć, byłam totalnie zmieszana.

Dosłownie wpadłam do środka budynku i pobiegłam tam, gdzie wyczułam Scotta i Stilesa. Bili się przed salą operacyjną.

— Co wy robicie?! — warknęłam.

Przestali, patrząc na mnie z szokiem w oczach. Znowu głowa mnie rozbolała.

Nie powinnaś tu być... On ciebie nie chce...

Podparłem się o ścianę. Lydia, to jej głos słyszałam. Teraz ja patrzyłam na nich z przerażeniem.

— Lydia...

Stilinsky tylko pomógł wstać McCallowi i ruszył do banshee.

Scott patrzył na mnie z wyrzutem. Nic nie rozumiałam. Nie pamiętałam poprzedniego dnia.

— Nas skrzywdził, a tobie wyczyścił pamięć — prychnął. — Twój chłopak prawie zabił mnie i szeryfa.

— Theo to nie mój...

— Kurwa, ale od początku wiesz kim jest!

— Myślisz, że to takie łatwe?! Nienawidzę go całym sercem i powstrzymywałam go długo.

Alfą złapał mnie za rękę i pociągnął do schowka. Po chwili byliśmy całą grupą. Przekrzykiwaliśmy się, a jedyne co z tego zrozumiałam to, że Stiles chce spotkać się z Theo.

Ja udałam się z Parrishem do pani Martin. Podpisywała coś, co nie wróżyło nic dobrego.

— Clare...

— Psychiatryk? Niebezpieczny ruch proszę pani — prychnęłam. — Odzyskam ją, nawet jak będzie to skutkowało wyrzuceniem mnie z waszego domu.

Odeszliśmy. Policjant miał zostać z Lydią, a ja miałam dołączyć do Scotta. Wychodząc zostałam złapana przez kogoś za rękę. Pociągnął mnie i złączył nasze usta. Odsunęłam się i pazurami przejechałam po jego twarzy. Syknął z bólu.

— Co ty sobie wyobrażasz?! Niszczysz powoli wszystko i teraz robisz coś takiego!

Reaken zaśmiał się w odpowiedzi.

— Rozmawiałem ze Stilesem — zignorował moją wypowiedź.

— Oby był cały, bo inaczej wydzióbie ci oczy — syknęłam, odsuwając się od niego.

— Kochasz Scotta?

Co kurwa. Czemu on o to pyta?

— Odpowiedz mi!

Stałam niewzruszona. Podszedł bliżej i złapał mnie za kark.

— Mów!

— Wiesz doskonale — uniosłam jeden kącik ustne w chamskim uśmiechu.

Puścił mnie i odszedł. Musiałam znaleźć moją Alfę. Nagle przede mną pojawił się samochód, byłam w szoku, kto go prowadził.

— Dobrze cię widzieć, Hale.

— Pana również, panie Argent.

~~~~~

Jako jedyny wytłumaczył mi, co się stało. Pełnia, cholerna pełnia. Reaken ukarał mnie wymazaniem pamięci, ale to i tak nic mu nie dało.

Weszliśmy do tunelu. Pobiegliśmy tam, gdzie wyczuwałam Malie i Scotta. Zauważyłam ich od razu, a Argent od razu zaczął strzelać. Do kogo? Do doktorów.

Jak ja tych skurwysynów nie trawię.

— Uciekajcie! — mężczyzna krzyknął do Stilesa i jakiegoś chłopaka.

O, pewnie chimerka.

Zaatakowałam razem z Alfą i kojotołakiem. Nie walczyłam od bitwy w klubie. Wszystko działo się bardzo szybko. W następnym momencie byliśmy już w szpitalu. Melisa powitała nas z delikatnym uśmiechem. To wystarczyło, aby wiedzieć, że ojciec Stilesa jest cały. Odetchnęłam z ulgą. Potrzebowałam jakiejś jasnej wiadomości. Nie obchodziło mnie, co z tamtą chimerą. Nie obchodził mnie Theo. Spojrzałam na McCalla. Patrzył przez szybę na Stilinskych. Stanęłam obok niego.

— Nie pamiętasz nic, prawda?

Jego wzrok skierował się na mnie, ja od początku patrzyłam na niego.

— Nic, moje ostatnie wspomnienie to ty.

— Kochasz mnie?

Oczekujecie jakieś wrednej odpowiedzi? O nie tym razem drodzy czytelnicy.

— Tak, Scott. Jednak poczekajmy, proszę.

On jedynie się uśmiechnął. Złapał delikatnie moją dłoń i przyciągnął mnie do uścisku.

Dlaczego tak uwielbiam tego wilczka?

717 słów

2: She's returned //Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz