Rozdział 6: Zostało jeszcze tyle do wyjaśnienia, a problemów przybywa

1.8K 99 26
                                    

Niech mi ktoś przypomni, dlaczego zgodziłam się na zwrócenie do tej budy? Korytarz pełny uczniów i powstaje wielki gwar jak na rynku. W sumie poczułam się tak, jak rok temu z Aidenem i Ethanem. Wspomnienia dały o sobie znać, uderzając prosto w serce.

Poczułam dłoń na swoim ramieniu.

- Samotne wędrówki po szkole? - spytał. - Może panienkę Hale oprowadzić?

Hale.

- Jesteś tak tępy i zapomniałeś, że chodziłam do tego liceum, Lahey - uniosłam jedną brew do góry w irytacji.

- Nie, - odparł, opierając się o szafki - pamiętam każdą chwilę z tamtego roku.

Czy on...

- O, Isaac! - zawołał ktoś stojący za mną.

Odwróciłam się i moim oczom ukazała się beta McCalla i jakiś ciemnoskóry chłopak. Młodszy blondyn spojrzał z przerażeniem na mnie. Łatwo u młodych to wyczuć. (Jezu jak to dziwnie brzmi, ale mam nadzieję, że ogarniacie xd).

- Cześć, Liam, Mason - przywitał się Lahey.

- Jest sprawa - oświadczył Dumbar.

Zmarszczyłam brwi. Co tym razem wymyślili? Nie, ja się nie wtrącam.
Ten kolega Liama dziwnie mi się przyglądał.

- Jestem Clare.

- Nowa?

- Nie, Mason, to stara znajoma Isaaca i Scotta - wytłumaczył wilkołak przyjacielowi.

- Jakąś stara nie jest, tylko trzy miesiące różnicy - dodał Lahey.

Po minie Liama wnioskuje, że czarnoskóry nie wie o istnieniu istot nadprzyrodzonych. Uśmiechnęłam się przebiegle do bety. Chyba się domyślił, o co mi chodzi, bo spojrzał na mnie błagalnie.

Zadzwonił dzwonek, ogłaszajacy pierwszą lekcję. Biologię.

~~~~~~~

Zajęłam miejsce obok Lydii. Dziewczyna zapisywała coś w swoim zeszycie, ale po chwili zwróciła uwagę na mnie.

- Tak się cieszę, że będziesz ze mną na prawie każdej lekcji! - posłała mi szeroki uśmiech. - Nie miałabym z kim rozwiązywać zadań grupowych.

Nagle poczułam na sobie kogoś wzrok. Kira patrzyła się na mnie gniewie, lecz nie robiło to na mnie żadnego wrażenia.

- Też się bardzo cieszę - rzekłam do przyjaciółko, denerwując jeszcze bardziej lisa.

Niespodziewanie do sali wszedł Scott. Uśmiechał się szeroko i radośnie zajął miejsce obok swojej dziewczyny.

- Em... Scott, nie pomyliłeś sal? - zapytała go dziewczyna.

- Nie sądzę - odpowiedział miło.

- Jesteś pewny? - drążyła Martin. - Wiesz, z czego tu są zajęcia?

- Z biologii. Zaawansowanej - odrzekł pewny siebie.

Otworzył swój podręcznik, gdzie miał pozaznaczane wiele ważnych informacji. Zdziwił mnie to, iż tak bardzo się przyłożył. Musiał nad tym pracować przez wakacje.

- Imponujące - skomentowałam, a on ponownie się uśmiechnął.

Do sali weszła nauczycielka. Zaczęła zadawać pytania z zeszłego roku. Lydia znała odpowiedzi na większość z nich. Ja sama nie odstawałam. Jednak, aby lepiej nas sprawdzić, zapowiedziała test na jutro. Dobrze, że powtórzyłam wszystko.

~~~~~~~

Po lekcjach poszłam z Malią do biblioteki. Polubiłam ją. Nie bała się wyrazić własnego zdania. Czekali na nas już McCall i jego laska. No co? Nie lubię jej. Lis i wilk? Nie. To się nie trzyma kupy. Ktoś się zakłada, że ich związek długo nie potrwa?

- Co tam zakuwasz? - zagadnęłam do alfy.

- Biologia, bo cóż by innego - burknął.

- Przecież to jest proste - prychnęłam, siadając obok niego.

Kira uniosła brwi do góry, jak zobaczyła, iż tłumaczę jej kochasiowi wszystko z tego przedmiotu.

- Załapałeś? - zapytałam na koniec.

- Tak, dziękuję - spojrzał prosto w moje oczy.

Po chwili złapał mnie pod stołem za rękę. Dziwnie się czuła, ale zbywałam to uczucie, ponieważ bardziej denerwowałam Azjatkę. Nagle cały zadyszany Stiles podszedł do nas. Położył jakiś papier i wskazał na niego. Był to mandat, jak dobrze się przyjrzałam, podpisany przez Pana Reakena.

- Stilinsky, czy ty śledzisz wilkołaka? - zadałam te pytanie z rozbawieniem.

- Przesadzasz - machnął ręką i wyjął drugi papier. - To jest papier o przeniesienie Theo do szkoły w Beacon Hills.

- Czy włamałeś się do sekretariatu? - zwrócił się do przyjaciela Scott.

- Nic z tych rzeczy - spojrzeliśmy na syna szeryfa wymownie. - Dobra, może i tak. Zobaczcie, te podpisy są kompletnie różnią.

- Uważasz, że rodzice Theo też są oszustami? - dociekała Kira.

- Jeśli jego rodzice to psychopaci, to on może też nim być - wytłumaczył.

- Jestem córką pustynnej wilczycy i Petera - wtrąciła Tate.

- Słucham?! - rzekłam. - Mój wujek to...yyy, twój... O mój Boże - musiałam ogarnąć to w głowie. - O tym zapomnieliście mi powiedzieć?

- Clarie, tak wyszło - odparł Scott.

- Wiecie co? Sam sobie poradzę!

Stiles pozbierał swoje rzeczy i w pośpiechu nas opuścił. On coś kombinuje, a ja z czasem to z niego wyciągnę.

~~~~~~~~

- Josh!

Zawołałam kojotołaka, wchodząc do jego wynajmowanego pokoju w małym zajeździe.

- Przyniosłam ci kawę i hamburgera!

Chłopak wyszedł z łazienki. Miał tylko owinięty wokół pasa ręcznik. Spojrzałam na jego odkryty brzuch, który wyglądał naprawdę dobrze.

- Trochę mnie to krępuje - zaśmiał się.

- Pierwszy raz obczaja cię laska jak jesteś pół nagi?

- Nie.

- Więc nie widzę problemu - podeszłam do niego.

Ułożyłam moje dłonie na jego torsie. Chłopak emanował nieznaną mi energią, która strasznie mnie przyciągała. Josh przyciągnął mnie do siebie, trzymając ręce na moich biodrach. Schylił głowę, aby patrzeć prosto w moje oczy. Te dziwne napięcie doprowadzało mnie do szału. Pierwszy raz czułam coś takiego przy nim. Nie wytrzymałam i wbiłam się w jego usta. Natychmiast zaczął odwzajemniać. Był to pocałunek pełen agresji. Nie było w nim jakichkolwiek uczuć. Tylko i wyłącznie porządnie. W końcu oderwałam się od niego.

- Do jutra - oznajmiłam lekko zmeczona.

- Do jutra.

813 słów

TAAAK! SKOŃCZYŁAM! JEJ!

Jak się podoba?

Troszku namieszałam. 😏😏😏

Kto nie lubi Josha? Kom!

2: She's returned //Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz