Rozdział 9: Tyle zagadek, a tak mało czasu

1.7K 85 18
                                    

(Narrator)

Pięcioletnia Clare siedziała na podłodze w salonie, bawiąc się swoimi lalkami. Była cicho, aby nie przeszkadzać mamie, która przygotowywała obiad w kuchni. Ktoś bez pukania wszedł do domu. Nie mógł być to Adam, ponieważ kończył pracę wieczorem. Dziewczynka nie udzieliła większego zainteresowania gościem, dlatego ponownie zwróciła całą uwagę na swoją Barbie. Jednak głośnej wymiany zdań pomiędzy Ellie i, jak się okazało, mężczyzny nie dało się nie słyszeć.

- Chyba sobie żartujesz?! - kobieta była już bardzo zdenerwowana. - Nigdzie nie wyjadę!

- Kurwa! To dla waszego dobra i może tego cieniasa...

- Mówisz o moim mężu! - taca trzymana przez nią uderzyła z hukiem o blat.

- Ja nim bym był, gdyby...!

- No co?! Gdybyś nie rzucił mnie tak - o! Wyjechałeś, a ja miałam czekać!? Jesteś żałosny!

- Żałosny?! To ty wyszłać za totalnego mięczaka!

- Cholera, on przynajmniej nie latał co tydzień na dziwki!

Facet nie odpowiedział. Do pomieszczenia weszła Clare, lecz nie zauważyli jej.

- Chcę, abyście byli szczęśliwi - powiedział spokojnie. - Podczas pełni ona może...

- Daję jej serum - przerwała mu gospodyni domu.

- Że co?

- Nie chcę, aby Adam się dowiedział...

- ... o mnie.

Clarie nie rozumiała nic z ich wypowiedzi. Wiedziała tyle, że ten pan jest ważny dla mamy.

- Wybacz... Nie chcę go stracić. J-ja jestem w ciąży.

Po wypowiedzeniu tych słów spojrzał na nią szerooko otwartymi oczami. Następnie spuścił wzrok.

- Skoro tak, gratuluję...

Odwrócił się do niej plecami. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale powstrzymała się. To spotkanie sprawiało jej za wiele bólu i zbyt dużo przywoływało wspomnień. Pozwoliła mu odejść.

~~~~~~~~

(Clare)

Obudziwszy się, wzięłam głęboki wdech. Te sny są tak samo męczące jak gonitwy za oszalałymi stworzeniami. Chciałam się podnieść, jednak coś mi to nie umożliwiło, a raczej ktoś. Ręka Isaaca znajdowała się na moim boku. Szturchnęłam chłopaka w policzek, aby się obudził. Nie podziałało. Powtórzyłam ten czyn. Nadal nic. Trochę się już niepokoiłam, więc dałam mu normalnie z liścia.

- Co do... ooo Clarie - wyszczerzył się do mnie blondyn.

- Możesz mnie puścić?

Jego wzrok przeniósł się na nasze ułożenie.

- Mi to nie przeszkadza - wymruczał.

- Muszę się ogarnąć i odwiedzić Lydię!

Złapałam to za ramię, wbijając paznokcie na tyle, aby syknął i się odsunął.

- Co za brutal - mruknął pod nosem, lecz dosyć słyszalnie.

- Lepiej sobie uważaj.

Poszłam się umyć i wzięłam czyste ubrania. Do jeansów oraz białego t-shirtu nałożyłam jeszcze moją nową skórzaną kurtkę. Kupiłam ją za prawie moje pozostałe oszczędności. Muszę znaleźć pracę. Gdy byłam w stadzie Deucaliona, założył nam konta, gdzie co jakiś czas przelewał nam pieniądze. Nie mam pojęcia, skąd brał tyle hajsu. No tak, pewnie kradziona. Amaryll również dała mi trochę gotówki, ale właśnie... nic nie trwa wiecznie. Praca dorywcza nie będzie chyba taka zła, prawda?

2: She's returned //Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz