Josha trenowałam już dokładnie dwa tygodnie. Radził sobie świetnie z umiejętnościami i walką. Ćwiczyliśmy przeważnie w nocy, aby ludzie nie zauważyli nas, choć jeden z sąsiadów o mało nie zadzwonił po policję. Wziął nas za jakiś zbujów.
Tym razem chłopak miał trudniejsze zadanie.
- Nie.
Miał zamiar wyjść z mojego pokoju, lecz powstrzymałam go.
- Musisz - powiedziałam. - Boisz się, że kogoś skrzywdzisz, ale ja jestem innego zdania.
Uniósł jedną brew pytająco.
- Eh... Pełnia budzi potwory, racja - oznajmiłam, nakładając czarną skórzaną kurtkę od bruneta. - Jednak może wywołać uczucia u niektórych. Będziesz, oczywiście, groźny. To, jaki będziesz podczas przemiany, zależy od ciebie.
Stał i patrzył na mnie oniemiały. Chyba zszokowały to moje słowa.
- Dobrze spróbuję.
- Genialnie!
~~~~~~
Do pełni zostały jakaś godzina. Siedzieliśmy oboje w piwnicy, gdzie znajdowało się jedynie małe okno. Chłopak siedział zdenerwowany i bawił się swoimi palcami.
- Aż tak się stresujesz? - spytałam.
- Zawsze...
- Dasz radę - chciałam dodać mu otuchy, jednak jestem w tym słaba. - Nawet najlepsze Alfy przechodziły takie rzeczy.
Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam o McCallu...
- Uważasz, że mógłbym stać się Alfą?
- Ugh, gdybyś zdobył własne stado lub zabił jej obecnego przywódcę albo był byś Prawdziwą Alfą...
- Jak ty?
Szczerze, przestała lubić się tak nazywać. Zdolności, które mam, ta cała ochrona Nemetonu, nie są moje. Zdobyłam je przypadkiem. Jestem fałszywa.
- Amaryll gdzie wybyła po południu? - zmieniłam temat, ponieważ czułam się zbyt niekomfortowo.
- Szuka dla ciebie informacji o tym stadzie, co chcesz je zabić.
- Zabić to trochę za mocne słowo - zaśmiałam się. - Raczej unieszkodliwić.
W końcu na ciemnym niebie ukazał się księżyc. Josh wdychał i wydychał szybko powietrze nosem. Wysunął pazury. Chwycił się nimi o stojącą w kącie skrzynię. Widziałam, jak stara się kontrolować.
- Dobrze, Josh, spokojnie...
Kojotołak radził sobie całkiem dobrze z opanowaniem. No właśnie...całkiem. Zrzucił z półki wszystkie narzędzia do ogrodu babki. Jego oczy świeciły się intensywną żółcią.
- Dobrze ci idzie...
Nagle rozerwał sobie koszulkę. Zaczął zbliżać się do mnie. Nie mogłam opuścić pomieszczenia, muszę z nim zostać i mu pomóc. Moja przemiana mogłaby jedynie co rozłościć, więc tylko stałam sztywno.
- Josh...dasz radę...myśl o dwóch tygodniach, jak trenowałeś. Świetnie se radziłeś. Tak będzie i tym razem.
W odpowiedzi warknął na mnie, ale nic więcej nie zrobił. Odsunął się i patrzył mi w oczy. Jego szpony zniknęły, a tęczówki znów były niebieskie. Upadł ze zmęczenia na kolana.
- Ud-dało się? - wydyszał.
- Tak! - klasnęłam w ręce. - Dobry ze mnie nauczyciel!
~~~~~~
Nadszedł dzień naszego wyjazdu. Amaryll przygotowała dla nas prowiant i dała trochę pieniędzy, a jeszcze pożyczyła nam swoje stare auto, które stało zakurzone garażu. Cały arsenał schowałam do bagażnika.
- Uważajcie na siebie - powiedziała moja babcia.
Moja babcia.
Mogłabym się przyzwyczaić.
- Spoko, znajdziemy, zabijemy i przywiozę go z powrotem - odrzekłam.
- Clare, możemy jechać! - krzyknął Josh, kiedy sprawdził, czy z samochodem wszystko dobrze.
Wsiadłam za kierownicę i czekałam, aż chłopak pożegna się z opiekunką. Przytulił ją i usiadł obok mnie na siedzeniu pasażera. Odpaliłam silnik i ruszyliśmy.
- Kierunek Vegas.
479 słów
Rozdział krótki, ale przyśpieszamy z podróżą Clare. Mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^ Postaram się, aby następny pojawił się niedługo.
CZYTASZ
2: She's returned //Teen Wolf
Fanfiction"She returned" to 2 część "All over again" (rozdziały pojawiają się rzadko) Teen Wolf 5 sezon- 🔼nie wszystkie akcje i zdarzenia mogą się zgadzać🔼- 🔽dialogi w większości nie są kopiowane z serialu🔽 - Nie jestem pewna, czy masz coś tu do gadania. ...