Rozdział 12: Od kłopotów powstają kolejne kłopoty

1.3K 54 25
                                    

Byliśmy w klinice Deatona. Theo i Scott patrzyli na zabitą chimerę. Natomiast ja patrzyłam wściekła na syna szeryfa. Jak on mógł nic na nie powiedzieć. Dobra pomijając mnie, bo jestem wredna i czasem trudno się kontroluje, ale dlaczego nie McCallowi.

Kojarzyłam chłopaka, przepuścił mnie kiedyś w kolejce do baru.

- Który doktor go zabił? - spytał Alfa. - Ten z laską?

Oh, gdyby to był doktor to bym dawno siedziała z Isaaciem u Lydii. Co jednak robię? Pilnuje tych bałwanów.

Reaken przytaknął na odpowiedź dla Scotta.

- Będzie trzeba go pilnować - odezwałam się dalej nie spuszczając wzroku z Stilinskiego. - Włączenie alarmu nic nie da. Ktoś musi zostać.

- Ja to zrobię.

No kurwa serio, Theo?

- Niech będzie - zgodził się McCall. Nagle zadzwonił mu telefon.

Miał zmartwioną minę, gdy chwile z kimś rozmawiał. Nie wróżyło to nic dobrego.

- Mamy nową chimerę.

- Jakże wspaniała i zaskakująca informacja! - walnęłam pięścią w stół i ruszyłam do wyjścia. Tamci stali nadal. - Ruszycie dupska? Trzeba iść to sprawdzić.

Scott i Stiles po tym od razu się otrząsnęli i poszli za mną. McCall podał adres, gdzie Stilinsky ma nas zawieźć. Mogłam nie jechać z nimi, oczywiście, ale wolę mieć oko na człowieka niż użerać się z chimerą, która wprawia mnie w dziwne samopoczucie.

Gdy dotarliśmy, czekał na nas Liam. Nie chodziło tu na pewno o Masona. Dziewczyna. Zaprowadził nas na górę. Po drodze mijaliśmy zdjęcia osób mieszkających tu. Rozpoznałam ją, Hayden.

- Zamknęła się - oznajmił Dumbar ciągnąć klamkę.

- Co się stało?

- Mówiła, że Potworni Doktorzy mówili do niej, nie mogła wydostać się z auta i...

- Spokojnie, Liam - Scott położył dłoń na ramieniu chłopaka.

Podeszłam do drzwi od pokoju dziewczyny. Delikatnie zapukałam.

- Hej Hayden, tu Clare - mówiłam spokojnie. - Nie musisz się nas bać. Jest tutaj ze mną Stiles, twoja siostra pracuje z jego tatą. Spokojnie, pomożemy ci.

Przekręciła kluczyk i delikatnie drzwi się uchyliły. Otworzyłam je szerzej. Stała pochylona, patrzyła na swoje palce, z których wysunięte były ostre pazury. Spojrzała na nas, żółte tęczówki.

~~~~~~~~~

Mieliśmy się wszyscy spotkać u Scotta. Jechałam właśnie do niego z Joshem i Isaaciem. Pierwszy kierował w skupieniu, miał czymś zaprzątane myśli, a drugi trzymał jedną rękę na moim ramieniu i tak patrzył przez okno.

Krótko mówiąc, nudna była droga.

Zatrzymaliśmy się dokładnie przed domem.

- Jesteś jakiś nie swój - zwróciłam się do Laheya. - Przez ten wyjazd?

- Został mi tydzień - burknął pod nosem.

Oł... Wiem, że cieszył się na wyjazd, ale też nie chciał nas zostawiać.

Nie chciał mnie zostawić.

W środku już wszyscy na nas czekali. Scott bez zbędnego przywitania szybko zaczął przydzielać zadania. Lydia miała pomoc Parrishowi z czujnikami. Maila i Josh zamknąć wszystkie wyjścia. Isaac przygotować sprzęt. Stilesa nie było. Domyśliłam się, że jest z Reakenem. Co za los, że akurat z nimi będę musiała pogadać.

2: She's returned //Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz