24 dzień

613 26 0
                                    

Wtorek i koniec obozu.

Mamy 7:30 a my już w samolocie. Kochani obozowicze wyjechali 30 minut temu z ośrodka.  Usiadłam przy oknie patrząc jak samolot startuje i po kilku minutach już jest w powietrzu. Zawszę widok chmur potrafił mnie uspać. I tak też i dziś było.

Popatrzyłam przez szybę i ledwo po 7 minutach znajdowania się nad chmurami usunęłam. Nie trwało to zbyt długo bo co coś a raczej ktoś walnął swoją głowę na moje kolana co prawie postawiło mnie do pozycji stojącej. Dawid zasną i nie panował nad tym gdzie kładł swoja głowę.

Wszyscy w samolocie spali, jedynie Igor patrzył w ten swój komputer i stukał coś tam cały czas. Ponownie zasnełam i w sumie to obudziłam się dopiero wtedy kiedy usłyszałam ,że londujemy. Szturchnełam Dawida aby się on obudził ale on nic, nawet nie odpowiedział. Więc jak to ja tak łatwo się nie poddam.  Zaczęłam go łaskotać na co szybko zareagował. Jego mina była bezcenną.

- Wstawaj bo już w Polsce jesteśmy!- uśmiechłam się. Nie powiem już się lepiej czułam. Kocham obozy i te wszystkie koncerty itp. Ale już miałam dość.

- Aha. Ja spałem co nie? Mnn gdzie jest mój telefon...- Uśmiechłam się i wskazałam na kieszeń kurtki.

Kwiatkowski zbudzony w taki sposób to nie istota żywa. Nie rozgarnięty i przede wszystkim dopóki nie ogarnie ,że musi już się przebudzić ze swojego transu to chodzi jak naćpany.

Przytuliłam go widząc jaki jest rozkojarzony. Wyszliśmy z samolotu i udaliśmy się po nasze bagaże. Złapałam za walizkę i ruszyłam za przyjaciółmi.

Reszta dnia była rutyną co do przylotów. Chłopaki pojechali dk swoich domów a ja z Sarą do jej domu. Włączyłyśmy pranie a później poszłam się umyć a po mnie Sara.
Długo nie leciałyśmy i nie było bardzo późno ale tak mi się chciało spać ,że nie myśląc o konswenkwencjach ,walłam się na łóżko i zasnełam.

40 dni z przyjaciółką.( DK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz