33 dzień

538 20 1
                                    

* 5/6 maraton*

Piatek

- Nie dawno co byłam u szpitalu po co mam iść na tą cholerną kontrolę- powiedziałam do Dawida ,który jadł z nami śniadanie. Znaczy z Sarą bo ja nie mogłam.

- Proszę nie pytaj mnie tylko lekarzy- uniósł ręce w geście obronnym

- Pff... Chodźmy. Chce mieć to już za sobą- wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy na parking w stronę auta Dawida ale ja zmieniłam kierunek

- Bella a ty gdzie?- zapytał

- Do auta- uśmiechłam się i uniosłam brwi do góry kiedy podeszłam do mojego Kochanego auteczka.

- Okej- uśmiechł się i ruszył do mnie. Wsiadłam za kierownice i odpaliłam kiedy ten zapioł pasy.

- Nie wiedziałem ,że lubisz takie maszyny- powiedział i rozglądnął się po aucie

- No wiesz... Nie będę się wozić maluchem albo jakimś czarnym BMW.- uśmiechłam się i rzuciłam krótkie spojrzenie na Dawida. Ten się
uśmiechł

- Co chcesz od mojego auta?- zaczął się śmiać i udawać ,że obraża.

- Nic- powiedziałam obojętnie po czym poczułam jego rękę na moim udzie.- Yhemm

- Co?- zapytał uśmiechnięty jak głupi

- Ręka. Jade kretynie- powiedziałam niby z powagą ale się śmiałam

- Cóż ci poradzę jak ty robisz to samo- powiedział i zciągnął rękę

- Co? Przecierz ja ci nie kładę ręki na kolanie jak jedziesz- zaprotestowałam

- Wystarczy ,że koło mnie siedzisz i to wystarczy ,że mnie rozpraszasz.- uśmiechł się a ja pokręciłam głową z niedowieżeniem. Zatrzymałam auto i dałam mu buziaka
- Jesteśmy

Wyszliśmy z auta. Zabrałam torebkę i poszłam przodem. Weszliśmy do szpitala i idąc pierwsza przez korytarz czułam jego wzrok na całym moim ciele. Kiedy doszliśmy do recepcji stanął zaraz za mną i złapał za biodro co niewiem dlaczego lekko mnie rozproszyli podczas rozmowy z kobietą z recepcji.
Pokierował nas do jakiejś sali i uświadomiła ,że udało nam się bez kolejki. Znaczy mi no ale...

- Powiedz mi co ty masz do mojego biodra i kolana dziś?- zapytałam ciekawa odpowiedzi

- Nic. Po prostu fajne są. A szczególnie kiedy ty to podkreślasz- powiedział kiedy już dochodziliśmy

- Co?- zapytałam zdziwiona

- Nic idź bo będziesz czekała- otworzył drzwi przez ,które sama weszłam

- Dzień dobry- powiedziałam widząc znajomego lekarza

-Dzień dobry. Jak rany?- zapytał

- Dobrze. Widać efekty zanikania.

- Okej. Szwy ściągniemy w poniedziałek.

- Dobrze.

- A teraz badania- powiedział i wyją teczkę z napisem mojego imienia i nazwiska- aha no tak. Musimy ponowić jedne badania i zrobić jeszcze jedne bo coś mi tu nie współgra. Jadła coś pani rano?- zapytał

- Nie ,piłam tylko wodę. - powiedziałam- Dobrze to proszę do saliki na przeciwko gabinetu pobiorą tam pani krew.

- Dobrze.

Wyszłam z gabinetu i oznajmiłam Dawidowi ,że ide na badania

- Iść z tobą?- zapytał

- Niee... Po co ? nie jestem dzieckiem- powiedziałam i dawając mu buziaka Weszłam do sali lekko pukając

Po pobraniu krwi doktor poprosił abym po czekała chwile na korytarzu bo idzie do laboratorium. Po nie spełna dziesięciu minutach wrócił i poprosił mnie znowu do środka

- Pani Izabello. Nasz sprzęt nie da rady odrazu pokazać wyników więc będziemy musieli przenieś pani krew do innego laboratorium. Wyniki będą jutro rano. Jeśli pani by przyszła tak jak dziś ominęła by pani kolejkę. To co do jutra?- zapytał

- Dobrze to do jutra. Dowidzenia

Wyszłam z gabinetu zniesmaczona.

- I co?- zapytał brunet

- No nic jutro będą wyniki. Jedźmy coś zjeść bo jestem głodna

Zamówilismy coś na Mc Drive i ruszyliśmy do domu Kwiatkowskiego.

Już będąc w windzie caliwaliśmy się jakbyśmy nie mieli ze sobą bliskości jakiś rok. Dawid otworzył mieszkanie i wchodząc do środka zamknął drzwi nogą , podnosząc mnie za pośladki do góry abym oplotla jego ciało nogami ,zabrał nas do swojego pokoju. Połorzył mnie na łóżku po czym zciągną z siebie i mnie koszulkę dalej całując. Po kilku minutach czułam jak grąca fala powietrza dmucha we mnie niemal mnie dusząc.

Leżeliśmy w łóżku wtuleni w siebie. Dawid głaskał mnie po włosach a ja bawiłam się  palcami.

- Nie wiem co zrobię jak wyjedziesz- pokręcił głową a ja na niego spojrzałam

- A  co ja mam powiedzieć? Sama nie wiem dlaczego tak jest ,że zawsze musi się coś spieprzyć- powiedziałam a na mój telefon wskoczyły dwie wiadomości. Jedna od nieznajomej osoby a druga od Sary informująca mnie ,że wyszła ze Wrzoskiem i Igorem.

- Od kogo ta druga?- zapytał zaniepokojony chłopak

- To od lekarza żebym jutro nie przychodziła po badania bo lepiej wszytko załatwić w poniedziałek. To dobrze. Nie będę musiała się tułać po tym przeklętym szpitalu- odetchłam z ulgą i puściłam telefon na łóżko

- A ja tam żałuje- odezwał się a ja popatrzyłam na niego niezrozumiale- lubię parzyć jak idziesz. Słodkie to jest- uniósł dwie brwi do góry a ja walłam go lekko w czoło

- Kretyn




40 dni z przyjaciółką.( DK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz