łukasz: mareeek
marek: mogę w końcu wejść?
łukasz: tak chodź kochany
marek: no w końcu, ile można czekać
łukasz: to tylko pół godziny, nie wiem w czym problem
marek: o pół godziny za dużo. nawet nie wiem po co się zgodziłem. pewnie mi grzebałeś w rzeczach
łukasz: spokojnie, nie zaglądałem ci nigdzie. teraz chodź
marek: lecee
łukasz: :*
Jak najszybciej zerwałem się z dotychczasowego miejsca i ruszyłem w kierunku swojego pokoju. Obawiałem się planów Łukasza, który mnie poprosił o pożyczenie pokoju na kilka minut. Nie zgodziłbym się za nic, ale już miałem dość błagania przyjaciela i z wielką niechęcią użyczyłem mu swój kącik. Z minuty na minutę coraz bardziej się nie cierpliwiłem, bo podejrzewałem, że brunet doszukuje się jakichkolwiek rzeczy, aby mnie skompromitować. Podejrzewałem też, że z okazji walentynek chce zrobić na mnie jakiegoś pranka i znowu poudaje geja na filmie. Będę szczery, bardzo tego chciałem i nie pogardziłbym takim prankiem. Kamerzysta przyciągał mnie do siebie przez te wszystkie ostatnie sytuacje sprzed tygodnia i zrobił mi pranie mózgu. Teraz walczyłem z myślami i starałem się pokonywać te, które mi mówiły o ślicznych oczach Łukasza, jego idealnych włosach, ślicznej twarzy, ale każda próba zniszczenia tych myśli kończyła się klęską dla mnie.
Po chwili stałem już przy bardzo znanych mi drzwiach. Nie chciałem tam wchodzić, bałem się co ten dzban znowu wymyślił. Drążącą ręką pociągnąłem za pozłacaną klamkę i myślałem, że moje serce zaraz stąd wyleci na drugi koniec świata po ujrzeniu zestresowanych tęczówek chłopaka. Nie wiedziałem jak na to wszystko zareagować, bo ten przygłup stał na środku z bukietem kwiatów przed moją zasłoną. Zastanawiało mnie co on tam ukrywa. Jednak szybko pomyślałem, że to prank i nerwowo rozglądałem się po pokoju szukając kamery, lecz nie było sensu, bo Kamerzysta nie miał na łbie worka. Zwątpiłem w cokolwiek przez stojącego jak słup soli mężczyzny i czekałem na jakikolwiek ruch, bo nie zamierzałem sam tego kontrolować, tym bardziej, że to był jakiś głupi wymysł Wawrzyniaka. O dziwo odważył się rozpocząć konwersację.
- Marek, wiem. Może wydawać się to być bezsensowne i już teraz możesz stąd uciec, bo... - niepewnie oznajmił podchodząc do mnie. Nie miałem nic przeciwko temu i prawdopodobnie przez to Łukasz się rozluźnił - Po prostu mi się podobasz.
Lekko się wystraszyłem. Bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość, ale totalnie nie wiedziałem jak się zachować. Rzucić mu się w ramiona, przyznać, że też mi się podoba, czy zwykłe "kocham cię" wystarczy? Najwidoczniej za długo nad tym rozmyślałem, ponieważ zrezygnowany Łukasz odsunął się ode mnie i zamierzał iść w stronę zasłon. Jak najszybciej go zatrzymałem i przytuliłem się do niego. Gładziłem go po plecach, aby uspokoić niespokojny oddech Wawrzyniaka. Nie chciałem, aby się mnie bał przez taką głupią sytuację. Czułem niepewny wzrok mężczyzny na mojej twarzy. Nie miałem pojęcia jak nad tym zapanować, więc niespodziewanie złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach. Chyba mu się spodobało, bo z wielkim zainteresowaniem wpijał się w moją buzię. Było idealnie.
- Czyli mam to traktować jako pozytywną odpowiedź? - nie zamierzałem odpowiadać, więc jedynie mruknąłem - To chodź.
Niespodziewanie złapał mnie za dłoń i zaprowadził w głąb zasłon. Ujrzałem tam stolik z dwoma krzesłami i, jeszcze, gorącym spaghetti oraz prestiżowym szampanem Moët. Zamierzałem już zasiąść do stołu, ale moje plany pokrzyżował chłopak, który podarował mi jakiś prezent. Poczułem się głupio, bo ja nic do niego nie miałem.
CZYTASZ
message; kxk
Humora nudzę się ale nie jestem tak ambitna, zeby pisac coś ciągiem, wiec robię smski zwykłe rozdziały są oznaczone emotką ⚠️ okładka, edit by me