⚠️dwadzieścia jeden

2K 147 132
                                    

łukasz: ile już tak siedzisz?

marek: z 30 minut

marek: i sory za pukanie. nie chciałem cię budzić

łukasz: marek kochanie

łukasz: dobra może jestem na ciebie zły

łukasz: ale nie aż tak żeby ci kazać siedzieć w środku zimy na dworze

łukasz: i już się nie mogę na ciebie gniewać. wierze ci i uznajmy, że tamta sytuacja nie miała miejsca

marek: nie żeby coś, ale czy mogę wejść do środka?

łukasz: no raczej, już idę. wytrzymaj tę minutkę, bo muszę klucze znaleźć

marek: nie spiesz się

Wkurzyłem się na siebie, że wcześniej nie odczytałem tych wiadomości, biedak może się rozchorować. Byłem też zły, ponieważ wczoraj rzuciłem gdzieś do kąta klucze i teraz miałem problem z ich znalezieniem. Po minutach bieganiny i nieudolnych próbach włożenia ich do zamka, mogłem już się przytulić do przymarzniętego Marka. Chłopak cały się trząsł i łkał, więc objąłem go najmocniej jak potrafiłem oraz złożyłem małego całusa na jego czole. Przepraszał mnie, natomiast ja go nie słuchałem i najprościej w świecie zaprowadziłem do pokoju, uprzednio włączając wodę w czajniku. Czekając na charakterystyczny odgłos zauważyłem, że została zaledwie godzina do wyjazdu, więc postanowiłem się ogarnąć. Zaniosłem kubek z herbatą do sypialni i sprawdziłem stan chłopaka, który na szczęście nie doał gorączki. Kiedy zabierałem świeże ciuchy z szafy usłyszałem niepokojące pytanie od młodszego.

- Mogę się z Tobą wykąpać? - zapytał pełen energii. Niesamowite, że 3 minuty wcześniej ledwo żył, a teraz tryskał kolorami.

- Zostało ci chyba trochę promili we krwi. - zaśmiałem się cicho. Ten tylko się oburzył. - Ty na razie odpoczywaj, później pójdziesz się myć.

- Zimno mi i jedyne co mnie ociepli to gorąca kąpiel.

- A to Cię nie ogrzeje?

Zapytawszy podszedłem do leżącego chłopaka i zamknąłem go w szczelnym uścisku, lekko kołysząc jego ciałem. Rozczochrałem mu włosy i w końcu poszedłem do toalety, bo czas nas gonił. Wychodząc z pokoju usłyszałem jeszcze wyzwiska w moją stronę za zniszczenie fryzury. Ten chłopak był niesamowity pod każdym względem. No dobra, pod prawie każdym.

Zanurzyłem swoje ciało w gorącej wodzie i rozluźniłem wszystkie mięśnie. Uwielbiałem takie kąpiele, ale nie w sytuacji, gdy mi się spieszy. Wtedy przypominało mi się o Marku, który czeka na swoją kolej, a wątpię, że chce mu się schodzić do innej toalety. Jak najszybciej się umyłem i w mgnieniu oka wyszedłem z wanny. Zdziwił mnie dźwięk dochodzący z pokoju obok, była to jakaś muzyka. Prawdopodobnie Kruszel sobie coś puścił, ale trudno było mi rozszyfrować słowa tej piosenki. Od razu po wyjściu z toalety dźwięk stał się głośniejszy, co mnie zdziwiło, że po kacu nie miał z tym problemu. Usłyszałem nagle głos chłopaka powtarzającego słowo Audi A5 pod rytm muzyki. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że to jest remix.

- Czego ty słuchasz?

- Remixów o nas. - odpowiedział niewzruszony moją mimiką, która zwiastowała o zaskoczeniu i jednocześnie zadowoleniu. - Ale najbardziej lubię to.

Chłopak szybkim ruchem kliknął coś na telefonie, przerywając poprzednią piosenkę, a włączając nową. Szczerze to nie zdziwił mnie fakt, że przeróbka jest ze mną. Zachciało mi się śmiać, gdy Marek poruszał zabawnie głową do "Marek to idiota". Nie spodziewałem się, że remix, w którym go obrażam, mu się spodoba.

- Co ci się w nim podoba? Bo nie rozumiem.

- Lubię twój sposób mówienia Marek to idiota. - oznajmił zadowolony pokazując cudzysłowie w powietrzu

- To w takim razie, Marek to idiota! Mój kochany idiota.

Ten debil tylko głupkowato się uśmiechnął i spojrzał w telefon zakrywając swoje usta oraz rumieńce. Słodziak był z niego, gdy się wstydził. Chwilę się z nim droczyłem, lecz nie za długo, bo codzienne czynności wzywały. Marek poprosił mnie o przyniesieniu mu ciuchów, więc bez problemu wybrałem mój ulubiony jasnoniebieski sweterek z Hilfigera oraz jakieś czarne jeansy. Oczywiście wziąłem też bieliznę, ale to już mniej istotne. Miałem nadzieję, że chłopak już czeka na mnie w toalecie, jednak niestety leżał na łóżku.

- Masz i nie utop się skarbek. - powiedziałem z wielką radością w głosie, ale sądząc po minie Marka nie był tak samo zadowolony jak ja. Postanowiłem ogarnąć social media, ponieważ odkąd zająłem się Kruszelem, nie miałem czasu na surfowanie w sieci. Przeglądając po raz kolejny facebooka zauważyłem poźną godzinę. Ten debil siedział w wannie 15 minut i zaledwie tyle mieliśmy na dojechanie na lotnisko. Krzyczałem na niego i waliłem z całej siły w drzwi, ale on nie odpowiadał. Postanowiłem wykorzystać ten czas i ubrałem kurtkę oraz buty, po czym zaniosłem nasze walizki do auta. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem tam Marka.

- No w końcu, ile można czekać!

- Jak ty tu przyszedłeś? - zapytałem, a on spojrzał na mnie jak na największego kretyna. - Dobra, nieważne. Jedziemy!

marek: nie odzywam się do ciebie

marek: przestać gadać i tak ci nie odpowiem

marek: mam gdzieś że prowadzisz

marek: wkurzyłes mnie i nie będę rozmawiał z tobą

marek: NIE NIE SIEDŹ ZNOWU W TELEFONIE GDY PROWADZISZ

marek: wyzwales mnie i jeszcze masz czelność się pytać o co mi chodzi??

marek: podwójny foch. nawet nie pisze z tobą

marek: i nawet nie próbuj mnie przepraszać

marek: dobra jednak kc

w końcu to napisałam

message; kxkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz