Chyba właśnie umówiłam się z Ellie i jej matką. Tam. I z Luke'iem i jego ekipą. Siedziałam na łóżku i oddychałam ciężko. Co ja zrobiłam?
Nie miałaś wyjścia - tłumaczyłam samej sobie
Jutro, koło czwartej.
Im dłużej to roztrząsałam, tym gorzej mi było na duszy, ciele i umyśle. Doprowadzę to do końca, a potem dowiem się, co znalazł Sean. Może choć w ten sposób częściowo odpokutuję i, zamiast w piekle, dostanę jednak miejsce w czyśćcu. Musiałam jeszcze przekazać informacje Dylanowi. Tradycyjne, znalazłam go w hotelowym barze.
- Jutro, o czwartej - rzuciłam i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę i niemal siłą posadził obok siebie. Serce podeszło mi do gardła. A może żołądek?
- Brawo, Amy - powiedział. Chwilę przypatrywał mi się z uwagą - Siadacie przy którymś z tamtych stolików. Jeśli nie zmyjesz się przed przyjazdem policji albo zaczniesz coś kombinować, dołączysz do mamusi i córeczki. Masz stamtąd od razu odejść. Policja powinna się pojawić w przeciągu trzech minut.
Kiwnęłam głową i wstałam. Tym razem nie próbował mnie zatrzymywać. W pokoju znowu wzięłam tabletki. Zadzwoniłam też do mamy.
- Amy! Jesteś jeszcze na tym kursie?
- Tak, mamo. Ale niedługo wracam. A jak Ty się czujesz?
- Jestem już po wszystkich badaniach! Profesor mówi, że kwalifikuję się do tej innowacyjnej terapii. Będą mi teraz podawać jakieś leki przez tydzień, a potem wreszcie wytną to paskudztwo!
O, Boże, jak dobrze. Niech to się wreszcie skończy.
- I co potem? - zapytałam
- Dalej leki, a co do reszty się okaże. Możliwe, że będzie potrzebna rehabilitacja. - ton głosu mamy był naprawdę wesoły, byłyśmy już tak blisko!
- Damy sobie radę. Ze wszystkim, mamuś. Przylecę najszybciej, jak się da.
- Spokojnie, Amy, mam świetną opiekę. Dbajcie o siebie z Evą!
Jeszcze trochę. Jeszcze tylko trochę. Mama wyzdrowieje, oddam Luce pieniądze, których nie wykorzystałam, jeśli takie zostaną, uzgodnię spłatę długu i... będzie dobrze. Musi być.
Tabletki najwyraźniej zaczynały działać, bo moje myśli krążyły w głowie na zwolnionych obrotach. Powieki zaś miałam coraz cięższe. Czułam, jak odpływam. A potem nie było już nic.
Obudziły mnie promienie słońca, wpadające do pokoju. Wczoraj wieczorem nie zasłoniłam okien. Co za piękny początek tego parszywego dnia. Gdyby nie obecność Jake'a w Waszyngtonie i śmierć Seana chyba rozważyłabym pójście na najbliższy posterunek, w celu poinformowania policji o moim współudziale w zbrodni, która jeszcze nie została popełniona. Zwlokłam się z łóżka, wzięłam szybki prysznic, wrzuciłam na siebie pierwsze ciuchy, które mi wpadły w rękę i zeszłam na dół, do hotelowej restauracji. Ostatnio podczas śniadań udawało mi się unikać Dylana, ale oczywiście nie dzisiaj. Dzisiaj wpadłam na niego zaraz po przekroczeniu progu restauracji.
- Dzień dobry, Amy! - powitał mnie... radośnie?! - Przysiądź się!
Psychopata. Jak Boga kocham! Psychopata. Że niby co go tak bawi?
- Nie, dzięki. Ja tylko na kawę - odpowiedziałam szczerze
Było więcej, niż oczywiste, że jeśli tylko spróbuję coś zjeść, stanie mi to w gardle.
- Nalegam.
Cudownie. Wzięłam swoją filiżankę z kawą i zajęłam miejsce naprzeciwko Dylana. Teraz przynajmniej atmosfera była zbliżona do moich popołudniowych planów. Czyli rodem z najgorszych koszmarów. Z zapałem mieszałam gorący napój.
![](https://img.wattpad.com/cover/157694141-288-k646949.jpg)
CZYTASZ
Luca. (Zakończone. Będzie korekta)
Mystery / ThrillerGdy okazało się, że na operację mojej matki potrzeba dosłownie milionów monet, myślałam, że już gorzej być nie może. Los postanowił jednak udowodnić mi jak bardzo się mylę. Jedna decyzja sprawiła, że za jednym zamachem postawiłam na szali życie swoj...