Plan

729 23 2
                                    

Do domu wróciłam bardzo późnym wieczorem. Za to mój plan nabierał coraz bardziej realnych kształtów. Jeśli tylko David nie zawiedzie... Musiałam powoli też zacząć zabezpieczać tyły.

A jednak czegoś mnie to wszystko nauczyło.

- Dylan! - krzyknęłam, kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi

Po chwili pojawił się w korytarzu. Lekko uniósł brwi w niemym zapytaniu.

- Nie chcę, żebyś pomyślał, że coś kombinuję - zaczęłam

- Ty? Nigdy w życiu. Dlaczego miałbym tak pomyśleć?

Puściłam mimo uszu ten jawny przytyk.

- Moją mamę operowali wczoraj. Wciąż rozważam Twoją propozycję, ale teraz, wybacz, mam inne priorytety. Chcę lecieć do mamy. Do Waszyngtonu.

- Co na to Luca?

- Jeszcze nie wie.

- To załatw to z nim. Mnie to nie interesuje. Możesz lecieć nawet do Honolulu. Jeśli będę chciał, sam Cię znajdę.

W nocy znowu trudno było mi zasnąć. Poświęciłam więc ten czas na dopracowanie, przynajmniej w teorii, tego, co wymyśliłam. Starałam się opierać na swojej wiedzy, a nie grzebać w Internecie. Im mniej śladów zostawię, tym lepiej. Jeśli miało mi się udać, musiałam naprawdę być bardzo ostrożna i spróbować przewidzieć wszystkie możliwe problemy. Najważniejsze jednak były fałszywe papiery, które miał mi pomóc załatwić David. Bez tego nie byłam w stanie ruszyć ani na krok.

Rano znowu byłam pół przytomna, ale za to wydawało mi się, że sporo sobie poukładałam. Klub chwilowo planowałam omijać szerokim łukiem. Za to na wieczór umówiłam się z Davidem. Nie miałam zamiaru wracać w międzyczasie do domu, więc wygrzebałam z szafy torebkę formatu a4 i wpakowałam do niej także rajstopy i sukienkę na tą kolację. W toalecie w centrum handlowym też przecież dam radę się przebrać. Cały dzień plątałam się po mieście dopracowując szczegóły. Wybrałam też niewielką kwotę ze swojego konta. Po południu zadzwoniłam do Jake'a.

- Już przemyślałaś moją propozycję? - zapytał od razu

- Nie - odparłam - Przemyślę, ale... - wzięłam głęboki oddech - Mama miała wczoraj operację. Chcę do niej lecieć.

Po drugiej stronie nastała cisza. Niedobrze.

- Jake? Na litość boską! To moja matka!

Cholera. Musiałam znaleźć się w Waszyngtonie! Po pierwsze upewnić się, że z mamą wszystko w porządku, po drugie zapytać ją o Lukę i po trzecie... pożegnać się. To był jeden z najważniejszych punktów mojego planu. Nikt. Totalnie nikt nie mógł wiedzieć co robię i gdzie jestem. W szczególności nikt z moich bliskich.

- Dobrze - usłyszałam w końcu w słuchawce - Ale to ja wybieram termin. I lecę z Tobą.

To trochę komplikowało sprawę, ale nie aż tak bardzo. Chyba.

- Dobrze - odpowiedziałam bez namysłu

Teraz już naprawdę wszystko zależało od Davida i jego kontaktów. Wyczekiwałam tego spotkania, jak panna na wydaniu kawalera. Poprawiłam makijaż z pomocą testerów w sklepie kosmetycznym, przebrałam się w toalecie o o dziewiętnastej, raźnym krokiem, ruszyłam w kierunku knajpy, w której umówiłam się z Davidem.

Czekał już przy stoliku. Na mój wstał, przywitał mnie buziakiem w policzek i odsunął mi krzesło. Usiadłam. Byłam spięta. David natychmiast to zauważył.

- Hej. To tylko ja. A to tylko kolacja. Tak?

Pokiwałam twierdząco głową. Kurczę, myślałam, że będzie łatwiej.

Luca. (Zakończone. Będzie korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz