Skrytka

633 26 3
                                    

Papiery. W skrytce były jakieś papiery. Wyjęłam je, nawet się im nie przyglądając i szybko schowałam do torebki. Nie miałam wiele czasu, a musiałam jeszcze wrócić do klubu. Nie mogłam pozwolić, żeby ktokolwiek zorientował się, że je mam, zanim sama sprawdzę, co w nich jest. Kluczyk od skrytki wrzuciłam do studzienki kanalizacyjnej, w drodze na przystanek autobusowy.

Mówcie mi "Mata Hari". Wersja dla ubogich, ale zawsze.

W autobusie wywaliłam wszystko z torebki i ukryłam papiery ze skrytki na samym dnie. Cóż, takie zabezpieczenie musiało na razie wystarczyć.

Oby to było to. Oby okazało się, że Sean znalazł coś, co będę mogła wykorzystać. Choćby w ramach zemsty za jego śmierć. A może Lilian zna pin do jego komórki? Może uda mi się jakoś skontaktować z tym gliniarzem, który go do tego zmusił? Jadąc w stronę klubu, nawet nie usiadłam w autobusie, choć wolnych miejsc było sporo. Nosiło mnie. Przebierałam nawet palcami w czubkach butów. Próbowałam jednak się uspokoić. Na to też miałam niewiele czasu. Kiedy wysiadłam, wzięłam kilka naprawdę głębokich wdechów.

- Ile można czekać? - powitał mnie Dylan w klubie

- Musiałam pomóc Lilian. Dziewczynie Seana. A mojej przyjaciółce - prychnęłam ze złością. Na takie pytania byłam przygotowana. Miałam tylko nadzieję, że nie zdradzi mnie wyraz twarzy czy inna mowa ciała. Ze wszystkich sił starałam się nie patrzeć na własną torebkę - Możemy jechać.

Duch przyjrzał mi się nieco uważniej.

- Piłaś coś? Albo brałaś? Jakoś inaczej się zachowujesz.

Biorąc pod uwagę, że w drodze tutaj zupełnie się do niego nie odzywałam, już samo to, że wypowiedziałam kilka zdań mogło zwrócić uwagę. Cholera. Musiałam być ostrożna.

- A jak mam się zachowywać po pogrzebie kolegi? Normalnie? - warknęłam i, żeby już nie mógł na mnie tak przenikliwie patrzeć, ruszyłam do windy

Serce waliło mi jak oszalałe. Czułam jego palące spojrzenie na plecach. Papiery ciążyły mi w torebce.

Wytrzymaj, Amy, nakazałam samej sobie, to tylko kilka godzin jazdy. Nikt nic nie wie. Przecież nie pozwoliliby Ci zabrać klucza.

- Boisz się. Ale to jest inny strach. - stwierdził Dylan, stając naprzeciwko mnie w windzie

Nie mogłam nie przyznać mu racji. Umiał rozpoznawać ludzkie emocje. Szczególnie te związane ze strachem, lękiem czy przerażeniem. Przymknęłam oczy, ponownie obierając strategię milczenia w jego towarzystwie. Na moje szczęście nie drążył tematu. Wieczorem byliśmy z powrotem w hotelu.

Zamknęłam drzwi, zastawiłam fotelem i, z wypiekami na twarzy, wywaliłam na łóżko zawartość torebki. Ręka mi drżała, gdy rozkładałam papiery wyjęte ze skrytki Seana. Trochę ich było. Na pierwszy rzut oka - kilkanaście kartek.

Numery. Były na nich numery i nazwiska. Na pewno nie kwoty pieniężne. Za długie... może... może numer jakiegoś rachunku bankowego? Albo kilku? Numery były różne. Przy każdym nazwisko. Tak, to musiały być numery kont. Na jednej z kartek znalazłam odręczny dopisek "offshore". Czyli co? Kajmany? Wyspy Dziewicze? Panama? Pranie brudnych pieniędzy przyszło mi do głowy, jako pierwsze. Kartek rzeczywiście było kilkanaście. Dokładnie czternaście. Na każdej inny numer i inne nazwisko. Z uwagą przyglądałam się każdej.  Następna, na którą spojrzałam, wysunęła mi się jednak z rąk. Podniosłam ją i przyjrzałam się jeszcze raz. Nie miałam już żadnych wątpliwości. Było na niej imię i nazwisko Adama. Ojca Evy. I mojego ojczyma.

Co Adam miał z tym wspólnego? Czyj to numer konta? Jego? Czy to znaczy, że od początku jestem pionkiem w jakiejś bardziej skomplikowanej rozgrywce?

Luca. (Zakończone. Będzie korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz