13<poprawiony>

1.2K 66 22
                                    

Kolejne uderzenie bata spowodowało falę bólu, rozchodzącą się po całym ciele jeźdźca. Najgorsze było jednak to, że nie mógł się nawet obronić. Wokół nadgarstków i kostek były owinięte smokoodporne łańcuchy. Chłopak był zmęczony, głodny i odwodniony, co przy stracie takiej ilości krwi, tylko prosiło o utratę przytomności i chwilowe zapomnienie o cierpieniu. Jednakże jego oprawca bardzo skrupulatnie dbał, aby do tego nie doszło. Kolejny świst powietrza, kolejny cios zadany w odkryte plecy szatyna i kolejna strużka krwi, powolnie spływająca w kierunku podłogi. Czkawka wiedział, że gdyby nie łańcuchy, prawdopodobnie runąłby na ziemię. Ty razem Drago przeszedł samego siebie. Jeźdźcy zostali złapani trzy dni temu, a na wyspie znajdowali się od dwóch. Krwawdoń nie marnował czasu i najpierw pozostawiając chłopaka samemu sobie na cały dzień aż do tego momentu, w którym po 10h nieustannych tortur, postanowił się odezwać.

- Mógłbyś oszczędzić sobie cierpienia i pomóc mi- powiedział, łapiąc i unosząc podbródek jeźdźca, nawet nie starał się być delikatny.

- Znasz odpowiedź- odparł lekko zachrypniętym głosem dwudziestolatek. W tym czasie Drago wyciągnął sztylet i zaczął powoli przesuwać nim wzdłuż prawego ramienia Czkawki, wciąż trzymając jego twarz, na której pojawił się grymas bólu.

- Twój wybór- prychnął i wskazał na swoich sługusów, aby kontynuowali przerwane zajęcie.

W tym samym czasie pozostali jeźdźcy zostali zamknięci w celi. Wszyscy martwili się o swojego przywódcę, a przede wszystkim o przyjaciela.

- Jak mogłam do tego dopuścić. Mogłam wybić mu ten pomysł z głowy- mówiła załamana Ashley.

- Hej, już spokojnie. To nie jest twoja wina Ash. Wszyscy daliśmy się złapać w tą pułapkę- powiedziała jak najłagodniejszym tonem Alice, chociaż sama nie wiedziała co mają zrobić. Wcześniej to oni pomogli Czkawce, ponieważ nie zostali schwytani, natomiast teraz, znajdowali się w sytuacji bez wyjścia.

- Alice ma rację. Wszyscy jesteśmy winni. Nie pomyśleliśmy i daliśmy się złapać, ale to nie oznacza końca świata. Musimy tylko obmyślić plan ucieczki, wspólnie- odparł po krótkiej ciszy Magnus.

- Macie racje. Nie mogę się nad tym użalać w nieskończoność. Nie możemy pozwolić żeby Drago wygrał- odpowiedziała, już zdecydowanie podniesiona na duchu, szatynka.

- Jak słodko. Naprawdę myślicie, że się stąd wydostaniecie?- nagle usłyszeli ironiczny głos, należący do Krwawdonia. Jednakże ich wzrok, po chwili powędrował w zupełnie innym kierunku, a mianowicie za niego, gdzie dwójka strażników trzymała ledwo przytomnego i zakrwawionego chłopaka. Astrid z trudem zaczęła powstrzymywać łzy, a wszystkich innych po prostu zatkało. Natomiast szatynka podbiegła bliżej krat i natychmiast zaczęła krzyczeć.

- Jesteś potworem! Co on ci takiego zrobił?!

- Nie jestem potworem. Po prostu dbam o swoje interesy. A co on takiego zrobił? Urodził się. A ty lepiej nie pyskuj, bo źle to się skończy- po tych słowach na jego twarz wpełzł wredny uśmieszek.

- Będę robiła co zechcę! Nie będziesz mi rozkazywać!

- Sama chciałaś- powiedział i wzruszył ramionami. Następnie podszedł do szatyna, uniósł jego podbródek, tym samym zmuszając go do spojrzenia w jego oczy- Możesz podziękować swojej przyjaciółce- potem uderzył chłopaka w twarz, a gdy ten upadł na ziemię, kopnął go, w nadal odkryty brzuch. Na ten ruch Czkawka odruchowo złapał się za bolące miejsce, dając tym jeszcze większą satysfakcję swojemu oprawcy- Masz coś jeszcze do dodania?- zapytał, a kiedy spotkał wkurzone, a zarazem zaszklone oczy wojowniczki, jego uśmiech momentalnie się powiększył. Znowu odwrócił się w stronę swojej ofiary, złapał go za włosy i pociągnął do góry- Masz kilka godzin na przemyślenie mojej propozycji. Potem, będziemy się bawić inaczej- odparł i po chwili wrzucił szatyna do celi obok, a strażnicy, łańcuchami przyczepionymi do ściany, skuli mu ręce nad głową. Po czym odeszli w tylko sobie znanym kierunku.

- Czkawka!- krzyknęła Astrid, natychmiastowo podbiegając do krat z widokiem na jeźdźca. Zaczęła je szarpać, za wszelką cenę chciała się dostać do niego i mu pomóc. Dopiero czyjeś dłonie, umieszczone na jej ramionach zdołały ją od tego odciągnąć.

- Przestań. To nic nie da. Tylko zrobisz sobie krzywdę- usłyszała uspokajający głos Magnusa, który pomimo jej wyraźnego sprzeciwu, nie zamierzał wypuścić dziewczyny ze swojego uścisku. Po kilku minutach wszyscy się uspokoili. Blondynka przestała się rzucać, a Alice i Alex skończyli uspokajać roztrzęsioną Ash, która znowu zaczęła się obwiniać za dodatkowe cierpienie Czkawki.

- Co teraz.....- to pytanie zawisło w powietrzu i nigdy nie otrzymało odpowiedzi.

___________________________

Rozdział pojawił się tak, jak obiecałam. Pomyślałam trochę i uznałam, że będę pisała trochę krótsze rozdziału niż dotychczas, ale dzięki temu będę w stanie wstawiać je częściej. To chyba dobry pomysł? Przynajmniej mam taką nadzieję.

Cały rozdział pisany z trzeciej osoby. Chciałam spróbować czegoś nowego, ale nie jestem pewna, czy to jest coś, co polubię. Dobra, nie przedłużam.

Do następnego <3

03.08.2019

No bardzo mi się udało z tym częstszym wstawianiem rozdziałów xD 

Odkryć tajemnicę- historia smoczego jeźdźca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz