Czkawka
Obudziłem się w jakimś domku. Leżałem na łóżku, przez pierwszą chwilę nie wiedziałem co się stało, jak się tu znalazłem, ale minutę potem uświadomiłem sobie, że trafiła we mnie strzała. Chciałem wstać, chociażby usiąść, ale nie mogłem, po prostu nie miałem na to siły. Wspaniale! Mam nadzieję, że te objawy niedługo przejdą. Niespodziewanie do pomieszczenia weszła Ashley.
- Na Thora! Obudziłeś się!- krzyknęła z ulgą i radością w głosie.- Wszystko działo się tak szybko. Co się stało?
Tam byli łowcy, Ash. Zobaczyłem strzałę, która leciała w stronę Astrid, ale raczej nie w nią celowali- podsumowałem. Łowcy są na wyspie, to źle, bardzo źle. Mimo wszystko, nie chcę narażać całej wioski. W tym przypadku mieszkańcy są niewinni.
- Łowcy? Myślisz, że szukali ciebie?
- Nie wiem, ale podobno już raz tutaj byli. Przecież to oni dali Wandalom zatrute strzałki.
- Teraz się tym nie martw. Jak się czujesz?- nie lubię, gdy ktoś mi współczuję, chociażby dlatego, że wtedy zawsze widzę ból i smutek w oczach drugiej osoby, a nienawidzę wplątywania innych w moje problemy. Ale to nie zmienia faktu iż jestem bardzo wdzięczny moim przyjaciołom. Nieważne co im rozkażę, oni zawsze mi pomogą. Narażają dla mnie życie, a ja dla nich.
- Raczej dobrze, oprócz tego, że ledwo mogę się ruszyć. Coś musiało być w tej strzale...
- Cóż...- zaczęła. No super czyli nie jest aż tak dobrze. Jeśli będę musiał zostać tu jeszcze dłużej, to chyba skoczę z klifu. Chociaż to pewnie i tak nie zadziała, Bogowie nie wiadomo dlaczego, nie pozwalają mi opuścić tego świata. Może to i nawet lepiej? O czym ty myślisz Czkawka?! Skarciłem się w myślach.
- Ashley, co jest?
- Okazało się, że to smoczy korzeń, ale on nie daje takich objawów na ludziach, więc stąd ten mój niepokój- ona tego nie wiedziała, ale ja tak. Ta „cudowna" roślinka działa na mnie dość specyficznie, jestem po niej osłabiony, praktycznie nie mogę nic zrobić. I niestety, ostatnim razem, jak „spotkałem" się z Viggo Czarcioustym on się o tym dowiedział. Nie jest to dla mnie pocieszająca perspektywa, ale czasu nie cofnę.
- Tym się nie przejmuj. Nic mi nie będzie, ale kiedy to przestanie działać?- starałem się choć trochę ją uspokoić, ale chyba mi nie wyszło.
- Jak mam się nie martwić?! Skoro na wyspie są łowcy, a z nimi najprawdopodobniej ich przywódca, który chce cię dopaść? Po prostu nie chcę żeby stała ci się krzywda.
- Ja wiem, ale ja nie chcę narażać was. To moje sprawy i moi wrogowie, nie wasi ok?- powoli zaczynałem być zirytowany jej ciągłym opiekowaniem się mną. Jestem jej bardzo wdzięczny. Zawsze potrafi mnie pocieszyć, dodać mi otuchy. Jest dla mnie jak siostra, ale od Viggo niech się trzyma z daleka.
- Ok, nie będę się aż tak bardzo przejmować, ale ty masz mi obiecać jedno. Będziesz tutaj leżał i odpoczywał. Wstaniesz dopiero wtedy, kiedy będziesz w pełni sił, jasne?- przybrała stanowczy ton głosu, a to oznaczało, że wygrała. W takich momentach, nie przyjmowała sprzeciwu. Po za tym nie miałem wyboru, jestem chwilowo unieruchomiony.
- Jasne- odpowiedziałem lekko zniechęcony jej propozycją.
- Świetnie to my lecimy na zwiady, a ty leż- że co?! Jak ja jej nienawidzę! Czemu ona mi to robi, no czemu?! Przed chwilą mówiłem, że nie chcę ich narażać, a ta swoje. Ale niestety w tej chwili nie mogłem nic zrobić. Ugh!
- Co?! Ashley nie!- za późno, już wyszła.
Po około pół godzinie, smoczy korzeń przestał działać. Natychmiast wstałem z łóżka i zawołałem Szczerbatka.
CZYTASZ
Odkryć tajemnicę- historia smoczego jeźdźca.
FanfictionCzkawka ucieka ze swojej rodzinnej wyspy, Berk. Odlatuje wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem, który jest smokiem. Chłopak od zawsze próbował dowiedzieć się kim jest? Czy uda mu się to podczas jego podróży? Czy wróci kiedyś do domu...