14<poprawiony>

1.3K 63 15
                                    

Ashley

Byłam załamana. Pierwszy raz od dawna, nie wiedziałam co robić. Byłam kompletnie bezsilna. Co jeszcze bardziej mnie dołowało, a sam fakt, że to ja, przyczyniłam się do gorszego samopoczucia Czkawki, wcale mi nie pomagał. Przez ostatnie kilka godzin próbowaliśmy coś wymyślić, ale każdy nasz plan kończył się przegraną. Po pierwsze, nie wiedzieliśmy gdzie są nasze smoki. Po drugie, Szczerbatek nie może sam latać. Po trzecie, jak uwolnić Czkawkę?! Miałam wszystkiego serdecznie dość! Krwawdoń przegiął! Za pierwszym razem, nie miał poważniejszych obrażeń. Głównie były to ślady po biczowaniu i kilka śladów po sztyletach. A teraz? Teraz był nieprzytomny, cały od krwi. Ja już nawet nie odróżniałam tatuaży od ran! Ten człowiek mnie popamięta, oj zapamięta, już ja o to zadbam. Będzie błagał na kolanach żeby go zabrali do piekła! Z tego, jakże uroczego zamyślenia wyrwał mnie głos Śledzika.

- Może to niezbyt odpowiedni moment, ale.....- uciął na chwilę. Co trochę mnie zaniepokoiło. W końcu, co to mogło być za pytanie, że aż go przerażała wizja wypowiedzenia go na głos?- Czego Drago chce od Czkawki?- wydusił po chwili. Zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się takiego pytania. Nie wiedziałam, czy powiedzieć prawdę, czy kłamać. Przejechałam po wszystkich pytającym wzrokiem, a kiedy dostałam potwierdzenie, zaczęłam im to tłumaczyć.

- Cóż..... W zasadzie to my też zbyt dużo nie wiemy, ale pewnym jest, że ten psychol chce się dowiedzieć gdzie jest smocze leże. Miejsce, w którym przebywa ich król.

- Mówiliście, że to Szczerbatek jest władcą- odezwała się Szpadka. Nie miałam siły na tłumaczenie im tego, więc wskazałam na Magnusa, aby ten kontynuował za mnie.

- Szczerbatek jest ich alfą. Słuchają go i wykonują jego rozkazy, ale prawdziwą kontrolę ma Oszołomostrach. Największy żyjący smok na świecie. Potrafi kontrolować ich umysły. Z opowieści Czkawki wiemy tyle, że to dzięki niemu odkrył, że jest Smoczym księciem- kiedy zakończył, wysłałam w jego kierunku dziękujący uśmiech. Chociaż z tego uśmiechu to wyszedł raczej grymas. Nagle dotąd nieświadomy szatyn nieznacznie się poruszył. Wywnioskowałam to po brzdęku kajdan okalających jego nadgarstki.

Czkawka

Musiałem zamrugać kilka razy żeby przyzwyczaić oczy do panującego półmroku. Poczułem ciężar na moich rękach, byłem skuty. Widziałem, że nie jestem w sali tortur. Chociaż, tak na dobrą sprawę to nie widziałem nic, oprócz zarysu moich nóg. Powoli podniosłem głowę i oparłem ją o ścianę za mną. Wtedy zobaczyłem rozmazane kontury postaci, ale dobrze wiedziałem kto to był. Po chwili usłyszałem dobrze znany mi głos. W tamtym momencie kamień spadł mi z serca. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby im coś się stało. Mimo wszystko czułem się źle z tym, że mnie widzą w takim stanie. Nie chodziło tu o moją dumę, czy coś takiego. Wiedziałem, że Ashley się o wszystko obwinia, a ja cieszyłem się, że Drago uderzył wtedy mnie, a nie ją.

- Czkawka?- zapytała wyraźnie zmartwionym głosem.

Byłem słaby, dobrze to wiedziałem. Strasznie bolała mnie głowa, nie wspominając o moich plecach albo brzuchu. Chciało mi się pić, co niestety skutkowało silnym bólem gardła, ale musiałem chociaż udawać, że nie jest aż tak źle. Wtedy straciliby nadzieję, a to było ostatnie czego potrzebowali. Z trudem lekko się podniosłem i ułożyłem trochę wygodniej.

- Czkawka? Halo? Słyszysz mnie?- mówiła co raz bardziej łamiącym się głosem.

- Tak- mój głos był zachrypnięty i dość cichy, ale wciąż chciałem utrzymać pozory.

- Co?

- Tak Ashley. Słyszę cię. Nie obwiniaj siebie za to, proszę- powiedziałem, chociaż palące gardło dawało o sobie znać.

- Jak się czuj....- usłyszałem Astrid. Najwidoczniej ona również uznała to pytanie za głupie, ponieważ przerwała w trakcie mówienia. Jednakże postanowiłem odpowiedzieć.

- Jest lepiej, naprawdę. Nic mi nie będzie, ale postarajcie się, nie dawać Drago powodów żeby skrzywdził was- czułem, że długo już sobie nie pogadam. Plus był taki, że rzeczywiście było trochę lepiej. Wzrok mi się wyostrzył i teraz widziałem normalnie. Naszą rozmowę przerwał odgłos kroków, definitywnie zdążających w naszym kierunku. Spojrzałem na drzwi. Wszedł przez nie, wysoki, dobrze zbudowany, brunet o piwnych oczach i znaku na brodzie. Miałem dziwne wrażenie, że skądś go kojarzę, ale jak na złość, nie mogłem sobie nic przypomnieć. Jednak mężczyzna otworzył moją celę i wszedł do niej. Pierwszą moją myślą było to, że Krwawdoń wysłał go po mnie, abym poszedł na "zabawę". Od razu to odtrąciłem. Nie przysłał by jednej osoby, a po za tym przyszedł by osobiście żeby jeszcze bardziej uświadomić mi, że to on ma przewagę. Brunet trzymał w rękach tacę, prawdopodobnie z piciem i jedzeniem. Najpierw podszedł do krat przede mną i przesunął tackę przez kraty do pozostałych więźniów, a potem odwrócił się i uklęknął przede mną. Zmarszczyłem brwi, kiedy zbliżył dzbanek do mojej twarzy. Kiedy poczułem ostry i mdlący zapach,odruchowo odwróciłem głowę. Wyczułem w tym Smoczy korzeń, śladowe ilości, ale jednak.

- Czkawka, proszę- odezwał się. Ponownie zwróciłem głowę w jego kierunku i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Po pierwsze, dlaczego zwraca się do mnie po imieniu, a po drugie, dlaczego prosi? Tak naprawdę, mógł bez problemu zmusić mnie siłą, do wypicia tego.- Drago powiedział, że taka ilość ma sprawić żebyś nie próbował się bronić i nie robił żadnych problemów- nadal nic nie mówiłem, tylko patrzyłem się na niego jak na idiotę. Ten jego argument był naprawdę bardzo przekonujący. Wyczujcie ten sarkazm.- Pomogę wam, uwolnię ich, obiecuję, ale musisz wypić, bo szef od razu wyczuje zdradę- to zdanie wypowiedział tuż nad moim uchem. Przypomniałem sobie skąd go znałem. Lekko skinąłem głową i wypiłem. Było ohydne. Pomimo małej dawki tego świństwa, woda była gorzka. Od razu się skrzywiłem i zacząłem kaszleć, ale to drugie było spowodowane długotrwałym brakiem spożywania jakichkolwiek płynów. Po tym rozkuł moje nadgarstki, a ja mimowolnie podparłem się nimi o podłogę żeby nie upaść. Chociaż nawet to sprawiało mi problemy, trzeba przyznać, Drago przeszedł samego siebie.

- Eret?- zapytałem półgłosem.

- Zgadłeś. Za parę minut pewnie zrobisz się senny, a jeżeli ból głowy się nasili, weź to- podał mi do ręki niedużą fiolkę z jakimś płynem.- Powinno pomóc- odparł po chwili.

- Dzięki, ale dlaczego to robisz?- nadal byłem co do tego nieufny.

- Uratowałeś mi życie, nie zapomnę ci tego. Na razie mogę zrobić tylko tyle, więc najpewniej zaliczysz jeszcze jedno spotkanie z szefem. Jeśli cię to pocieszy, nie planuje twojej śmierci, przynajmniej na razie, a smoki są całe. Siedzą zamknięte w klatkach. Drago kazał przekazać, że masz jeden dzień wolnego. Niestety jutro też będziesz musiał wypić ten korzeń- przytaknąłem lekko głową. Nieważne co będę musiał zrobić. Żeby ich uratować mogę nawet zginąć. Same informacje trochę poprawiły mój humor, szczególnie ta, która dotyczyła smoków. Szczerbek jest cały, to najważniejsze- pomyślałem.

- Nie skupiaj się na mnie. Pomóż im i smokom- powiedziałem szeptem i wskazałem głową na moich przyjaciół.

- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć- powiedział, po czym wyszedł z więzienia. Byłem mu wdzięczny. Gdyby nie on, pewnie nawet nie było by szans na ucieczkę. Po chwili, rzeczywiście poczułem się bardziej senny, ale ból głowy nie brał na sile, a to był pocieszający znak. Przeniosłem swój cały ciężar ciała na ścianę i cicho westchnąłem. "Czeka cię jeszcze jedno spotkanie z szefem", ciekawe co wymyśli tym razem?- zapytałem w myślach i oddałem się w objęcia Morfeusza.

___________________________________________

*oddać się w objęcia Morfeusza- pójść spać

Muszę serdecznie podziękować Todoroki-Shoto1 Gdyby nie ona, ten rozdział wyglądałby zupełnie inaczej. Dzięki, jesteś kochana! :*

Mam nadzieję, że rozdział się podoba.

Do następnego <3 


Odkryć tajemnicę- historia smoczego jeźdźca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz