Przez spotkanie z Viggo kompletnie zapomniałem o Astrid. W sumie miałem jeszcze trochę czasu. Słońce dopiero zaczynało wschodzić, więc przez najbliższe dwie godziny dziewczyna będzie trenowała gdzieś w lesie. Przez całą noc myślałem o Smoczym oku. Nie mogłem go oddać Viggo, to byłoby zbyt niebezpieczne. Nie ulegało również wątpliwości, że współpracuje z Drago. Już od dawna chodziły pogłoski, iż zaczęli się dogadywać. No tak, nic nie jednoczy bardziej niż wspólny wróg. Po kilku godzinach udało mi się wymyślić plan, może nie doskonały, trochę szalony, ale jedyny, który mógłby zakończyć tyranię Krwawdonia. Najpierw muszę zwołać zebranie. Tydzień to mało, ale zawsze coś.
Jednak na razie trzeba się zająć inną kwestią. Urodziny Astrid. Dziś wieczór zostanie zorganizowane przyjęcie niespodzianka, muszę ją zająć do tego czasu. Potem pogadać z wodzem. Jutro przeprowadzić naradę. Super, na pewno się uda.
Nie myśląc więcej udałem się do stajni po Szczerbatka i Wichurę. Ponad dziesięć minut zajęło mi znalezienie blondynki. Ćwiczyła rzucanie toporem. Naprawdę nieźle jej szło, szczególnie po treningach z Alice. Bez wątpienia rudowłosa była najlepszą nauczycielką jaką kiedykolwiek poznałem.
- Rzucasz pod złym kątem. Twoja ręka jest za bardzo obciążona i broń zwalnia- powiedziałem lądując niedaleko dziewczyny. Odwróciła się błyskawicznie i już miała rzucić, ale najwyraźniej zdała sobie sprawę, że to tylko ja.
- Czkawka? Co tu robisz?
- Patrzę- podszedłem do niej i pomogłem ustawić się w odpowiedniej pozycji. Kiedy rzuciła ostrze poleciało dalej, celniej i szybciej. Uśmiechnąłem się zadowolony.
- Chodź, mam niespodziankę.
Oboje wsiedliśmy na smoki i po chwili odlecieliśmy. Blondynka cały czas próbowała się dowiedzieć dokąd zmierzamy i dlaczego. Po kilku minutach milczenia z mojej strony chyba wreszcie zrozumiała, że niczego się nie dowie i zamilkła.
Astrid
Powoli oddalaliśmy się od Berk. Nie miałam pojęcia dokąd zabiera mnie Czkawka. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało. Miło będzie spędzić trochę czasu we dwoje.
Nie będę ukrywać, że szatyn mi się podobał. Był wysoki, umięśniony, ale wcale się tym nie przechwalał. Miał cudowne, szmaragdowe oczy, a piegi tylko dodawały mu uroku. Do tego był opiekuńczy i odważny. Po prostu ideał. I właśnie dlatego nie miałam u niego szans. W dzieciństwie poniżałam go i biłam. Co prawda mówił żeby nie roztrząsać starych ran, ale wiedziałam, że gdzieś w głębi duszy nadal chowa do mnie urazę, nawet jeśli niewielką.
Po kilkunastu minutach lotu na horyzoncie zaczął pojawiać się zarys wyspy. Niedługo potem znaleźliśmy się na tyle blisko, abym mogła dostrzec jej piękno. Ląd wyglądał jak z bajki. Wyspa była nieduża, ale wyjątkowo urokliwa. Bujne, zielone lasy otoczone lazurową wodą. Doliny poprzecinane, lśniącymi od promieni słońca, rzekami, upstrzone wielobarwnymi kwiatami, które przyciągały swoim zapachem nawet z tak dużej odległości. Nie mogłam uwierzyć, że tak cudowne miejsce znajdowało się zaledwie pół godziny od mojego domu.
Wylądowaliśmy przy rzece. Nie mogłam zatrzymać słów zachwytu, wypływających z moich ust. Jeszcze nigdy nie widziałam cudowniejszego miejsca.
Niedługo potem znalazłam się w wodzie. Moje ubranie było całe mokre. W ramach zemsty za wepchnięcie mnie do niej pociągnęłam Czkawkę za nadgarstek, gdy chciał pomóc mi wyjść. Cudowna zabawa. Chlapaliśmy się jak małe dzieci. Nie pamiętam kiedy ostatnio nie myślałam o zbliżającej się wojnie.
***
- Czkawka?- zapytałam, leżąc na trawie w promieniach słońca.
- Hm?- odpowiedział zwracając na mnie swoją uwagę.
- Dlaczego mnie tutaj zabrałeś?- nie powiedział praktycznie nic odkąd tu przybyliśmy, a ja byłam bardzo ciekawa o co tak naprawdę chodzi.
- Po drugie, żeby trochę odpocząć, a po pierwsze i najważniejsze- urwał. Wstał i podszedł do Szczerbatka. Również się podniosłam. Czkawka wyjął ze swojej torby małe, drewniane pudełeczko. Wręczył mi je i powiedział:
- Wszystkiego najlepszego.
Otworzyłam niepewnie pakunek i zaniemówiłam. W środku znajdował się srebrny naszyjnik w kształcie głowy Wichury, a jako oko służył kawałek szafiru.
- Podoba ci się?- zapytał niepewnie, a ja dosłownie rzuciłam mu się na szyję.
- Jest cudowny! Sam go zrobiłeś?- przytaknął, zabrał błyskotkę z mojej ręki i założył mi ją. Odwróciłam się twarzą do niego i spojrzałam w jego oczy. Dlaczego on musi być taki wysoki? Podniosłam się delikatnie na palcach. Chcę tego? Mogę go pocałować?
- Astrid, ja...- zaczął niepewnym tonem. Odsunęłam się delikatnie i ukryłam twarz w dłoniach. Jak mogłam pomyśleć, że on mnie lubi?!
- Przepraszam- szepnęłam.
Czkawka
Gdy się ode mnie odsunęła poczułem ogromne wyrzuty sumienia. Nie chciałem jej zranić. Prawda była taka, że ja sam nie wiedziałem co czuję. Na pewno było to coś więcej niż przyjaźń, ale nawet jeśli, to teraz nie mogę o tym myśleć, muszę zająć się Drago. Mimo to, szybko podszedłem do dziewczyny i złapałem delikatnie jej nadgarstki.
- Astrid, nie o to mi chodziło. Przepraszam, nie chciałem żebyś była smutna. Ja po prostu sam nie wiem co czuję, a teraz wszystko się skomplikowało, Drago, wojna i mnóstwo innych rzeczy...- zacząłem się tłumaczyć. Nie miałem pojęcia co powiedzieć. To jej urodziny, nie powinna się smucić.
- Ok, Czkawka. Spokojnie. Nie musisz się tłumaczyć. Wiem, że masz teraz dużo na głowie i rozumiem to. Jesteśmy przyjaciółmi, nie chcę żeby to przepadło. Dajmy sobie czas. Najpierw wygramy wojnę- powiedziała spokojnie, ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Najpierw zajmiemy się twoimi urodzinami.
Przez następne kilka godzin rzucaliśmy toporem do celu, pokazywałem Astrid sztuczki na Szczerbatku i wiele innych. Nim się obejrzałem, słońce chyliło się ku zachodowi, a to oznaczało powrót.
Dolecieliśmy z powrotem na Berk. Smoki ruszyły zająć się sobą. Powiedziałem blondynce, że mam jeszcze jeden prezent, który czeka w twierdzy. Gdy byliśmy już na miejscu, otworzyłem wrota i wtedy wszyscy naraz krzyknęli:
- Wszystkiego najlepszego!
___________________________
Nareszcie nowy rozdział. Nie jest super wybitny ani specjalnie długi, ale myślę, że nie wyszedł źle.
Do następnego!
CZYTASZ
Odkryć tajemnicę- historia smoczego jeźdźca.
FanficCzkawka ucieka ze swojej rodzinnej wyspy, Berk. Odlatuje wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem, który jest smokiem. Chłopak od zawsze próbował dowiedzieć się kim jest? Czy uda mu się to podczas jego podróży? Czy wróci kiedyś do domu...