15<poprawione>

1.3K 67 20
                                    

Czkawka

- Kim on jest?- usłyszałem pytanie Alice.

- Ma na imię Eret. Kiedyś uratowałem go i pomogłem dojść do siebie- powiedziałem szeptem żeby tylko oni mnie usłyszeli. Trochę nierozważnie rozmawiać o zdradzie kogoś z drużyny twojego wroga, ale musiałem im wyjaśnić, że mogą mu ufać. Przynajmniej taką mam nadzieję.

- I my mamy mu tak po prostu zaufać? Błagam cię, Czkawka. Jesteśmy na terytorium Drago. A co jeśli mówi tak żebyś nie sprawiał problemów? Żebyś rzeczywiście mu zaufał i powiedział coś, czego nie powinieneś?- odpowiedziała Ashley.

- Ona ma rację. Nie możemy mu od tak zaufać- dopowiedział Magnus.

- Jeśli kłamie, wykorzystamy mój pomysł. Po za tym w obecnej sytuacji to może być nasz jedyny ratunek- powiedziałem, możliwie jak najspokojniej. Miałem plan, który na pewno by się udał, ale wiedziałem, że jeśli go wykorzystam śmierć poniesie nie tylko mnóstwo ludzi, ale również smoków. Użyję go tylko w ostateczności.

- Może nas oświecisz- zaczął Alex.

- Nie. Na to jeszcze przyjdzie czas. Wiem, że jesteście źli....- niestety, nie dane mi było dokończyć, ponieważ do więzienia weszło czterech strażników. Jeden z nich wszedł do mojej celi, a reszta zaczęła skuwać moich przyjaciół. Po chwili ja również miałem skute ręce za plecami. Zaprowadzili nas na główny plac, na którym czekał Drago.

- Zabierzcie ich na salę- powiedział po chwili ciszy. W tym momencie naprawdę się bałem. Nie o siebie, a właśnie o nich.

- Co zamierzasz zrobić?- zapytałem z wyraźnym gniewem w głosie i spojrzałem na niego.

- Mam pewien pomysł. A teraz.... daje ci ostatnią szansę na przyjęcie mojej propozycji- zwrócił się w moją stronę.

- Jesteś aż takim idiotą żeby nie móc przyswoić takiej prostej informacji- odpowiedziałem sarkastycznie, za co oberwałem w twarz. Umiał przywalić, ale mnie to nie ruszało. Wyplułem krew i z powrotem skierowałem swój wzrok na Krwawdonia. Nie bałem się go i z pewnością nie zamierzałem mu ulegać.

- Pożałujesz tego- po tych słowach skinął głową na swoich żołnierzy. Po dziesięciu minutach znów pojawili się w zasięgu naszego wzroku. Na twarzy Drago pojawił się zwycięski uśmieszek, a ja zamarłem.

- Czkawka, nic im nie mów. Nieważne co się będzie działo.

- Nie zrobisz tego- syknąłem w stronę tego psychopaty.

- Przekonajmy się- dał znak ręką, że mogą zaczynać. Padł pierwszy strzał z bata, potem drugi, trzeci.... Próbowałem się wyrwać, ale moje starania szły na marne. Smoczy korzeń mnie osłabił, a dwójka strażników trzymających mnie za ramiona, wcale tego nie ułatwiała.

- Sczerbatek! Nie! Przestań! Błagam, nie rób mu krzywdy!- krzyczałem. Wyrywałem się. Mimowolnie po moich policzkach płynęły łzy. Ta chwila słabości sprawiła, że Drago wiedział iż ma mnie w garści, ale nadal nie zamierzałem mu nic mówić. Nie mogłem patrzeć jak go krzywdzą, jak torturują mojego najlepszego przyjaciela. Chciałem odwrócić głowę, ale siłą mi to uniemożliwił. Po kilku minutach przestałem walczyć, przestałem krzyczeć. Spuściłem głowę i już miałem przegrać kiedy usłyszałem Mordkę. Bał się, bał się tak samo jak ja, słyszałem to w jego głosie.

- On mnie nie zabije. Nic nie mów!- potem kolejny ryk bólu dotarł do moich uszu. Pokręciłem głową. Mimo, że przestali go bić, na mojej twarzy wciąż widniały łzy. Nie byłem wściekły na Krwawdonia. W tamtej chwili obwiniałem tylko i wyłącznie siebie. To przez moją głupotę jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Nawet nie wiem czy pozostali są cali, czy im coś zrobili, czy jeszcze żyją. W mojej głowie był istny chaos. Nie potrafiłem poukładać myśli ani wymyślić czegoś sensownego. Nagle Drago złapał moje włosy i mocno pociągnął w tył, przez co byłem zmuszony patrzeć prosto na ten jego krzywy ryj. Poczucie winy odeszło na bok. Nienawidziłem tego gościa. Za to co robił mi, smokom i moim przyjaciołom. Miałem szczerą ochotę wbić mu nóż w gardło i patrzeć jak się wykrwawia.

Odkryć tajemnicę- historia smoczego jeźdźca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz