A Wina Jednej

621 50 7
                                    

Kolejny łyk.

Uliczki Paryża w tą noc błyszczały tak pięknie. Prawie równie tak pięknie jak wieża eiffla. Ale dzisiaj... Nie umiałem się tym cieszyć. Dzisiaj... musiałem się skupić.

Ty lepiej nic nie mów! I tak wszyscy wiemy, że nie wymyślisz nic dobrego! Tylko seks ci w głowie! Za grosz kultury!

Nie dotykaj go! Nie chcemy gwałtu na konferencji!

Może po prostu wyjdź? Nie chcemy tutaj takich jak ty. Pedał!

Biedny Kanada... Czy aby ten zboczenie mu kiedyś czegoś nie zrobił?

Nie zdziwiłbym się gdyby się sprzedawał. Pewnie nawet nie bierze pieniędzy! Robi to dla przyjemności!

Francjo! Na mocy danej mi przeze mnie czyli przez Hero, masz zakaz dotykania kogokolwiek! Nawet jeśli to ma być twój przyjaciel!

O czym ty mówisz? On nie ma przyjaciół.

Odzywki w kierunku mnie padały często ale... Nie w takiej ilości. Do tego... Wszyscy. Bez wyjątku. Antonio, Gilbert, Artur, Alfred, Ivan, Ludwig... Matthew.

Przecież nie jestem pedofilem! A Matthew był dla mnie jak syn! Dalej jest! Co się stało?

Czy coś zrobiłem? Po pijaku? Dlaczego wszyscy są przeciwko mnie? Dlaczego?

Nie zaprzecze, że jestem zboczony! Taki jestem! Ale każdy o tym wie. Każdy wie. Każdy zdaje sobie sprawę, że to nic uczuciowego. Po prostu... Taki jestem.

Może to dlatego, że myślę, że ktoś rzeczywiście poczuje się oczarowany? I w końcu ktoś w końcu okaże mi jakiekolwiek uczucia?

Ile to ja miałem wyznań. Ile razy próbowałem pokazać komuś, że cierpię. Proste pocieszenie. Pokazanie, że ktoś mnie kocha.

Nawet nie romantycznie! Jako przyjaciele, kompana, kogokolwiek...

Starałem się wtedy tak bardzo żeby oni wszyscy zauważyli, że to nie moje codzienne gadanie. Że to coś więcej...

Ale przecież nawet moja siostra nigdy nie powiedziała mi, że mnie kocha. Dlaczego mam oczekiwać, że ktokolwiek inny to powie?

A mój synek? A on? Przecież kiedy był mały tyle razy mu to powtarzałem... Nawet kiedy przejął go Anglia. Ile razy go odwiedzałem? A listy? Czy zapomniał?

Artur? Ten którego uważałem za przyjaciela? Te kłótnie? Przecież... To miało być normalne. Przecież przyjaciele tak robią, prawda?

Antonio? Antonio który przychodził do mnie gdy Romano był na niego zły? Gdzie on teraz jest?

Gilbert? Który śmiał się ze mnie dzisiaj, a niedawno wyżalał mi się na ramieniu?

Ameryka... Ameryka którego wspierałem. Który był dla mnie drugim synem. Którego kochałem tak mocno.

I wszyscy inni których miałem za przyjaciół.

I ci wszyscy którzy wiedzą co się działo pod okupacją niemiecką. Jak oni wszyscy mogą oskarżać mnie o gwałt?

Od tych wspomnień jedzenie które jadłem na kolacje podeszła mi pod gardło. Szybko ulotniłem się do łazienki i zwymiotowałem. Po wypróżnieniu żołądka wróciłem na balkon.

Czemu inni nie są tak nazywani? Czemu tylko moje niedoskonałości są wytykane?

Z moich oczu zaczęły lecieć pojedyńcze łzy. Zmęczony dzisiejszymy wydarzeniami poszedłem spać. Zobacze co przyniesie jutrzejsze spotkanie.

I znowu to samo. Kiedy tylko się pojawiłem, nikt nie odpowiedział na moje powitanie. Jakbym nie był tego godny. Tylko spojrzenia przepełnione lodem.

Siadam na swoim miejsce i po prostu czekam na początek spotkania. Niedługo potem wszyscy przychodzą i można zaczynać.

Jest spokojnie. Nikt nic nie mówi na mój temat a i ja siedzę cicho. To lepsze niż te okropne słowa.

Kiedy przychodzi kolej na moją wypowiedź jestem po prostu pominięty. Kiedy próbuję jednak coś powiedzieć, słyszę krzyki niektórych krajów mówiące, o tym jak bardzo nie chcą słuchać głosu gwałciciela.

W końcu spotkanie do przerwy przeżywam w ciszy i słyszę tylko czasami bluzgi na mój temat.

Kiedy mija określony czas i ustalona jest przerwa ide lekko za grupą kraji. Kiedy wszyscy idą prosto ja skręcamy w prawo i zmierzam do wyjścia. Nie ma sensu.

Nie idę na następne spotkanie. I na następne. Nie chodzę już wogóle na spotkania. Po co? To nie ma sensu.

Mało jem. Chyba schudłem. Moje włosy sięgają już tali ale nie zamierzam ich ścinać. Nie ma poco. Brodę gole, ale to tylko dlatego bo jest denerwująca. Staram się nie wychodzić z domu. Tylko śpię.

Sen jest przyjacielem. Sen nie ocenia. Jest spokojny i daje chwilowy spokój.

Często też zamykam się w swoich myślach. Ciekawe czy ktoś o mnie myśli.

Jakkolwiek. Zapewne obojętnie. Przecież wszyscy mnie nienawidzą. Widziałem niedawno Anglie. Wydawało się... Poniekąd zdziwiony, że mnie widzi. Akurat tego dnia pojechałem na trochę dłuższą wycieczkę gdzieś nad wybrzeże Belgi. Już niepamiętam. Pamiętam tylko nienawistne zielone oczy i słowa.

Co tu robisz?! Co chcesz zrobić Belgi?! Już ci się burdel znudził?! Za mało płacą?!

Błąd wyjścia poza granice kraju popełniłem jeszcze tylko raz. Dalej czuje rękę na moim policzku.

Od tego czasu już nie wychodzę. Nie ma sensu. To zbyt mocno boli. Uciskanie w klatce piersiowej już nie ustaje. Jest tam cały czas.

Dni mijają. Nic się nie dzieje. I wtedy słyszę pukanie. Kto to? Poczta?

Wstaje i idę do drzwi. Kiedy je otwieram czuje uderzenie. Pali mnie kolejny raz skóra na policzku. Moim oczom ukazuje się zapłakana twarz Węgier. Słyszę tylko krzyki o gwałcie na jakiejś mikronacji.

Staram się wytłumaczyć, że nie mam z tym nic wspólnego ale mnie nie słucha. Słyszę tylko te dwa słowa, po czym już jej nie ma.

Nienawidzę cie!

Czym się zasłużyłem na cierpienie. Za co jestem tak bardzo karany? Czy ktoś raczy mi kiedykolwiek odpowiedzieć?

A wina jest jednej plotki. Plotki, która została podkoloryzowana i przekazana dalej. Potem ktoś po pijaku coś powiedział, ktoś inny to podłapał i inni zaczęli wierzyć.

I jedno życie jest już skończone.

To uczucie gdy masz zamówienia ale nachodzi cie wena na jakieś dziwactwa. Konstruktywna krytyka mile widziana zawsze.

One Shoty-Czyli to czego najwięcej Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz