#8

421 15 5
                                    

- Byłaś kiedyś w Portland Japanese Garden*?- zapytał mnie szatyn, gdy razem wsiadaliśmy do jego samochodu.

- Niestety nie, ale Megan mówiła mi nie raz, że jest tam ślicznie.- odpowiedziałam szybko na pytanie, a na twarzy mojego towarzysza pojawił się ciepły i uroczy uśmiech.

- Dobrze się składa, bo to właśnie tam zabieram Cię na naszą randkę.- rzuca zadowolony Charlie, przez co prawie zakrztusiłam się powietrzem. Czuję jak moje policzki stają się ciepłe, a ręce coraz bardziej się pocą. To jest randka?! Myślałam, że przyjacielskie spotkanie! Nie twierdzę, że szatyn nie jest przystojny ( jego uroda często mnie wręcz onieśmiela), ale nie byłam przygotowana na taki zwrot akcji! Właściwie to jeszcze nigdy nie byłam na żadnej randce, przez co nie mam pojęcia jak się mam teraz zachować. Nie chcę zrobić czegoś głupiego i zbłaźnić się w oczach szatyna. Przed wyjazdem chłopaka bardzo się przyjaźniliśmy i mówiliśmy sobie wszystko, a nasze rozmowy schodziły ma przeróżne tematy. Całkowicie ufałam chłopakowi, więc znał każdy mój sekret. Wiele nas łączyło i oboje nie wyobrażaliśmy sobie,aby nasza relacja mogła ulec jakiejkolwiek zmianie. Po wyjeździe Charliego przez bardzo długi czas nie mogłam się pozbierać i czułam się strasznie samotna. Brakowało mi go każdego dnia, coraz mocniej. Na szczęście reszta moich przyjaciół, pomogła mi się otrząsnąć i zebrać do kupy.

- A więc to randka..- stwierdziłam półgłosem i spojrzałam na chłopaka speszona. Naprawdę nie wiedziałam co mam teraz powiedzieć. Szatyn widząc moje zakłopotanie zaśmiał się uroczo i położył swoją dłoń na mojej.

- Sophia ja tylko żartowałem.- wyjaśnia po chwili mój towarzysz, ciągle się śmiejąc.- Chociaż możemy nazywać to randką, nie będę wcale narzekać.- dodaje szybko i puszcza mi oczko, przez co na moich policzkach pojawiają się delikatne rumieńce.

Resztę drogi, która trwała mniej więcej 20 minut spędziliśmy na słuchaniu muzyki, lecącej w radiu. Pomimo tego, że żadne z nas nie odzywało się, nie czułam skrępowania, a cichy śpiew chłopaka poprawiał mi humor.

Charlie zaparkował samochód, a następnie razem ruszyliśmy w stronę wejścia do ogrodu.

- Poproszę dwa bilety.- mówi szatyn, podając odpowiednią sumę pieniędzy kasjerce. Dziewczyna za ladą dokładnie przyjrzała się chłopakowi i posłała mu uśmiech, nie zwracając na mnie nawet najmniejszej uwagi.

- Oczywiście.- rzuca blondynka wypinając się, eksponując w ten sposób swój ogromny biust. Zirytowana przewracam oczami i zerkam na szatyna, stojącego obok. Charlie ani razu nie popatrzył na jej "walory", a jedynie chwycił mnie za rękę i pocałował ją czule. Widząc jego poczynienia kasjerka prychnęła pod nosem i podała nam dwa bilety. Wygrałam suko.

Weszliśmy na teren ogrodu, a ja od razu zrozumiałam co miała na myśli Megan, mówiąc, że to raj. Wszystko razem wyglądało magicznie i pięknie, a ja poczułam się jakbym naprawdę znajdowała się Japonii.

- Jak tu jest cudownie..- stwierdzam cicho, rozglądając się na boki. Piękne rośliny, małe jeziorka, niewielkie mosty i wodospady budowały w tym miejscu niesamowity, tajemniczy klimat, co naprawdę zapierało dech w piersiach.

Przechadzaliśmy się po ogrodzie w ciszy i oglądaliśmy to cudo natury. Chłopak nadal nie puszczał mojej dłoni, przez co cały czas towarzyszyło mi przyjemne uczucie.

Wreszcie usiedliśmy na jednej z ławek, aby odpocząć i porozmawiać na różne tematy, głównie dotyczące szkoły i znajomych chłopaka. Byłam ciekawa jak Charlie radzi sobie w nowym otoczeniu i miałam nadzieję, że wszystko jest już dobrze. Poczułam wielką ulgę, gdy dowiedziałam się, że szatyn na nowo próbuje poukładać sobie życie i naprawdę dobrze mu to wychodziło.

- Jeśli tylko byś chciała, możesz do mnie kiedyś przyjechać. Wiesz przecież, że babcia ma dodatkową sypialnie dla gości więc miejsca jest sporo. Przedstawiłbym Ci moich znajomych i pokazał kilka ciekawych, nowych miejsc w mieście.- mówi uśmiechnięty szatyn, na co ochoczo kiwam głową. Uwielbiam jego babcię i dziadka, ponieważ zawsze traktowali mnie jak swoją wnuczkę. Jak byliśmy młodsi, Charlie i ja często wyjeżdżaliśmy do nich na wakacje, a czas spędzony z tymi ludźmi był niesamowity. Jego dziadek zabierał nas na ryby i uczył jak złowić najlepsze okazy. Natomiast babcia chłopaka pokazywała nam jak się jeździ konno.

- Z największą przyjemnością.- rzucam szybko, uśmiechając się do chłopaka. Naprawdę bardzo mi go brakowało.- Mam nadzieję, że pani Eleonor nadal robi swoją popisową zapiekankę.

- Oczywiście, że tak. Jedno słowo na temat potrawy, a babcia już jest w kuchni, w poszukiwaniu wszystkich potrzebnych składników.- mówi szatyn przez śmiech. Ta radość w jego oczach to najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Cieszyłam się, widząc go takiego szczęśliwego, ponieważ przed wyjazdem chłopak ciągle był smutny lub wkurzony. Wszystko co się wtedy wydarzyło mocno odbiło się na szatynie.

- Tęskniłam za Tobą Charlie.- szepnęłam w stronę chłopaka, na co on posłał mi delikatny uśmiech i przybliżył się do mnie.

- Ja za Tobą też Sophia, nawet nie wiesz jak bardzo.- stwierdził po chwili, gładząc dłonią mój policzek. Chłopak pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moich ustach, czego w ogóle się nie spodziewałam. Siedziałam przed kilka sekund w bezruchu i dopiero po chwili oddałam pocałunek szatyna.- Poczułaś coś?- dodał cicho Charlie, patrząc mi prosto w oczy. Nie wiedząc, czy dobrze robię, pokręciłam przecząco głową, nie chcąc okłamywać przyjaciela.- Całe szczęście, bo ja też nie.- rzuca po chwili rozbawiony chłopak, na co oboje zaczęliśmy się śmiać.- Jakbym całował własną siostrę.

- Głupek.- stwierdzam szybko, kręcąc głową na boki.- Bałam się, że ty poczułeś coś innego, prawie mi serce stanęło z nerwów!

- Nie dramatyzuj tak Sophi.- przewraca oczami chłopak z rozbawieniem.- To tylko mały całus, przecież ci się nie oświadczyłem.- dodaję, dalej się śmiejąc.

- Idiota, a co jeśli któreś z nas coś by poczuło?- pytam unosząc jedną brew. Chłopak udawał, że się głęboko zastanawia nad odpowiedzią, ale za dobrze go znam i wiem, że po prostu sobie żartuje.

- To było by straszne.- odrzekł po chwili, udając poruszonego.- A tak na prawdę, jeśli Ty coś byś do mnie poczuła, to nigdy nie złamał bym Ci twojego cudownego serduszka. Zapewne twoje uczucie byłoby na tyle zaraźliwe, że straciłbym dla Ciebie głowę. Starałbym się być dla Ciebie jak najlepszy, bo właśnie na to zasługujesz malutka.- po tych słowach naprawdę poczułam, że chłopakowi na mnie zależy. Jeszcze nigdy nie usłyszałam czegoś takiego.

- Boże Charls, ale ty jesteś uroczy.- rzuciłam się na chłopaka i przytuliłam go mocno, na co szatyn szybko odwzajemnił gest i zaczął się cicho śmiać.

- Urok osobisty kochana.- stwierdził szybko, odsuwając się ode mnie. Chłopak zerknął na ekran telefonu, a następnie bardzo powoli wstał z ławki.- Alexander do mnie piszę, że jak Cię zaraz nie odwiozę do domu, to mnie zabije.- rzuca chłopak, śmiejąc się z esemesa i podając mi swoją dłoń.- Pozwoli panienka, że ją odstawię do domu, jak na dżentelmena przystało.


*Portland Japanese Garden- tradycyjny, japoński ogród, który znajduję się w Portland (Oregon)

Hejka! 

Rozdział miał pojawić się wcześniej, ale niestety miałam grypę żołądkową i do tej pory ledwo żyję :/

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Jeśli tak to zapraszam do komentowania, gdyż najbardziej aktywne osoby będę wyłaniać i dedykować im rozdział <3

Do następnego :***

Forbidden LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz