#15

424 13 0
                                    

Minęło siedem dni od mojej kłótni z tatą, a co za tym idzie, moja kara wreszcie dobiegła końca. Tak jak mój ojciec obiecał- zabrał ze sobą do Singapuru mój telefon i laptop, a także kazał Alexowi pilnować, abym czasami nie oglądała telewizji. Oczywiście mój kochany braciszek pozwalał mi normalnie korzystać z tego sprzętu, gdyż był po mojej stronie.

Podsumowując: był to najnudniejszy tydzień w moim życiu.

Przez te parę dni naprawdę nie miałam humoru, zapewne przez zbliżający się okres. Dosłownie wszystko mnie irytowało. W szkole starałam się unikać znajomych, a w domu zamykałam się w swoim pokoju. Megan nieustannie starała się wypytać mnie o to co się stało, ale ja nie chciałam się nikomu z tego zwierzać.

Natomiast jeśli chodzi o Noah, to od naszego ostatniego spotkania niestety nie mieliśmy okazji razem porozmawiać, chociaż to właśnie na tym mi tylko teraz zależało. Potrzebowałam jego wsparcia i dobrego słowa.

Od Głupek❤:

Masz ochotę na zakupy?

Do Głupek❤:

Jeśli chcesz to możemy iść. O której ci pasuje?

Od Głupek❤:

Za 20 minut po ciebie przyjadę, bądź gotowa xoxo

Ostatnia wiadomość od dziewczyny postawiła mnie do pionu, ponieważ w moim przypadku dwadzieścia minut to naprawdę mało. Szczególnie, że aktualnie mam na sobie piżamę, moja fryzura wygląda jak gniazdo ptaków, a na policzkach mam rozmazany tusz do rzęs.

Szybko podchodzę do szafy i wyciągam z niej białą podkoszulkę, jeansowe spodnie w kolorze blue z wysokim stanem oraz czystą bieliznę. Następnie ruszam do łazienki, gdzie biorę szybki prysznic oraz zakładam na siebie wybrane przed chwilą ubrania. Rozczesuję włosy szczotką i związuję je w wysokiego kucyka, a później wyciągam z szafki moją kosmetyczkę. Nakładam na twarz jedynie korektor pod oczy, rozświetlacz i tuszuję rzęsy, ponieważ na wykonanie jakiegoś bardziej dopracowanego makijażu nie mam czasu. Pędem wracam do pokoju, gdzie wyciągam z szafki małą, czarną torebkę od Hilfiger'a, a następnie do środka wkładam portfel, telefon, power banka, chusteczki higieniczne oraz balsam do ust. Biorę do ręki jeszcze czarną, skórzaną kurtkę i ruszam na dół po schodach.

- Gdzie się wybierasz?- słyszę głos mojego taty, siedzącego na kanapie w salonie razem z moją mamą. Rodzicielka zerka na mnie zza książki i posyła mi dziwne spojrzenie.

- Na zakupy z Megan.- rzucam tylko, nie chcąc wchodzić z nimi w rozmowę. Po ostatniej kłótni ograniczam nasze kontakty to kompletnego minimum.

- Czyli jednak nasze ciężko zarobione pieniądze fajnie się wydaję?- pyta opryskliwie mężczyzna, a ja słysząc to natychmiast się spinam. Zerkam w lustro i zakładam na nogi czarne trampki.

- To Megi chcę sobie coś kupić i poprosiła mnie, abym z nią poszła. Jej rodzice, pomimo tego, że nie są wybitnie bogaci dają jej pieniądze na drobne przyjemności i nie traktują jej jak..- w tym momencie się zatrzymuję, ponieważ wiem, że jeszcze jedno słowo i na pewno nigdzie mnie nie wypuszczą. Rodzice przez krótką chwilę coś do siebie szepczą, ale nie interesuję mnie w ogóle co mają na językach.

- Dokończ.- mówi mój tata, podnosząc się z kanapy i odkładając na stolik gazetę, której wcześniej nie zauważyłam. Z komody wyciąga plik banknotów i podchodzi do mnie.

- Nie ważne.- stwierdzam, posyłając mu wymuszony uśmiech. Mężczyzna wyprostował się i podał mi pieniądze.- Nie chcę ich, mam swoje oszczędności. Cześć.- po tych słowach szybko wychodzę z domu i rozglądam się za samochodem przyjaciółki.

- Hej Megan.- witam się z przyjaciółką całusem w policzek, wsiadając do środka srebrnego audi. Zapinam pasy, a dziewczyna rusza przed siebie.

- Cześć Sophi, jak tam humorek?- pyta, nie odwracając wzroku od jezdni.

- Lepiej o tym nie gadajmy, bo mi się jeszcze pogorszy.- odpowiadam zrezygnowana. Zerkam na przestrzeń za szybą i pogrążam się w swoim własnych, prywatnych myślach.

Droga do Washington Square zajęła nam mniej więcej trzydzieści minut. W tym czasie dziewczyna oczywiście nie dawała mi upragnionego spokoju i próbowała się dowiedzieć co takiego stało się tydzień temu. Oczywiście pozostawałam nieugięta i nie opowiedziałam jej niczego, chociaż wiem, że Megan nikomu by tego nie zdradziła.

***

Będąc w dwóch pierwszych sklepach Megi nie zauważyła nic co by ją zadowoliło, dopiero w trzecim zaopatrzyła się w jasnoróżowy crop top i czarną, plisowaną spódniczkę. Brunetka miała naprawdę dobry gust, a jej styl ubierania podziwiała praktycznie cała szkoła. Każda dziewczyna chciała wyglądać tak jak ona, ponieważ olśniewała urodą i wdziękiem. Każda stylizacja brunetki była skrupulatnie przemyślana i idealnie dobrana. Brak mu było oczywiście oryginalności, ale dla brunetki nie był to żaden problem.

- Patrz jaka cudna jest ta sukienka! Powinnaś ją przymierzyć i to koniecznie!- krzyknęła dziewczyna, przykładając materiał do mojego ciała.

- Nie jestem przekonana, niby gdzie ją założę?

- Jeszcze pytasz? Oczywiście na randeczkę z Noah! Nie marudź już, idziemy do przymierzalni.- postawa dziewczyny pokazuję mi, że tym razem nie odpuści, więc zrezygnowana ruszam we wskazanym wcześniej kierunku. Obie weszłyśmy do jednej z wolnych przymierzalni, a następnie szybko założyłam na siebie wybraną przez brunetkę sukienkę.- Ja to mam jednak dobre oko, musisz ją kupić. Wyglądasz obłędnie!- stwierdza Megan, przyglądając mi się z uśmiechem. Widząc jej reakcję od razu odwracam się w stronę lustra i dokładnie oglądam swoje odbicie. Muszę przyznać dziewczynie rację, bardzo ładna jest ta sukienka. Nie wiem tylko, czy akurat do mnie pasuję, gdyż jest strasznie obcisła i w bardzo intensywnym, czerwonym kolorze.- Tylko mi nie mów, że się jeszcze zastanawiasz!

- Dobrze wezmę ją.- rzucam w końcu z uśmiechem, ostatni raz lustrując swoją sylwetkę wzrokiem. Następnie przebieram się w moje ubrania i razem kierujemy się do kasy.

- Piękna sukienka.- słyszę naglę czyjś głos nad swoim uchem, a na swoich biodrach czuję dotyk ciepłych, męskich dłoni. Szybko odwracam się do tyłu i od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

- Dziękuję.- tylko tyle udaję mi się powiedzieć, ponieważ moje zawstydzenie sięga właśnie zenitu. Megan przygląda się naszej dwójce zaskoczona, przez co robi mi się naprawdę dziwnie.

- Ja zapłacę.- mówi nagle chłopak, kierując swoje słowa do kasjerki i podaję jej kartę kredytową.

- Co ty wyprawiasz?- pytam zszokowana jego zachowaniem, ale brunet mi nie odpowiada. Dopiero po chwili na jego twarzy pojawia się słodki uśmiech, któremu nie potrafię się oprzeć. Chłopak zabiera od szatynki, stojącej za ladą swoją własność, a następnie podaję mi papierową reklamówkę i razem wychodzimy ze sklepu.

- Noah gdzie ty się wybierasz? Miałeś mi pomóc!- do naszej trójki dołącza ktoś jeszcze, a sam piskliwy głosik tej osoby doprowadza mnie do szału. Przyszedł tutaj z nią? To po co była ta szopka w sklepie?

- Daj spokój Kourtney, siedzieliśmy tam już chyba z godzinę.- stwierdza brunet znudzonym głosem, na co blondynka oczywiście się oburza.- Jeśli jesteście głodne to stawiam pizze.

- Przecież wiesz, że nie jem takich rzeczy.- rzuca naburmuszona dziewczyna, poprawiając swoją burzę blond kłaków.

- Robi się już późno, chyba na nas pora. Miło było Cię spotkać Noah.. Ciebie nie Kourtney, ale trudno. Cześć.- do rozmowy wtrąca się nagle Megan, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie. Dziewczyna łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia.

Wyjaśni mi ktoś co tu się właśnie wydarzyło?

Hejka!
Mam nadzieję, że rozdział jest okay 🙈❤

Jutro piszę ostatni test w tym roku, więc postaram się częściej dla was pisać :)

Bardzo dziękuję za gwazdki, miło mi, że ktoś to czyta <333

Do następnego!!!

Forbidden LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz