#12

593 14 0
                                    

Jeśli w rozdziale pojawią się jakieś błędy to bardzo przepraszam :(
Przeczytaj proszę notkę pod rozdziałem :*

- Wiedziałam, że wygracie!- wykrzykuję, przytulając blondyna.- Byłeś niesamowity.- dodaje szybko, uśmiechając się szeroko. Jestem strasznie z niego dumna, ponieważ chłopak podczas meczu zdobył aż 48 punktów.

- Dziękuję, że przyszłaś Sophia.- szepcze mi do ucha, a następnie składa na moim czole szybkiego całusa.- Masz ochotę na pizze?

- Czytasz mi w myślach.- odpowiadam od razu, posyłając chłopakowi kolejny, szczery uśmiech. Szybko żegnam się z Ethanem i Betty, a następnie razem z bratem ruszam w kierunku wyjścia.

- Mogę iść z wami?- do naszej rozmowy dołącza Noah, podbiegający do naszej dwójki. Razem z blondynem kiwamy twierdząco głową, a następnie cała nasza trójka zatrzymuje się przy samochodzie Alexa.

- Gdzie jedziemy?- spoglądam na moich towarzyszów, którzy przez krótką chwilę zastanawiają się nad idealnym miejscem.

- Flying Pie Pizzeria?- zadaję pytanie brunet, na co oboje przytakujemy. Serwują tam najlepszą pizze w całym Portland.- To wy jedźcie samochodem, a ja do was dołączę. Jestem motorem, a nie chcę go tutaj zostawiać.

- Okay, widzimy się na miejscu w takim razie.- rzuca Alex i już po chwili odjeżdżamy z parkingu szkolnego.

***

- Za dużo zjadłam, mój brzuch wygląda jakbym była w czwartym miesiącu ciąży.- mówię, wycierając okolice ust chusteczką. Zapewne strasznie się ubrudziłam tym sosem.

- Nawet tak nie mów, Sophi. Jeszcze wujkiem zostać nie chcę.- rzuca przez śmiech mój brat, który właśnie kończy czwarty kawałek pizzy.

- Spokojnie, mi również się do tego nie śpieszy.- stwierdzam zgodnie z prawdą, a następnie zerkam ukradkiem na Noah, który od kilku minut wpatrzony jest w ekran swojego smartfona, całkowicie ignorując przy tym naszą dwójkę.

- Muszę zadzwonić, zaraz wracam.- rzuca nagle brunet i gwałtownie wstaje od stolika. Następnie przykłada aparat do ucha i wychodzi na zewnątrz.

- Wiesz o co chodzi?- pytam blondyna, ale ten jedynie kręci przecząco głową.

- Chcesz iść na zwiady, przyznaj się.- mówi chłopak, śmiejąc się cicho.- No leć, ja szybko skoczę do łazienki i zapłacę za pizze.- dodaje po chwili i gestem dłoni pokazuję, abym poszła. Szybko wykonuje jego polecenie i wychodzę z budynku. Następnie rozglądam się dookoła, w poszukiwaniu bruneta, a gdy go zauważam jak najciszej podchodzę bliżej.

- Nie chcę już tego słuchać. Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny, Charlie?! Ta impreza to był twój pomysł! Módl się lepiej, aby to jednak była pomyłka. Rodzicę Cię zabiją, jak się dowiedzą. Za kilka miesięcy masz siedemnaście lat, a zachowujesz się jak gówniarz.

Niestety więcej nie zdołałam się dowiedzieć, gdyż Noah zakończył rozmowę. Kłócił się z bratem, ale nie mam kompletnie pojęcia o co dokładnie mogło chodzić. Co takiego wydarzyło się na tej imprezie?

- Sophia? Co Ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś w środku?- moje przemyślenia przerywa głos idącego w moją stronę bruneta. Natychmiast się prostuję i obmyślam jakąś dobrą wymówke.

- Głowa mnie bolała, więc powiedziałam Alexandrowi, że poczekam na zewnątrz. To jakiś problem?- mówię powoli, a następnie prawą rękę kładę na skroni, aby moje słowa były bardziej wiarygodne.

- Oczywiście, że nie.- rzuca niepewnie chłopak, drapiąc się po karku.

- A ty już skończyłeś rozmawiać?- rozpoczynam temat, niecierpliwie oczekując na odpowiedź chłopaka.

- Niestety nie udało mi się dodzwonić do taty. Chciałem go zapytać, czy po meczu udało się mu wrócić bezpiecznie do domu.- gdyby nie to, że słyszałam jego rozmowę z Charliem, naprawdę bym uwierzyła w to kłamstwo.

- Ah rozumiem.. To urocze, że martwisz się o ojca.- stwierdzam, posyłając mu ciepły, wymuszony uśmiech. Jak on mógł mnie tak po prostu okłamać? Nawet się przy tym nawet nie zawahał.

- No i co tam? Jedziemy już?- nagle naszą rozmowę przerywa Alex, przyciągając mnie do siebie bliżej.

- Tak wracajmy, zimno się robi.- odpowiadam od razu, a następnie szybko kieruję się w stronę samochodu.

***

Następnego dnia wszyscy uczniowie rozmawiali jedynie o wczorajszej wygranej. Dziewczyny zachwycały się męska reprezentacją, a chłopcy dyskutowali na temat przebiegu meczu. Megan ciągle obmyślała układ na następną rozgrywkę, pytając mnie, czy wszystkie elementy do siebie pasują. Niestety moja wiedza na temat cheerleadingu jest znikoma, więc nie potrafiłam obiektywnie doradzić dziewczynie.

- Blair wczoraj urodziła małe, więc jakbyś jednak chciała malutkiego pieska to mam ich aż pięć.- mówi nagle brunetka, spoglądając na mnie co chwilę.

- Nie wiem, czy rodzice się zgodzą.- odpowiadam zgodnie z prawdą, chociaż bardzo bym chciała mieć swoje zwierzątko.

- Wiem Sophia, ale może akurat teraz Ci pozwolą. Zadzwoń do mamy i daj ją na głośnik. Ja z nią pogadam i spróbuję ją przekonać.

Wyciągam telefon z kieszeni jeansów i wybieram numer rodzicielki. Następnie włączam tryb głośnomówiący i kładę telefon bliżej przyjaciółki.

- Halo? Co chcesz Sophia?- słyszę w słuchawce lekko zdenerwowany głos swojej mamy, przez co zaczynają pocić mi się ręce.

- Dzień dobry pani Brown, z tej strony Megan.- rzuca szybko moja przyjaciółka.

- Dzień dobry kochana, coś się stało Sophi?

- Nie, nic się nie stało. Chciałam zapytać tylko, czy zgodziłaby się pani przygarnąć malutkiego szczeniaczka.. wczoraj moja Blair urodziła aż piątkę i szukam dla nich dobrego domu, a wiem, że u państwa na pewno nic by mu nie brakowało. Rozmawiałam już z Sophi, która obiecała opiekować się pieskiem.- brunetka rozgadała się na całego, takiej bajery to nigdy w życiu nie słyszałam.

- Sama nie wiem. Jakiej rasy jest piesek, Megan?

- Mops, więc nie będzie on duży, gdy dorośnie. Niech się Pani zgodzi, bardzo proszę.

- No dobrze, przygarniemy jednego.

- Bardzo dziękuję, to dla mnie bardzo ważne.- mówi przyjaciółka i przerywa połączenie.- Wiedziałam, że się zgodzi. Jak skończymy zajęcia to przyjdziesz do mnie i wybierzesz sobie któregoś.

Zawsze mnie to irytowało w mojej rodzicielce. Gdy prosiłam ją o coś to zawsze słyszałam sprzeciw, natomiast Megan jeszcze nigdy nie odmówiła. Uwielbiała brunetkę i zawsze mnie do niej porównywała. "Spójrz na nią, dobrze się uczy i na dodatek prowadzi szkolną drużynę cheerleaderek", "Jest śliczna i mądra, bierz z niej przykład". Nie interesowało jej to, że w istocie to ja miałam jedną z najlepszych średni w naszym liceum. To zawsze Meg była tą zdolną, a ja nic nie znaczyłam dla własnej matki. Gdy otrzymywałam nagrody w konkursach śpiewania, wytykała mi każdy najmniejszy błąd, a kiedy zdobyłam drugie miejsce w międzyszkolnych zawodach pływackich powiedziała, że tylko pierwsze miejsce zrobiłoby na niej wrażenie. Często przez to wszystko płakałam, ale pewnego dnia zobojętniałam. Jakby ktoś wyprał mnie z uczuć. Odeszłam z kółka pływackiego i przestałam śpiewać. Nie zwracałam uwagi na nic związanego z dawnymi pasjami i pomimo częstych prób Alexa, nie udało mu się mnie przekonać do zmiany decyzji. Wiem, że nie powinnam z tego rezygnować, ale w tamtym momencie to wszystko przestało się dla mnie liczyć.

Własna matka zniszczyła mi życie.

Hejka wszystkim czytającym!
Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam, bo akurat ten rozdział jest mało interesujący.

Możliwe, że rozdziały się "wymieszały", przez co np. rozdział 1 może pojawić się pod 5. Bardzo za to wszystkich przepraszam. Mam roblemy z logowanie się na wattpada na laptopie (ciągle wyskakuje komunikat, że podaje złe hasło, chociaż jest dobre). Przez to rozdziały pisane są aktualnie na telefonie (mogą pojawić się błędy).

Bardzo przepraszam :c
Do następnego rozdziału <3

Forbidden LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz