#7

431 14 7
                                    

Oczywiście do domu wróciłam na nogach, mordując Alexa w myślach na wiele różnych sposobów. W połowie drogi strasznie się rozpadło, przez co byłam jeszcze bardziej zła na blondyna. Nasze jedzenie zdążyło już ostygnąć i zmoknąć, ale jakoś mnie to teraz nie obchodziło. Jedyną myślą krążącą w mojej głowie było to jak zostałam potraktowana przez brata. Cały czas nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu mnie olał.

Wchodząc do domu modliłam się, aby w środku nie było rodziców, ponieważ nie chciałam, żeby widzieli mnie w takim stanie. Na szczęście moje prośby zostały wysłuchanie, gdyż dom był pusty.

Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam szybko buty. Następnie poszłam na górę i weszłam do pokoju Alexa, gdzie położyłam na jego biurku torbę z jedzeniem, którego oczywiście nie dało się już skonsumować. Później zabrałam ze swojej sypialni luźną koszulkę oraz legginsy i powędrowałam do łazienki wziąć prysznic. Krople ciepłej woda spływały po moim ciele, a ja przez tą krótką chwilę spędzoną w kabinie  czułam się lepiej. Ubrana w swoją "piżamę" pognałam do pokoju, gdzie szybko spakowałam się do szkoły oraz wybrałam ciuchy na jutro. Jedyne czego teraz chciałam to snu.

Nagle drzwi do mojej sypialni uchyliły się, a do środka wszedł Alexander.

- Dlaczego na mnie nie poczekałaś Sophia? Szłaś w taką ulewę?- mówi zmieszany chłopak i siada obok mnie na łóżku.

- Stałam w deszczu jak idiotka piętnaście minut, a miałeś przyjść za chwilę. Nawet nie odpisałeś na żadnego esemesa!- rzucam wściekła, w stronę brata. Ten dzień to istna katastrofa.- Wyjdź z mojego pokoju, chcę iść już spać.- dodaje szybko, chowając się pod kołdrę. Po chwili słyszę ciche przepraszam, a następnie dźwięk zamykający drzwi.

___

Cały ranek nie odzywałam się do blondyna, który ciągle próbował nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt. W szkole nudziłam się nie miłosiernie, a każda lekcja wydawała się trwać wieczność. Niestety Megan nie było dziś na zajęciach, ponieważ pojechała na cały dzień do cioci z rodziną. Zazdrościłam dziewczynie, że ma tak dobre relacje z bliskimi. Ja wszystko bym oddała za chociażby spędzenie jednego popołudnia z obojgiem rodziców i bratem. Jak to mówią nie można mieć wszystkiego.

- Idziesz z nami na tę imprezę do Noah? Podobno to przyjęcie jest zorganizowane na życzenie Charliego, który wrócił na chwilę do Portland.- wyrywa mnie z przemyśleń głos Ethana, który przegląda coś na swoim instagramie. Delikatnie potrząsam głową na boki, aby odgonić wszystkie myśli i odwracam ją na prawą stronę, gdzie znajduję się stolik elity. Mój wzrok zatrzymuję się na brunecie, który śmieje się uroczo do jednej z dziewczyn i powoli pałaszuje swoje frytki. Na jego kolanie znajduję się bandaż elastyczny, co przypomina mi o wczorajszej akcji na zajęciach wychowania fizycznego.

- To Charlie chciał zrobić w sobotę przyjęcie?- pytam naprawdę zaciekawiona słowami mojego towarzysza. Myślałam, że młodszy Collins już nie lubi imprezować.

- Nie jestem pewny, ale z tego co słyszałem to tak. Też jestem zaskoczony.- rzuca szatyn, odrywając na chwilę wzrok od wyświetlacza komórki. Chłopak bierze gryza hot doga, a następnie powraca do wcześniej wykonywanej czynności.

- Sama nie wiem, nie mam ochoty na imprezy.- mówię szybko, rozgrzebując sałatkę widelcem. Następnym razem zdecydowanie biorę hamburgera.

- Nie daj się prosić Sophi, na pewno będzie fajnie. Rozerwiesz się trochę, a na dodatek razem spędzimy trochę czasu z Collinsem.- rzuca chłopak i posyła mi szeroki uśmiech. Jego słowa przypomniały mi o dzisiejszym spotkaniu z szatynem.

- Masz rację Ethan, przyjdę na tą imprezę.

___

Już chyba dziesięć minut stałam jak idiotka przed szafą, próbując wybrać jakieś ładne ubranie na spotkanie z Charliem. Wychodzę z założenia, że po prostu nie mam ciuchów!

Wzdychając ciężko wyciągam z szafy dżinsową spódnicę z wysokim stanem i białą koszulkę z dekoltem w szpic, a następnie kieruję się do łazienki, gdzie biorę szybki prysznic.

Nareszcie upragniony początek weekendu i moje spotkanie z szatanem. Z jednej strony nie mogę się doczekać aż wreszcie będę mogła porozmawiać na spokojnie z chłopakiem, a z drugiej strasznie boję się, że palnę coś głupiego. 

Po wyjściu z kabiny prysznicowej ubrałam na siebie wcześniej wybrany outfit, a następnie sięgnęłam po kosmetyczkę. Wykonałam szybki makijaż, a dokładniej użyłam po prostu korektora, pudru i kredki do brwi, a następnie lokówką zakręciłam moje kasztanowe włosy.

Przyjrzałam się swojemu odbiciu dokładnie w lustrze i zadowolona z efektu zaklaskałam w dłonie. Na koniec umyłam zęby, popsikałam się perfumami i pomalowałam usta matową, ciemno-różową pomadką. Wreszcie byłam gotowa na spotkanie z sąsiadem.

Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 16:49. Idealnie się wyrobiłam, aż sama jestem zaskoczona i pełna podziwu.
To się nazywa wyczucie czasu.

Zabrałam z szafy czarną, niewielką torbę i wsadziłam do niej portfel, power banka z kabelkiem, klucze oraz chusteczki. Rozglądając się po całym pokoju zastanawiałam się, czy na pewno wszystko mam, a następnie założyłam na siebie dżinsową katanę.

Zbiegłam na dół po schodach, a następnie skierowałam się do salonu, skąd dochodziła czyjaś rozmowa.

- Gdzie idziesz?- zapytał nagle Alex, na co tylko przewróciłam oczami. Obok niego na kanapie siedzi Noah, przyglądający mi się uważnie.

- No umówiła się z jakimś chłopakiem, przecież dla koleżanek tak by się nie stroiła.- rzuca oschle brunet, ciągle lustrując mnie wzrokiem. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że jest zazdrosny. Marzenia.

- Spotykam się z Charliem, wrócę późno i masz do mnie Alexander nie dzwonić. Daj mi chociaż jeden dzień pożyć bez twoich upierdliwych telefonów.- odrzekłam szybko, mając nadzieję, że chłopak mnie posłucha i ten jeden raz da mi święty spokój.

- Aha, więc to z Tobą umówił się Charlie.-mruknął Noah, przegryzając dolną wargę. Wyraźnie zauważyć można, że chłopak jest w złym humorze.

- Masz wrócić najpóźniej o 22.- rzuca tylko blondyn i ponownie odwraca się w stronę przyjaciela.

Nie chcąc podsłuchiwać rozmowy chłopaków wyszłam z salonu i ruszyłam w stronę przedpokój, gdzie założyłam na nogi czarne tenisówki i ostatni raz przejrzałam się w lustrze.

Kiedy tylko usłyszałam pukanie do drzwi, moje ręce zaczęły się niemiłosiernie pocić. Odetchnęłam szybko, a następnie wyszłam na zewnątrz, gdzie czekał na mnie szatyn. Chłopak ubrany był w jasnoniebieską koszulę z podwiniętymi rękawami oraz czarne, obcisłe spodnie. Na nogach miał klasyczne vansy, a w ręce trzymał ciemną, skórzaną kurtkę.

- Hej Sophia, gotowa?- zapytał, a następnie podszedł do mnie i złożył szybki pocałunek na moim policzku. W odpowiedzi kiwnęłam twierdząco głową i obdarzyłam chłopaka szerokim uśmiechem.

Hejka!

Mała niespodzianka i prezent świąteczny! <3

Z dedykacją! ;)

 Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :*

Forbidden LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz