Rozdział IV

1.1K 58 10
                                    

Nie mogłam spać, ciągle myślałam o Luce i o tym dniu. Czułam dziwny ból w sercu a zarazem radość ze spędzonego z nim wieczoru. Następnego dnia pomimo obaw, wstałam w cudownym nastroju. Wyprałam ubrania Luki żeby mu dzisiaj oddać, gdy jej dotykałam czułam lekki sentyment. Zeszłam do kuchni na śniadanie gdzie powitał mnie tata
-Witaj słonko - ucałowałam go w policzek
-Dzień dobry tatku
- Masz dzisiaj cudowny humor, wyspałaś się?
-Tak tatku, cudownie spałam - nagle zauważyłam mamę sprzedającą ciastka Kagami i jej matce, szybko się schowałam. Bałam się konfrontacji z nią przy moich rodzicach. Wtedy mama podeszła do mnie
-Wszystko w porządku? - usiadłam się z nią na sofie, popatrzyłam w oczy i wszystko jej powiedziałam. O mnie I Kagami, o naszej rywalizacji. Mama po chwili uśmiechnęła się smutno
- I co kochanie chcesz z tym zrobić? - trochę się obawiając odpowiedziałam jej o propozycji Luki. Na początku mama była bardzo zdziwiona ale po chwili uśmiechnęła się
-To nie jest taki głupi pomysł ale musisz uważać na swoje serce - popatrzyłam na nią dziwnie bo mama wie że jestem zakochana w Adrienie. Chodzi jej że mogę mieć złamane serce?
-Spokojnie mamo mam wytyczne granice i cele których będę się trzymać.
- Myślę, ze najpierw powinnaś z nim porozmawiać.
- Z kim?
- Z Luką . Pamiętasz jak wczoraj przeszliście razem obok domu? Gdy patrzyłam przez okno? Patrzyłam na ciebie i myślałam, jak naturalnie wyglądacie ze sobą.
- Nawet go dobrze nie znam - odparłam ze zdziwieniem i podziwem jednocześnie.
- Może i nie. - uśmiechnęła się i na jej twarzy pojawiła się czułość. - Ale ja znam ciebie. I byłaś wczoraj szczęśliwa.
- Dzisiaj mamy się spotkać, a jeżeli zrobię dzisiaj coś głupiego i on nie zechce ze mną więcej rozmawiać? - jęknęłam.
- Zechce.
- Skąd wiesz?
- Bo widziałam, że i on był szczęśliwy.- po tych słowach oddaliła się, a ja ciągle siedziałam zdezorientowana na sofie. Luka może naprawdę mnie polubić? Szczerze wątpię, jestem dla niego tylko głupią małolatą. Ale czy gdyby tak naprawdę sądził to czy by pomagał mi? Czy zgodziłby się na łyżwy albo na to aby pomóc z flirtowaniem? Mam mętlik w głowie. Udałam się do mojego pokoju, gdzie Tikki jadła ciasteczka
-Och Tikki chyba jest ze mną coś nie tak, myślę teraz o Luce, dlaczego mi tak pomaga? Dlaczego zawsze mogę na niego liczyć? Przecież znamy się od niedawna - rzuciłam się na łóżko
-Marinette może coś do niego czujesz?-na te słowa zerwałam się z łóżka i przez głowę przeleciał mi wczorajszy dzień. Uderzyłam się ręką w czoło
-Nie Tikki dla mnie liczy się tylko Adrien - nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Moje serce podskoczyło gdy zdałam sobie sprawę że to Luka dzwoni. Wzięłam głęboki wdech i odebrałam
~Dzień dobry Marinette, nie obudziłem Cie? - jego głęboki głos odbijał się echem w mojej głowie
-Cześć Luka, nie wstałam już jakiś czas temu. Nie martw się
~Cieszę się, dobrze spałaś? - pomyślałam o moich wieczornych myślach związanych z nim i uśmiechnęłam się pod nosem
-Tak jak dziecko, a ty?
~Szczerze to nie spałem zbyt dobrze, ale i tak jestem pełen energii na nasze dzisiejsze spotkanie! - słysząc jego entuzjazm zaśmiałam się
- Uwielbiam dźwięk twojego śmiechu Marinette. Chciałbym cię teraz zobaczyć, twoją roześmianą twarz - normalnie mnie zatkało, nie wiedziałam co powiedziec i tylko stałam z telefonem przy moim uchu
-Marinette pamiętaj dzisiaj lekcja pierwsza, nie wstydź się jeśli ktoś cię komplementuje, bądź z tego dumna. Muszę dzisiaj załatwić kilka spraw ale może spotkamy sie za dwie godziny? Będę pod twoim domem. Do zobaczenia! - rozłączył się a ja ciągle stałam w tej samej pozycji. Po chwili się otrząsnęłam. Marinette pamiętaj to tylko takie lekcje, on nie myśli o tobie w ten sposób. Gdy upłynęły dwie godziny siedziałam jak na szpilkach. Ciągle patrzyłam w okno i wypatrywałam Luki.
-Czekasz na kogoś kochanie? - wystraszona drgnełam i uderzyłam czołem o szybę. Usłyszałam śmiech klientów. Co za wstyd
-Tak tato czekam za Luką- gdy usłyszałam jego imię rozpromienił się
-Zostanie z nami na obiedzie? Oczywiście że tak! Zaraz wszystko zrobię, czekaj! - szybko pobiegł do kuchni, a ja pobiegłam za nim
-Ale tato my już wychodzimy, zjemy coś na mieście, proszę nie przesadzaj to tylko kolega!
-Nie ważne! Zostanie z nami i zjemy razem wspólny posiłek, będzie cudownie - próbowałam złapać tatę, który już fruwał w kuchni uszczęśliwiony. Nagle usłyszałam że mama wchodzi do kuchni, nie odwracając się powiedziałam jej
- Mamooo tata znowu przesadza, powiedz mu że nie zamierzam zostać na obiedzie, Luka pewnie też nie będzie chciał zostać - w tym momencie się odwróciłam i zauważyłam że mama nie jest sama, stała z uśmiechniętym Luką. Policzki mi poczerwieniały z zażenowania. Tata słysząc że zamilkłam również się odwrócił i szybkim krokiem podszedł do Luki. Wyciągnął rękę i go uściskał.
-Witaj młody człowieku, mam nadzieję że zostaniesz na obiad? - Luka podszedł do mnie i wręczył mi róże, popatrzyłam na niego a później na mamę, która w ręku trzymała taka samą róże jak ja
- Jeśli Marinette sobie tego życzy, z chęcią zostanę na obiedzie - patrzyłam na niego i skinełam głową oczarowana jego gestem
-Cudownie! Tylko musicie dać mi 10 minut bo nie mam jeszcze wszystkiego gotowego - Tata znowu pobiegł do kuchenki
-Jeśli jest coś w czym mogę pomóc, z przyjemnością pomogę - popatrzyłam na Luke zdziwiona
-Nie trzeba skarbie, ja mu pomogę a wy siadajcie - mama uśmiechnęła się do Luki, ale ten delikatnie wziął ja za rękę
-Nie trzeba Pani Dupain-Cheng, czasami mężczyźni dla swoich dam muszą ubrudzić sobie ręce - z uśmiechem skierował się do mojego taty, a po chwili już radośnie rozmawiali. Mama popatrzyła na mnie i na róże
-Cudowny z niego chłopak nieprawdaż? - teraz już niczego nie byłam pewna
-Mamo myślisz że z jego strony to jest tylko przyjaźń? - mama popatrzyła na niego a później na mnie
- Kochanie sama musisz oddzielić przyjaźń od innych uczuć - popatrzyłam jeszcze raz na Luke i się uśmiechnęłam. Mama na rację muszę pamiętać że Luka to tylko przyjaciel a moim najskrytszym marzeniem jest miłość Adriena.
Po kilku minutach wszystko było gotowe, Luka i mój tata zaprosili nas do stołu. Tata odsunął mamie krzesło a Luka mi, byłam lekko zdenerwowana ale w głowie powtarzałam sobie, że to tylko czysto koleżeńska relacja.

Miłość nie wybiera. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz