Rozdział XIV

574 34 5
                                    

Gdy już wystarczającą odetchnąłem z emocji, postanowiłem porozmawiać z Juleką. Zapukałem do drzwi, lecz nic nie usłyszałem. Wszedłem. Zauważyłem Cie płaczącą w poduszkę. Podszedłem i usiadłem na skraju łóżka. Wziąłem głęboki oddech
-Juleka, proszę cię nie myśl że cię opuszczam. To nie tak, ja po prostu...- wziąłem kolejny głęboki oddech, powiem, powiem wszystko co leży mi na sercu
-Chodzi mi o to że ta propozycja to spełnienie moich marzeń. Collage w Ameryce. Nigdy nawet nie myślałem że ten sen może się spełnić. Wiem że zostawiam w Paryżu bardzo wiele, lecz nie mogę przegapić takiej szansy. Przez chwilę myślałem żeby odrzucić propozycje, bo mam za dużo do stracenia Ciebie, mamę, przyjaciół, Marinette.... Miałaś rację gdy ostatnio rozmawialiśmy. Zakochałem się w niej, ale nie potrafię o nią zawalczyć. Zwłaszcza wtedy gdy wiem że pokochała innego. Pragnę jej szczęścia, ale nie mogę na to patrzeć. Próbowałem sobie wmówić, że jestem szczęśliwy patrząc na nich. Na ich szczęście. Wierz mi, to jednak dla mnie za wiele. Rozum wie że jest szczęśliwa i jestem z tego powodu spokojny. Serce natomiast... nie potrafi tego zrozumieć. Jest za wcześnie abym potrafił się z tym pogodzić. Mam takie odczucia, o których nie miałem pojęcia. Czuję złość, żal. Nie chcę być takim człowiekiem. Chcę wyjechać na studia bo zawsze o tym marzyłem, nie myśl proszę że rzucenie wszystkiego i wyjazd jest dla mnie rzeczą łatwą. Wiem że jeśli zostanę zmienię się w osobę, która ma zgorzkniałe serce.
Nie staram się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym. Wiem że cierpisz ale kocham cię całym sobą i pragnę abyśmy oboje byli szczęśliwi- popatrzyłem na Ciebie, nie odwróciłaś się. Powoli wstałem
-A ja? Nie jestem wystarczającym powodem abyś został? - usiadłaś na łóżku i spojrzałaś na mnie. Usiadłem spowrotem i rękawem otarłem łzy z twojej twarzy
-Jesteś powodem mojego uśmiechu, radości życia. Kocham cie Juls. I teraz błagam abyś zrozumiała moje postępowanie. Nigdy cię nie opuszcze. Wystarczy jeden telefon, a nie ważne gdzie bym się znajdował, wrócę do ciebie.
-Nie składaj obietnic, jeśli nie jesteś pewny, czy zamierzasz ich dotrzymać Luka- popatrzyłem na ciebie zraniony
-Zawsze możesz na mnie liczyć. Nie ważne o jakiej porze dnia lub nocy. Kocham cie i rzucę wszystko aby być z tobą kiedy mnie potrzebujesz
-Kiedy dokładnie wyjeżdżasz?
-Za miesiąc muszę już wyjechać, bo zaczyna się pierwszy semestr. Do tego czasu będę cały twój - pocałowałem cię w głowę.
-Och Luka nie dam rady bez ciebie-wtuliłaś się w mój tors i znowu zapłakałaś. Wiem że chcesz mi o czymś powiedzieć
-Juleko proszę powiedz co ci leży na sercu. Nie będę cię osądzał, chce tylko żeby nie było przed nami sekretów
-Luka, czy ja jestem inna?- popatrzyłem na ciebie, nie rozumiejąc nic.
-Juleka każdy jest inny, popatrz na mnie czy ja zachowuje się jak zwyczajny nastolatek? Nie. Czasami ludzie postrzegają mnie jako starca w ciele młodego chłopaka. Czy się tym przejmuje? Oczywiście że nie. Bo wiem że kochacie mnie takiego jakim jestem. I tylko to się liczy.
-Nie chodzi mi o to - złapałaś się mocniej mojej koszulki
-Juls powiedz mi, nie duś tego w sobie
-Myślę że czuję coś do Rose- zaczęłaś płakać mocniej, a mi krew odpłyneła z twarzy, w uszach mi szumiało. Popatrzyłem na twoją głowę wtuloną w moją pierś. Jak mogłem tego nie zauważyć? Jak mogłem nie dostrzec znaków, że cierpisz? Czy naprawdę byłem taki zapatrzony w siebie, że nie zauważyłem tego iż jesteś zakochana? Jakim beznadziejnym bratem byłem? Delikatnie odsunełaś się ode mnie, nie mogłem wydusić słowa. Oczy miałaś wypełnione łzami
-Ty też myślisz, że jestem dziwaczna. Żałujesz, że masz taką siostrę. Głupią homo. Beznadziejną osobę, na którą musisz patrzeć. - w jednej chwili przytuliłem Cie najmocniej jak potrafiłem, zacisnąłem zęby aby nie płakać.
-Juleka o czym ty mówisz? To ja jestem egoistycznym bratem, który nie zauważył, że jego ukochana siostra jest zakochana. To jest dla mnie ciężkie, bo obiecałem sobie, że będę cię chronić. A ja myślałem tylko o sobie. Juls nie jesteś sama. Masz mnie. Nie jesteś dziwna, jesteś zakochana, a to najpiękniejsza rzecz na świecie. Widzę po twojej minie że nie powiedziałaś Rose. Boisz się miłość, ja szczerze mówić też. - popatrzyłaś na mnie smutno, złapałaś mnie za rękę
- Chyba miłość istnieje nie po to, by dać nam szczęście ale po to, byśmy mogli sprawdzić, jak silna jest nasza odporność na ból Luka, ja już nie daje rady. Wiem że to nie jest normalne, ale zakochałam się w niej. - siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Słychać było tylko bicie naszych serc, nierówne bicie naszych serc jak ptaki uwięzione w klatce
-Juls nie możemy tak myśleć, masz rację bo miłość to nie jest i nie może być zwykłe uczucie. To nie przyzwyczajenie ani życzliwa troska. Miłość to szaleństwo, to serce, które wali jak szalone, światło, które spływa wieczorem wraz z zachodem słońca, chęć poderwania się z łóżka nazajutrz, tylko po to, by spojrzeć ukochanej osobie w oczy. Nie ważne czy zakochujesz się z wzajemnością. Nikt tego na początku nie wie ale pamiętaj moje słowa żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy.- usłyszałem twój śmiech
-Och Luka te twoje porównania do nieba, powinieneś zostać astrologiem a nie muzykiem - zaśmialiśmy się. Napięcie z naszych serc nieco się rozluźniło. Zasnęliśmy wtuleni w siebie......

Miłość nie wybiera. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz