II-I

591 25 6
                                    

Gdy przekroczyłem próg uniwersytetu po raz pierwszy od wyjazdu z Paryża, głęboko odetchnąłem. Przez całą podróż samolotem myślałem o moim niedojrzałym zachowaniu. Czuję się podle. Nawet z nią o tym nie porozmawiałem ale jak mógłbym spojrzeć w jej oczy? Złapałem walizkę i ruszyłem do pokoju akademickiego. Pokój numer 342. Jest. Wyjąłem klucz, który dostałem w recepcji. Jednak drzwi były otwarte. Wszedłem. Pokój był dość mały ale przestronny. W pokoju mieściły się dwa łóżka, dwa biurka oraz dwie szafy. Na jednym z łóżek leżał czarnowłosy chłopak, który miał pełno tatuaży i kolczyków na całym ciele. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się
-Cześć, pewnie jesteś Luka? Jestem Zack, twój współlokator. Jestem na pierwszym roku bo nie zdałem rok temu, więc gdybyś chciał mogę cię oprowadzić. - podał mi rękę, uścisnąłem ją. Popatrzył na moje paznokcie
-Niech żadne, muzykologia? Wyglądasz na muzyka
-Ach tak... - popatrzyłem na niego trochę zdenerwowany. Nie łatwo mi nawiązywać przyjaźnie.
-Luz chłopie, na bank będziemy przyjaciółmi. Ja studiuje to samo ale ja komponuje. Możemy założyć jakiś zespół żeby wyrywać laski - mrugnął okiem w moją stronę. Zaśmiałem się
-Jeszcze mamy czas abys się rozkręcił.-po tych słowach drzwi otworzyły się z hukiem. Na progu stała dziewczyna ubrana w dresy, z włosami upietymi w licznego koka. Drobna blondynka z dużymi niebieskimi oczami
-O cześć nie zauważyłam cię. Jestem Rey, przyszłam do was bo mi się nudzi-rzuciła się na moje łóżko
-Jestem Luka. Miło mi cię poznać
-Nie przeszkadza ci że się tutaj położę?
-Nie, nie mam nic przeciwko - spojrzała na mnie i gwizdneła
-Widzę trafił się nam dżentelmen-Zack nagle podskoczył
-Starzy mamy to! Luka jest muzykiem, ja piszę teksty a Rey tańczy. Przeznaczenie jak nic
-Pfff  te pierdoły że przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie. Nie kupuje tego-zrzuciła swoje buty na podłogę. Położyłem swoją walizkę obok szafy. Odwróciłem się do Rey i Zack'a, którzy byli pogrążeni w rozmowie.
-Przepraszam a wiecie gdzie mogę kupić tutaj nową gitarę i gdzie znajdę jakieś spokojne miejsce? - popatrzyli na mnie, po czym głośno się zaśmiali. Zdezorientowany popatrzyłem na nich
-Stary hahhaah rozwaliłeś mnie... Przepraszam moi drodzy hahah. Ziom jesteśmy w USA na zajebistym uniwersytecie, z najlepszymi dupami a ty zachowujesz się jak jakiś stary facet. Wyluzuj i daj się ponieść urokom studenta.-Rey zaśmiała się i popatrzył w moją stronę.
-Mogę Ci ogarnąć nową gitarę, ale to jutro. Dziś jest twój pierwszy dzień i idziemy na imprezkę do Alana - Rey wstała i zaczęła skakać po pokoju
-Wierz nam Alan na zajebiste domówki, a ja jako twój nowy kumpel wkręciłem Cie z nami - Zack dumnie wypiął pierś. Popatrzyłem na nich byłem im wdzięczny ale nie miałem ochoty nigdzie iść
-Dziękuję bardzo ale raczej zostanę tu. Muszę się jeszcze rozpakować - wskazałem ręką walizkę. Zack westchnął złapał walizkę i wrzucił do szafy.
-Zrobione, a teraz idź pod prysznic bo za 2 godziny idziemy - klepnął mnie w ramię i wyszedł. Rey popatrzył na mnie
-Lu pozwól się trochę zabawić. Widzę że jesteś jakiś smutny czy coś ale teraz musisz się martwić tylko o to, żeby nie przyjść najebany na zajęcia. Tylko tyle - puściła mi oczko i wyszła. Lu? Widzę że serio są otwarci na nowe znajomości. No cóż chyba nie mam wyjścia. Po 2 godzinach Rey wróciła z Zack'iem. Rey już była przebrana. Miała na sobie krótkie spodenki i top, który ledwo co zasłaniał. Zack tylko zmienił koszulkę i był gotowy.
Kiedy znaleźliśmy się już w pobliżu miejsca imprezy, do naszych uszu zaczęły dochodzić rytmiczne basy żywiołowej muzyki. Równocześnie spojrzeliśmy po sobie. Nie było żadnych wątpliwości, u kogo dzisiaj odbywa się zabawa. Bez zbędnego gadania, doszliśmy szybko do dosyć sporego budynku dwurodzinnego.
– Co z sąsiadami? – spytałem Rey  ciekawy jak na takie „łupanie” przystają lokatorzy zza ściany.
– Też studenci – odpowiedziała z uśmiechem. To wszystko tłumaczył. Zack odrazu wszedł do domu. Ku mojemu zdziwieniu nie było takich tłumów
-Al to jest Luka mój współlokator - wysoki, dobrze zbudowany chłopak podszedł i przywitał się
-Siema, czuj się jak u siebie. Dzisiaj kameralna impreza bo jutro przyjeżdża mój stary i wszystko musi być idealne  żeby nie odciął mnie od siana. Hahah dobra lecę jakbyś czegoś potrzebował to w kuchni mam zioło a na stołach jest wódka. Częstuj się śmiało - klepnął mnie w plecy i poszedł. Impreza zaczynała się szybko rozkręcać. Siedzieliśmy stole grając w karty i popijając drinki, które Rey nam zrobiła. Atmosfera powoli rozluźniała się. Byli tu „sami swoi”, toteż nikt nie miał oporu przed wygłupianiem się i rozpowiadaniem pikantnych szczegółów ze swojego życia.  A może to tylko alkohol? Dobrze się bawiłem, przez kilka godzin wszyscy pili i grali w różne''studenckie'' gry. Ja już od dłuższego czasu, nie biorę w nich udziału. Siedzę na fotelu i obserwuje nowo poznanych ludzi... Myślę że mógłbym się do tego przyzwyczaić.

Miłość nie wybiera. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz