Rozdział XV

643 36 8
                                    

Otworzyłem oczy i popatrzyłem na ścianę, na moje kostki kolekcjonerskie. Zamknąłem oczy. Znów otworzyłem i popatrzyłem na jedno puste miejsce. Kostka Jaggeda. Powtórzyłem tą czynność kilka razy. Uśmiechnąłem się. Cieszył mnie sam fakt, że miałaś przy sobie cząstkę mnie. Powoli wstałem. Złapałem za telefon. Marinette wstawiła zdjęcie. Kliknąłem w nie. Serce mi zmarło. Na zdjęciu było  widać twoją rękę, na której leżała kostka Jaggeda. Moja kostka, kostka, o której myślałem. Pod zdjęciem znajdował się opis
  Czasami, gdy potrzebuję          inspiracji czy też podniesienia mnie na duchu, trzymam to w ręce - to sprawia, że myślę o dwóch różnych wspaniałych muzykach! ❤️
Na moich ustach zagościł ogromny uśmiech. Szybko wstałem i zacząłem się ubierać, całe moje serce radośnie podskakiwało. Wszedłem do kuchni, gdzie moja mama przygotowywała śniadanie. Radosny podszedłem i pocałowałem ją w policzek
-Ach, a to za co? - uśmiechnęła się radośnie.
-Za to że jesteś i zawsze byłaś mamo- pocałowałem ją drugi raz. Zaśmialiśmy się. Kilka minut później przyszła Juleka. Złapałem ją za talię, podniosłem i zakręciłem
-Luka nie w kuchni! Stłuczesz coś - Juleka popatrzyła na mnie dziwnie, ją również ucałowałem.
-Przepraszam! Ale tak bardzo was kocham! - szczęśliwy jak nigdy usiadłem przy stole. Mama i Juleką popatrzyły na siebie rozbawione.
-Jak masz się tak zachowywać, to lepiej już jedz na te swoje studnia synu! - uśmiech Juleki trochę opadł
-Możecie się mnie spodziewać o niespodziewanej porze. Będę tak często jak tylko mogę - Juleka usiadła obok mnie i przytuliła się do mnie. Po skończeniu śniadania, wróciłem do pokoju i złapałem za instrument. Zacząłem grać melodie, która miała wiele uniesień. Takich które zagościły również w moim sercu
-Zamierzasz powiedzieć innym o twoim wyjeździe? - moja ręka mocno szarpneła za struny. Popatrzyłem na Juls, która właśnie wchodziła do mojego pokoju. Patrzyłem na podłogę. Szczerze to nawet nie myślałem, o tym. A co jeśli będą źli? Albo zapomną o mnie? Marinette. Zaniepokojony wstałem, złapałem się cebulek moich włosów
-Nie myślałem nawet o tym. Nie wiem kiedy im powiedzieć. Został niecały miesiąc, a nie chce żeby traktowali mnie inaczej z tego powodu. Jednak nie mogę tego ukrywać. I co jeśli...
-Za dużo o tym myślisz, po prostu im powiedz Luka. Jak najszybciej - Juls wyszła z mojego pokoju. A ja wziąłem głęboki oddech. Ma rację, przecież jeszcze będziemy się spotykać. Czułem jednak, że zamykam pewien rozdział w swoim życiu. Czułem to i bałem. Jak potoczy się moje życie bez nich?..........
Zapadła już noc. Dzisiaj cały dzień siedziałem w pokoju i komponowałem. Jutro mamy się spotkać pod wieżą Eiffla. Powiem mi o moim wyjeździe. Westchnąłem. Moje marzenia się spełniają, ale czuję że wiele tracę. Przyjaciół, rodzinę. Pragnąłem zostać w Paryżu, ale nie mogę stracić takiej szansy na mój muzyczny rozwój. Poraz kolejny westchnąłem. Niektóre drogi trzeba pokonywać samotnie. Marinette. Uśmiechnąłem się. Masz mnie za dobrego muzyka, nie zawiedziesz się......
Następnego dnia popołudniu, udałem się razem z Juleką w umówione miejsce. Wszyscy już byli. Marinette siedziała obok Adriena i Kagami. Zauważyłaś mnie i ku mojemu zdziwieniu wyszłaś mi naprzeciw.
-Cześć Juleka - moja siostra uśmiechnęła się  w odpowiedzi i usiadła obok Rose. Popatrzyłem na nie i lekko się uśmiechałem
-Witaj Marinette - w odpowiedzi tylko mocno mnie przytuliłaś. Zaskoczony dopiero po chwili oddałem uścisk.
-Luka! Strasznie długo cię nie widziałam! Dlaczego nie kontaktowałeś się że mną?
-A dlaczego ty nie zadzwoniłaś? - spuściłaś głowę a ja natychmiast tego pożałowałem.
-Przepraszam nie to miałem na myśli, po prostu dużo się teraz u mnie dzieje- popatrzyłaś na mnie pytająco. W tej samej chwili dostałem wiadomość. Posłałem Ci przepraszające spojrzenie i spojrzałem w telefon. Wiadomość od Boba. Chciał się za godzinę spotkać aby omówić wszystko przed moim wyjazdem. Wziąłem głęboki oddech i złapałem cię za rękę.
-Choć muszę Wam wszystkim coś ogłosić- Adrien wstał gdy się zbliżyłem i przytulił Marinette. Nie patrzyłem na to.
-Cześć wszystkim, niestety nie mogę długo zostać ale chciałem wam coś oznajmić. Za dwa tygodnie rozpoczynam studia muzyczne- wszyscy zaczęli głośno wiwatować i mi gratulować
-Stary to super!-Nino klepnął mnie w plecy.
-Luka to wspaniałe-Alya oraz wszystkie dziewczyny uścisneły mnie
-Luka tak się cieszę - Marinette nie podeszła, wciąż znajdowała się w objęciach blondyna.
-Gratulacje, cieszymy się równie tak jak ty - Adrien podał mi rękę. Nie chciałem jej uścisnąć. Szybko wypaliłem
-W Ameryce - wszyscy wstrzymali oddech. Przełknąłem ślinę
- Wiem, to niespodziewane również dla mnie. Dostałem się na najlepszy uniwersytet w Ameryce i mam szansę w przyszłości na solową płytę. Cieszę się że mogę podzielić się z wami dobrą nowiną - wszyscy już trochę mniej entuzjastycznie mi pogratulowali. Musiałem już iść, więc przeprosiłem wszystkich i odszedłem.
Po rozmowie z Bobem wróciłem do domu. Wyciągając telefon zauważyłem nieprzeczytaną wiadomość od Marinette
~Możemy się spotkać o 17 w parku? Wiem że pewnie jesteś zajęty i mi nie odpiszesz odrazu. Po prostu będę tam czekać.
Spojrzałem na zegarek 16:55. Szybko zwróciłem i pobiegłem do parku. Powiem jej dzisiaj, wszystko co leży mi na sercu. Jeśli teraz tego nie zrobię nigdy nie będę miał odwagi. Gdy zdyszany wbiegłem zauważyłem Cie między drzewami. Powoli kierowałem się w twoją stronę. Gdy już wstawałaś zawołałem
-Marinette czekaj - odwróciłaś się
-Myślałam że nie będziesz mógł się wyrwać - usiadłaś na ławce, a ja zająłem miejsce obok ciebie
-Przepraszam ale miałem spotkanie w wytwórni
-Nic się nie stało - zapanowała chwila ciszy ale to nie był rodzaj tej niezręcznie ciszy. To była cisza, przyjemna dla nas obojga. Rozluźniłaś ramiona i oparła się o ławkę.
-I co ci powiedzieli w wytwórni?
-Jest mała zmiana planów, już za dwa dni wylatuje do Ameryki - popatrzyłaś na mnie smutno
-Nie chce żebyś wyjeżdżał - rozpłakałaś się i przytuliłaś do mnie
-Jesteś moim  przyjacielem, rozumiemy się bez słów. Będzie mi brakować twojej obecności.  Zawsze mi tak bardzo pomagałeś. -na te słowa lekko zadrżałem.
-Nie chce być  takim twoim przyjacielem - odsunęłaś się ode mnie zaskoczona. Wtedy złapałem cię za ręce, położyłem na moich kolanach, ciągle delikatnie je ściskając. Popatrzyłem ci w oczy
-Chcę być tym przyjacielem, w którym twoje serce się zakocha. Tym, którego weźmiesz w ramiona i do swojego serca, i do osobistego świata w swojej głowie. Takim przyjacielem chcę być - powiedziałem - Takim, który zapamięta rzeczy, które mówisz, i kształt twoich ust, kiedy je mówisz. Chcę znać każdą krzywiznę, każdy pieg, każde drżenie twojego ciała, Marinette. Chcę wiedzieć, jak cię przekonać, żebyś stworzyła uśmiech tylko dla mnie.Chcę być twoim przyjacielem. Chcę być twoim najlepszym przyjacielem-na te słowa zmarłaś
-Nie wiem co powiedzieć Luka, to jest takie niespodziewane. Naprawdę mnie lubisz w ten sposób? Ale ja kocham Adriena
-A ja kocham Ciebie. Dzisiaj kocham Cię jeszcze bardziej niż wczoraj, a nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak bardzo kochałem Cię wczoraj.- próbowałaś się odsunąć ale ci nie pozwoliłem.
-Nigdy mi nie powiedziałeś wprost że się we mnie zakochałeś Luka

-O miłości się nie mówi Marinette głośno. Miłość się wyraża. Słowem również, ale to jest tylko jedna z rozlicznych manifestacji, manifestacja słowna, i nie powiedziałbym, że najlepsza. - teraz albo nigdy. Przyłożyłem moje usta do twoich warg, muskajac je z początku delikatnie, a potem coraz bardziej natarczywie, namiętnie. Pocałunki paliły jak ogień. Położyłem Ci rękę na biodrze i dotknąłem Twojej gorącej skóry. W jednej sekundzie się opamiętałem, odsunąłem się szybko i zauważyłem twoją twarz całą w łzach. Patrzyłaś na mnie zraniona. Wstałaś i uderzyłaś mnie prosto w twarz.
-Jak wogóle możesz mówić i robić coś takiego?! - zacisnełaś ręce w pięści i uderzyłaś mnie kilka razy po torsie. Usiadłaś na ławce, nie patrząc na mnie. Moje serce rozpadło się na kawałki. Jak ja mogłem zrobić coś takiego?Bez słowa odwróciłem się i uciekłem. Jak tchórz bez sumienia. W sumie nim byłem. Minąłem Juls w przejściu i zamknąłem drzwi na klucz. Popatrzyłem gitarę. Chciałem na niej zagrać ale nie mogłem, spojrzałem na swoje ręce. Brudne od tych rzeczy, które zrobiłem Marinette. Złapałem i uderzyłem nią o ścianę. Gitara rozbiła się, robiąc ogromny hałas, zostały z niej tylko kawałki drewna. Ostre, które mogą zadawać razy i ból. Kostki także po uderzeniu się rozsypały. Tak jak moje serce. Zadzwoniłem do Dylana Flyna i już następnego dnia byłem w samolocie. Opuściłem Paryż bez pożegnania. Może to i lepiej dla wszystkich

Miłość nie wybiera. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz