Rozdział II - IX

437 15 11
                                    

Spojrzałem na twarz Rey, wyglądała tak bezbronnie, niewinnie. W głębi serca czułem, że właśnie opadła maska, którą ubierała na codzień. Jej ręce znajdowały się na moim torsie i mocno ściskały materiał mojej koszulki. Dzieliła nas taka odległość, że czuliśmy nawzajem swój oddech. Zmniejszyłem ją, teraz czułem jej oddech na moich wargach. Spojrzałem jej głęboko w oczy, zdziwiony lekko odchyliłem głowę. Jej tęczówki.. nie było ich widać z powodu rozszerzenia się źrenicy. Mój wzrok padł na jej ramię, na którym znajdował się bandaż, gdy lekko przesunąłem wzrok ku zgięciu ramienia. Krew odpłyneła mi z twarzy na widok malutkich ran od igły. Renee brała narkotyki. 

-Dlaczego? - spytałem szeptem, a w kącikach moich oczu poczułem napływającą łzy.
Popatrzyłaś na mnie i nasze spojrzenia, wciąż zamglone łzami, przyciągnęły się z takim magnetyzmem, że poza sobą nie widzieliśmy całego świata. Moja ręka przesunęła się na twoją talię, a ty wspięłaś się na palce, by nasze usta spotkały się wpół drogi. Przywarliśmy do siebie, jakby to miało nas ochronić przed tym, co nadchodziło. Wydawało mi się, że przyciskając usta do twoich ust, zagwarantuję tobie bezpieczeństwo. Właśnie tak się czułem w chwili, kiedy okryłem sobą twoje ciało. Byłaś bezpieczna, otulona moimi ramionami. Zapomniałem o bożym świecie. W tamtej chwili istniałaś tylko ty. Nagle twoje ciało zaczęło opadać na mnie, otrząsnąłem się i zauważyłem, że ledwo stoisz na nogach 

-Rey wszystko dobrze? - spytałem głosem przepełnionym troską. Nagle twoje ciało zrobiło się bezwładne, zemdlałaś. Szybko przeniosłem cię do pokoju i sprawdziłem czy oddychasz.  Westchnąłem z ulga kiedy upewniłem się że wszystko było z nią dobrze. Opatrzyłem jej rany i przebrałem w koszulke, która sięgała jej do połowy ud, niestety  przemokła na jej mokrej bieliźnie. Przygryzłem wnętrze policzka i delikatnie włożyłem ręce pod koszulkę i starając się nie zobaczyć zbyt dużo ściągnąłem jej biustonosz i majtki. Wpisałem w internet skutki zażycia narkotyków dożylnie. Wyczytałem że taka osoba może zemdleć, ale bardziej niepokojące było dla mnie to, że mogło jej się coś poważnego stać. Zraniła się i nie była w pełni świadoma swoich czynów. Westchnąłem i popatrzyłem na nią,  nagle poczułem ostry ból w klatce piersiowej. Zaskoczony moim zachowaniem popatrzyłem w lustro, na swoje odbicie. Dlaczego tak mnie boli widok jej w takim stanie ? Czyżby to było coś więcej niż miłość ?Osunąłem się na ziemie i starałem przypomnieć sobie chwilę, w której Rey skradła moje serce. Każda chwila spędzona w jej towarzystwie była cudowna, wspólne odrabianie lekcji, gra na gitarze, wieczorne imprezy na których wymykaliśmy się do samochodu, żeby odpocząć od hałasu. Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe. Spojrzałem na ciebie znowu, lecz sam wiedziałem że nie spojrzę na ciebie już tak jak kiedyś. Wstałem i zaczałem krążyć po pokoju. Czy to jest to samo co z Marinette ? Czy jestem w stanie o niej zapomnieć ? Tyle myśli głębiło mi się w głowie.  Złapałem za kurtkę i wyszedłem na dach. gdy już tam dotarłem zauważyłem krew na ziemi, posprzątałem ją, aby już nie przypominało mi tego widoku. Gdy już skończyłem podszedłem na skraj dachu , popatrzyłem w dół i nagle poczułem się bezradny. Rey leży w moim pokoju okaleczona , a ja nic nie zauważyłem. Nie jestem chłopakiem dla niej, nie może na mnie polegać, bo gdyby miała do mnie zaufanie , pewnie by mi powiedziała o swoich problemach. Prawda? Upadłem na kolana i krzyknąłem tak głośno na ile pozwoliły mi moje płuca.  Gdy emocje już opadły wróciłem do pokoju, nakryłem Rey kocem,a sam poszedłem spać na łóżko Zacka.

- Luka?-otworzyłem szybko oczy i stanąłem na równe nogi. Rey stała przede mna w mojej koszulce. Przełknąłem ślinę i spojrzałem na jej twarz. Już wygłądała o wiele lepiej niż wczorajszej nocy.

-Lepiej się czujesz ?

- Nie mam pojęcia , wogóle nie wiem jakim cudem znalazłam się w waszym pokoju i czemu do cholery mam bandaż na ręce ?-spojrzałaś na mnie gniewnym i pełnym pytań wzrokiem. Krew odpłynęła mi z twarzy

- Jak to nie wiesz ?- spytałem tak cicho że spojrzałaś na mnie zaskoczona

- Pamiętam tylko że byłam u Ethana, a później już nic- złapałem się za włosy 

- U Ethana ? Oszalałaś ?! Dlaczego poszłaś tam sama ?! On jest niebezpieczny, on handluje dragami- szybko na nią spojrzałem 

- Co on ci sprzedał ?- Spojrzałaś na mnie zaskoczona

- Co ?! Nic od niego nie brałam ! My się tylko spotkaliśmy !

-PO CO ?! - krzyknąłem na Rey i zmniejszyłem dystans miedzy nami. Zaskoczona otworzyłaś buzię i nie wiedziałaś co powiedzieć

- My sie tak jakby spotykamy - twój wzrok utkwiony był we mnie. Cofnąłem się o krok i poczułem jakby ktoś mnie kopnął w brzuch

- Renee jak możesz z nim być , oszalałaś ?!. To nie jest chłopak dla ciebie !

-Nie jesteśmy razem, tylko ze sobą śpimy- Hardo spojrzałaś na mnie, a ja poczułem że ma mi się na wymioty. Podszedłem znowu do ciebie

- Wczoraj wieczorem znalazłem cie na dachu akademiku, całą zapłakaną. W ręku trzymałaś żyletkę, wszędzie było pełno krwi , ja przynosiłem cię tu, umyłem, opatrzyłem ci ranę , my w łazience....- mówiłem bezskładnie ale nie wiedziałem jak to ująć i czy wogóle wspominać o pocałunku 

- Ja nie pamietam ... co ale jak ?- usiadłaś na łóżku i popatrzyłaś na swoją ręke. Miałaś smutek w oczach 

- Masz też rany po igłach na ręce

- Chyba upiłam się wczoraj za mocno

- Co się stało ?- usiadłem obok niej bo widziałem głęboki smutek w oczach

- Tata chce mieć kolejne dziecko.... z nią. A Adeline chce żebym zrezygnowała z tańca i zajeła się czymś poważnym, a ojciec się z nią zgadza. Po prostu wczoraj chyba za dużo o tym myślałam i stało się. Ale gówno rozpacz z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań - ukryłaś twarz w dłoniach a gdy chciałem cię przytulić odsunęłaś się. Nie miałas pojęcia jak twój  ruch mnie zabolał   

- Pocałowaliśmy się wczoraj - nagle wypaliłem i powiedziałem to. Popatrzyłaś na mnie zszokowana i wstałaś 

- Przepraszam cię, rzuciłam sie na ciebie ,a ty pewnie nie potrafiłeś mnie odtrącić. Proszę Cię bardzo zapomnijmy o tym - chciałem powiedzieć że nie żałuje że coś do ciebie czuje, ale sam nie byłem pewny. Może to po prostu koleżeński odruch, współczucie 

-Błagam - spojrzałaś na mnie smutna. Uśmiechnąłem sie lekko

- Już zapomniałem........  






To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 25, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miłość nie wybiera. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz