Rozdział 7

418 31 3
                                    

Razem z Tomem usiedliśmy w jego pokoju, a on wyciągnął gitarę z bezpiecznego miejsca. Pokazał mi, jak mam ją trzymać i w jaki sposób ułożyć palce. Na stojaczku ułożył tabulaturę do jakiejś łatwej piosenki. Powoli zaczynałam rozumieć o co chodzi, polubiłam to.
— daj, pokażę Ci, jak to ma wyglądać — zaśmiał się. Zabrał mi gitarę i szybko, lecz lekko uderzał o poszczególne struny. W jego wykonaniu brzmiało to o wiele lepiej, ale ja i tak byłam zadowolona z mojej wersji. Wstałam i przytuliłam mocno gitarzystę. — a do tego muzycznego... możemy iść jutro, co ty na to?
— chętnie — zaśmiałam się. Wtedy do pokoju niebieskobluzego wszedł Tord.
— o hej, [t.i]. — zaczął żywo — Edd wola Was na kolacje
— ok, zaraz przyjdziemy. — szczerze, nie byłam głodna. Dopiero co zjadłam tę wielką porcję jedzenia, ale nie odmówię zielobluzemu. Za bardzo go lubię. Zbiegliśmy razem ścigając się, aż w końcu potknęłam się o własne nogi, upadłabym, gdyby nie Tom, który złapał mnie za ręce, mocno do siebie przyciągając. Trochę się zmieszałam, to wszystko działo się zbyt szybko. Spojrzałam na niego po czym pobiegłam do stołu. Usiadłam między Mattem a Eddem i szybko zjadłam swoją porcję. Okazało się, że zielonobluzy zaserwował domową pizze. Była bardzo smaczna. Kiedy zjadłam szybko wstałam od stołu i wstawiłam brudny talerz do zmywarki. Tom jeszcze jadł, a ja pobiegłam szybko na górę. To miłe, że mnie złapał, żebym nie spadła ale wydawało mi się to trochę dziwne. Kucnęłam nad jedną z walizek  i zaczęłam szukać mojego zestawu do rysowania. Najprostszy miałam schowany w materiałowe Etui. Był tam komplet dziesięciu ołówków, ponad siedemdziesięciu kredek, kilka cienkopisów i jeszcze trochę innych rzeczy. Kiedy odnalazłam już wszystko czego potrzebowałam, usiadłam do biurka i otworzyłam szkicownik. Postanowiłam, że narysuję chłopaków. Zaczęłam od Torda, który miał znajdować się po lewej stronie obrazka.  Wtedy przeszkodził mi Tom. Zapukał, po czym wszedł do mojego pokoju.
— [t.i]? — zapytał
— nie, papież — mruknęłam pod nosem. — zabłądziłeś?
— słuchaj [t.i]... z tym na schodach to... głupio wyszło. Przepraszam. — podszedł do mnie. Wstałam z krzeszła — nie powinienem tak Cię przyciągać... w końcu wiesz... nic nas nie łączy i... trochę mnie poniosło. — nic nas nie łączy?! W sumie ma racje... — przepraszam — teraz to mnie poniosło, bo przysunęłam się do niego łącząc nasze usta w pocałunku. Wszystko działo się strasznie szybko, ale zaufałam mu. Niebieskobluzy odwzajemnił muśnięcie warg. Przytuliłam się do niego, w jego ramionach czułam się niezwykle bezpiecznie.
— ja... przepraszam Tom. — rzuciłam szybko. To był mój pierwszy pocałunek. Chłopak zamiast odpowiedzieć mocno mnie przytulił. On jest tak uroczy i kochany!
— czy to ma oznaczać, że jesteśmy parą? — zapytał z pewnym uśmiechem. Sama nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Kochałam go i chciałam być przy nim ale...
— jeżeli chcesz — spojrzałam mu w oczy po czym tym razem on mnie pocałował. W tym momencie do pokoju wszedł Edd.
— ups... chyba nie w porę — powiedział zanim oderwaliśmy się od siebie. W końcu zaprzestaliśmy pocałunku i spojrzeliśmy w jego stronę — chciałem tylko powiedzieć, że gramy w butelkę i może chcecie do nas dołączyć? — chciałam zagrać z chłopakami, więc razem z Tomem zeszliśmy na dół. Chłopcy  siedzieli w salonie z butelką i czekali na nas. Po chwili dołączył do nas również Edd. Postanowiliśmy, że to Tord pierwszy zakręci. Wypadło na mnie. Super...
— pytanie czy wyzwanie?! — wykrzyknął czerwonobluzy
— wolę to pierwsze — odrzekłam
— ja czy Jehowy? — spojrzałam na Toma, po czym zdecydowanie odrzekłam, że to głupie pytanie, a po dzisiejszym numerze Tord jest dla mnie spalony. Zdecydowanie wybrałam niebieskobluzego. Rogacz zezłościł się. Teraz to ja zakręciłem. Wypadło na Matta. Chłopak wybrał wyzwanie, a ja kazała mu przynieść jego ulubione lustro, po czym miał oblać je colą Edda. Zielonobluzy musiał rzucić puszką jego ulubionego napoju w dom sąsiada, Tom wyrzucić wsyzstkie harpuny, a Tord miał udawać niebieskobluzego. Potem mieliśmy zagrać jeszcze jedną rundę, ale byłam już zbyt zmęczona, by kontynuować zabawę. Chłopcy nie zaprzestali kręcenia butelką, ja jednak poszłam na górę, by ogarnąć się do spania. Jak dobrze,że nikt nie zapytał się, czy jestem z Tomem... szczerze, to drażliwy temat. Przyznam, że ten dzień był niezwykle wyczerpujący, co ułatwiło mi zasypianie.

Już dobrze (Tom x Reader) [WERSJA PIERWOTNA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz