Rozdział 11

2.6K 69 33
                                    

Shawn

Zastanawiałem się, co we mnie wstąpiło. Nie powinienem był w ten sposób rozmawiać z dziewczyną, która przeżyła taką tragedię w życiu. Zachowałem się jak dupek. Najgorsze było to, że próbowałem sensownie usprawiedliwić swoje działanie, choć widok łez na jej twarzy budowały we mnie okropne poczucie winy. Zawsze uważałem, że doprowadzenie kobiety do płaczu było hańbą mężczyzny, a sam zrobiłem dokładnie to samo — sprawiłem, że płakała. Jeśli już miałem sprawić, by płakała, to ze szczęścia, a nie z powodu niewyparzonej gęby.

Jednak, gdy się denerwowałem albo odczuwałem zbyt dużo emocji jednocześnie, to nieświadomie włączałem ten durny tryb, którego nienawidziłem. Główkowałem nad tym bardzo długo, ale ostatecznie dochodziłem do wniosku, że po prostu wypracowałem taki system ochronny przez byciem zranionym. Raniłem, zanim oni mogli zranić mnie. 

Pragnąłem poznać miłość — zakochać się i być kochanym — ale reakcje mojego mózgu były sprzeczne z pragnieniami serca. Ona nie chciała dopuścić do siebie uczuć, bo bała się ponownego zranienia, a serce rwało się do miłości; do natury każdego człowieka. Nie potrafiłem wybrać pomiędzy jednym a drugim i doprowadziłem do konfliktu, który rozwiązał się sam poprzez ukształtowanie nienormalnej reakcji obronnej. 

Najlepiej postąpiłbym, gdym ją przeprosił i zaczął naszą znajomość od nowa, ale nie potrafiłem się do tego zmusić. Uciekłem od kobiet, bo byłem zbyt przerażony tym, że mnie pozna, żeby przejmować się słowami, które ją zraniły. Nie chodziło o moje ujawnienie, tylko o zdrowie psychiczne i fizyczne Evvy. Samo imię połączone z oczami i uśmiechem wywołało u niej przebłyski z przeszłego życia — cokolwiek miała na myśli. 

Nie chciałem sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby połączyła te urywki i złożyła z nich jakąś całość. Przecież przeciążenie układu nerwowego mózgu mogło doprowadzić do poważnego uszczerbku na zdrowiu, a na mojej życiowej liście rzeczy do zrobienia, nie było miejsca na trwanie przy łóżku szpitalnym tej dziewczyny, obwiniając się o jej stan zdrowia. 

Musiałem jednak przyznać, że wywarła na mnie spore wrażenie i zainteresowała swoją osobą moją ciekawską naturę. Nie wiedziałem czy to przez to, że mnie nie znała, czy może jej zachowanie było powodem. Była pewna siebie, pyskata i zirytowana moimi durnymi tekstami. Nie dała się sprowokować, gdy kilkukrotnie podczas krótkiego spotkania naruszyłem jej przestrzeń osobistą. Miała pojęcie, o czym mówiła, słuchała i wykorzystywała powiedziane słowa przeciwko mnie. Evelyn wyglądała, jak typowa urocza blondynka, która nie grzeszyła inteligencją, ale ona była kompletnym zaprzeczeniem tego krzywdzącego stereotypu.

Mógłbym się z nią zaprzyjaźnić, gdybym nie zgrywał dupka i nie sugerował jej, że coś musiało z nią być nie tak, skoro wymyślała takie rzeczy. Pogrzebałem tym jakiekolwiek szanse na bliższe poznanie. Uraziłem ją, bo nie potrafiłem trzymać języka za zębami i plotłem trzy po trzy, nie kontrolując treści wychodzących z moich ust. 

Widziałem w tym małe pocieszenie, bo gdybym był miły i szarmancki, to nie zwróciłaby na mnie uwagi, a tak musiała odgryźć się, żeby nie stać bezczynnie, gdy ktoś sobie z niej żartował. I zapewne dobrze mnie zapamiętała. 

Była jedną z niewielu dziewczyn, które nie uległy mojemu urokowi. To mogłem zrzucić na niewiedzę w związku z moją karierą, bo — nawet tego nie ukrywałem — atrakcyjności dodawała mi sława, która czyniła mnie nieuchwytnym i bardziej pożądanym. Evelyn potrafiła mnie obrazić, ale jednocześnie uśmiechała się pod nosem. Spotkałem ją dwa razy, a wywarła takie wrażenie, że nie mogłem przestać o niej myśleć. 

Znajdowałem się w chorej sytuacji. Nie wiedziałem nic o Evelyn, a nieustannie krążyła po mojej głowie i powodowała zamęt. Nawiedzały mnie dziwne, niemożliwe do spełniania i totalnie nie na miejscu wizje z dziewczyną w roli głównej. To było takie nierealne, że sam przestraszyłem się wytworów swojej wyobraźni. 

Dlaczego To Zawsze Jestem Ja || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz