Shawn's POV
Shawn, ty idioto, coś ty narobił?!
Co ja zrobiłem? Dlaczego do tego dopuściłem? W końcu spełniła się przepowiednia dziewczyny, w której śmiała się, że prędzej czy później wyląduje w moim łóżku. Doszło do tego, a ja nie mogłem przeboleć, że zrobiliśmy następny krok w naszej relacji, zanim powiedziałem jej, co i jak. Fakt – pragnąłem jej i to mocniej, niż byłem skłonny przyznać, ale to nie zmieniało niczego. Nie powinienem był pozwolić moim emocjom przejąć nade mną kontrolę. Mogłem to kontrolować, ale byłem tylko mężczyzną, który potrzebował tego w swoim życiu. Niestety uległem i w efekcie doszło do naszego zbliżenia, chociaż nie powinno.
Sprawy miały iść w innej kolejności. Moim zakichanym obowiązkiem było porozmawianie z nią, by wyznać jej całą prawdę, ale tego nie zrobiłem. Dlaczego? Bałem się, po prostu się bałem. Przerażała mnie wizja wypowiadania tych słów, a paraliżujący strach obejmował moje ciało i umysł. Niby tylko nie powiedziałem Evelyn o mojej drugiej – sławnej – stronie, ale to naprawdę było dużo. Zbudowałem praktycznie cały związek tylko połową siebie. Cały czas ukrywałem swoje drugie ja, co z kolei przysporzyło mi wielu problemów. Może konkretnie nie kłamałem, bo nie mówiłem rzeczy wyssanych z palca, ale dla mnie zatajanie paru, znaczących szczegółów z mojego życia znajdowało się na tym samym poziomie.
Ukrywanie piosenkarskiej strony życia było małym zatuszowanym elementem, ale to skończyło się serią kłamstw, które musiałem wymyślać na poczekaniu, by jakoś wiarygodnie uzasadnić swoje dziwne zachowanie. Za każdym razem, gdy ubierałem czapkę z daszkiem w pochmurne dni i chodziłem w bluzach z kapturem oraz okularami w słoneczne dni, wyglądając przy tym, jak idiota chowający się przed czymś, musiałem sprytnie to obejść. I na dodatek tak, żeby to miało jakikolwiek sens. To czasami było trudne, zwłaszcza gdy znajdowaliśmy się wśród tłumu ludzi, gdzie każdy mógł mnie poznać. Byłem strasznie zestresowany, kiedy byliśmy nad wodospadem i dwie dziewczyny podeszły z pytaniem o zdjęcie. Dobrze, że Evvy poszła do toalety, bo kompletnie nie miałbym pomysłu na cokolwiek.
Jednak w końcu nadszedł ten dzień, ten wieczór i ta noc, kiedy wszystko miało się posypać w drobny mak. Dwudziesty pierwszy września – wesele Camilii i Gabriele'a. Jeden z najważniejszych dni w życiu tej dwójki, podczas którego wszyscy powinni być szczęśliwi, a obowiązkiem każdego gościa miała być super zabawa, masa toastów na cześć młodej pary i cudowny humor, który nie miał opuszczać nikogo aż do następnego rana. Niestety ja ze swoimi problemami stałem na samym końcu kolejki, niezdolny do wyobrażenia sobie, bym miał nagle zapomnieć o tym bagnie i świetnie się bawić.
Musiałem ogarnąć siebie, moje życie emocjonalne, a przede wszystkim posprzątać bałagan, który zrobiłem wokół mojej relacji z Evelyn. Gdyby tego wszystkiego było mało, to dzieliłem z nią łóżko, uprawiałem z nią seks pełen skrywanych emocji, uczuć i tego wszystkiego, czego nigdy nie powiedziałem. Było cudownie, a ja miałem rozwalić to, niczym domek z kart, który rozsypał się pod wpływem lekkiego podmuchu? Moim delikatnym podmuchem – mówiąc metaforycznie – było powiedzenie prawdy.
Jednak najgorzej czułem się ze świadomością, że to ja miałem się stać chłopakiem, który ponownie złamał jej serce i naraził na cierpienie. Dałem jej moje słowo, że nigdy jej nie okłamię... obiecałem lepsze życie miłosne i ponowne otwarcie się na to cudowne uczucie. Ona obdarzyła mnie kredytem zaufania, powierzyła mi swoje tajemnice i przede wszystkim dała sobie szansę na bycie szczęśliwą. Moim wyznaniem zniszczyłbym wszystko, co zdążyła zbudować.
Nie ukrywałem, że Evelyn Johnson należała do najsilniejszych kobiet, o ile nie osób, które poznałem w swoim życiu, ale zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna miała bardzo trudne życie, ciężkie doświadczenia i duże brzemię na ramionach. Przydziewała maskę obojętności, była zimna, zmieniała bieg rozmowy lub atakowała, ale to był jej system obronny – tak reagowała na zbytni stres albo niewiedzę. Niejednokrotnie dostrzegłem w tych niebieskozielonych oczach prawdziwe emocje, mimo iż z wierzchu pozostawała niewzruszona. Evvy była jedyna w swoim rodzaju – pokrzywdzona przez los – ale walczyła i w moich oczach nosiła miano wojowniczki. Przy niej byłem tchórzem.
CZYTASZ
Dlaczego To Zawsze Jestem Ja || S.M
FanfictionEvelyn Johnson to zwykła dziewczyna, która w podążaniu za marzeniem wyprowadza się do Kanady, by tam zacząć własne życie. Początkowo wszystko jest świetnie...do dnia, w którym spotyka idola wielu nastolatek. Sama dziewczyna nie ma pojęcia, na kogo...