Rozdział 25

1.7K 40 19
                                    

Evelyn

Patrzyłam na dom i zastanawiałam się, czy trafiłam pod dobry adres. Willa, bo inaczej się tego nazwać nie dało, była zapierająca dech w piersiach.

Prosta, nowoczesna, bez większych ozdób, ale miała w sobie elegancji oraz bogactwo. Stałam ciemnymi drzwiami kontrastującymi z bielą elewacji i czekałam. Rozglądałam się na boki, bo chciałam znaleźć kogoś, kto potwierdziłby, że w budynku mieszkali Camila i Gabriele, lub zaprzeczył. Na moje nieszczęście nikt nie kręcił się w zasięgu ręki.

Weszłam po schodkach, biorąc głęboki oddech. Uśmiechnęłam się tak szeroko, na ile pozwalał mi opuchnięty policzek i uniosłam rękę, by zapukać.

Po kilkunastu sekundach drzwi zostały otwarte, a w progu stanął bardzo atrakcyjny mężczyzna.

— Witaj — powiedział, opierając dłoń na futrynie. — Ty pewnie jesteś Evelyn, nie? — Starał się nie patrzeć na zaczerwienione miejsce, którego niestety nie udało mi się zakryć podkładem, ale jego wzrok tam uciekał.

— Tak — pisnęłam, ale zaraz się opamiętałam i odchrząknęłam. — Możesz mi mówić Evvy. — Wyciągnęłam rękę w jego stronę, a on za nią chwycił i przysunął do swoich ust, by musnąć wargami.

— Gabriele. — Puścił moją dłoń, gestem zapraszając mnie do środka. — Camila jest w kuchni i kończy nakrywać do stołu.

— Kochanie! — usłyszałam głos wspomnianej kobiety. — Lynnie już jest?! 

Mężczyzna uniósł brew, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Pokiwałam głową, dając mu do zrozumienia, że jego narzeczona tak mnie nazywała.

— Jeśli masz na myśli Evelyn, to tak. — Roześmiał się i przeczesał włosy, jednocześnie puszczając mi oczko. Poczułam się trochę dziwnie, ale z opowiadań Cortés wiedziałam, jaki był, więc nie brałam tego do siebie. — Możesz zostawić swoje rzeczy na tej komodzie.

— Dziękuję za zaproszenie — zagadnęłam wesoło, gdy ściągałam z nóg botki. — Nie sądziłam, że będziesz chciał mnie poznać tak szybko. Camila mi trochę o tobie mówiła.

— O tobie też sporo mówiła. — Otworzył szafkę, wyciągnął z niej parę domowych kapci i podał mi. — Chodź, porozmawiamy przy kolacji, którą zrobiłem.

— Jasne. — Wsunęłam stopy w ciepłe kapciusie i westchnęłam błogo. — Macie bardzo śliczny dom, pewnie kosztował fortunę.

— Nie rozmawiam o finansach w domu — mruknął, idąc w głąb pomieszczenia, które było przejściem do kuchni połączonej z salonem. — To u nas temat tabu.

— Rozumiem. — Pokiwałam głową. — Ale i tak jest śliczny.

Przeszłam przez wnękę w ścianie i dosłownie wmurowało mnie w parkiet.

Przede mną rozpościerał się przestrzenny salon, który został pozbawiony dwóch ścian, a na ich miejsce wstawiono ogromne szyby z widokiem na wielki ogródek z basenem. Tuż przy jednej ze ścianek przegrodowych były szklane schody podświetlone na fioletowo.

Wystrój stanowił klasyczny, elegancki minimalizm w ciemnych kolorach. Ktokolwiek projektował im to miejsce, miał pojęcie, jak połączyć ze sobą kolory, faktury i drewno z nowoczesnymi urządzeniami.

Gdybym nie znała Camilii, powiedziałabym, że mieszkała tutaj jakaś burżuazja.

— Evelyn! — krzyknęła Cami, podbiegając do mnie, a następnie przytuliła.— Cieszę się, że jednak przyszłaś.

— Dlaczego miałabym nie przyjść? — Próbowałam zakryć włosami obite miejsce.

Nic mi to nie dało, bo przed nią nikt nie był w stanie niczego zataić. Ona była jakimś radarem na wykrywanie niechcianych rzeczy. 

Dlaczego To Zawsze Jestem Ja || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz