Evelyn
Spodziewałam się komentarza Pana Idealnego odnośnie do naszej wspólnej nocy, ale w życiu nie pomyślałam, że będzie o tym gadał przy Camilii. Ona już spekulowała, a on — oznajmiając, że się ze sobą przespaliśmy — wbił gwóźdź do trumny, w której zamierzałam pogrzebać własny spokój i opanowanie emocjonalne. W momencie, gdy potwierdził moje przypuszczenia, poczułam się zażenowana, zawiedziona i zniesmaczona samą sobą. Po prostu nie mogłam uwierzyć w jego zachowanie.
Jak on, jak gdyby nigdy nic, rozpowiadać, że podobno byłam niesamowita?! Nawet nie miałam szansy, by zaprzeczyć, bo niczego nie pamiętałam! Ten dupek doskonale wiedział, że nie pamiętałam, a zdradził go błysk tej satysfakcji i rozbawienia w oczach. Świetnie się bawił moim kosztem, kutas jeden. Mnie to nie bawiło ani trochę. Przespanie się z nim nie było zabawne. Ta cała sytuacja mnie nie bawiła.
Dlaczego w ogóle zaczynał ten temat przy Camilii?!
Musiał to wyciągać przy innej osobie? Nie mógł poczekać i załatwić to na osobności, żebym miała szansę się obronić? Byłam na niego cholernie wściekła. Roznosiło mnie i miałam ochotę wybiec za nim tylko po to, żeby udusić go gołymi rękoma. Działał mi na nerwy od samego początku. Poza tym byłam nim zawiedziona. Sądziłam, że zachowa się dyskretnie i powściągliwie, ale najwidoczniej miałam zbyt wysokie mniemanie o wskaźniku jego dobrego wychowania. Shawn był dokładnie taki, jak wszyscy chłopcy, którzy uważali się za bogów i sądzili, że każda dziewczyna przed nimi klęknie. Pieprzony, arogancki dupek.
Przełykając slinę, uniosłam głowę. Spojrzałam na Camilę, która patrzyła na mnie z popisowym uśmieszkiem, unosząc brwi. Egoista! Zostawił mnie samą z największą plotkarą w Toronto. Wyszedł — tak po prostu! — zostawiając za sobą bałagan, którego narobił. Zrzucił bombę plotek i tyle go widziałam. Zacisnęłam dłonie w pięści, oddychając nierównomiernie. Co ja miałam jej powiedzieć, skoro nic nie pamiętałam? Miałam jej oznajmić, że nie wiem, czy się z nim przespałam? Byłam w potrzasku i czułam, że nie wyjdę z niego bez żadnych obrażeń.
Sama zgotowałam sobie ten dzień, tę sytuację i niezręczność. Mogłam go wywalić z łóżka w niedzielę rano, nakrzyczeć na niego i żądać wyjaśnień. Wtedy nie zostałabym postawiona przed faktem dokonanym. Zdążyłabym wymyśleć jakąś sensowną wymówkę, gdyby ktoś pytał. On nie zostawił mi wyboru i musiał za to zapłacić.
Nie cierpiałam go.
— Evelyn, chcesz mi coś powiedzieć? — zapytała Camila.
Zamknęłam oczy, słysząc jej ton. Dosłownie, jakby obeszło ją to, co powiedział Shawn. Otworzyłam oczy i dokładnie obejrzałam twarz Cami. Kobieta siedziała na swoim krześle z nieczytelną miną oraz rękoma splecionymi pod biustem. O tyle, o ile jej głos był obojętny, to w tęczówkach panował istny pożar. Była smutna i zawiedziona tym, że jej nie powiedziałam o moich relacjach z Shawnem. Co ja miałam mówić, skoro między nim a mną nic nie było?! Musiałam to naprawić.
— W tej chwili? — wyskrzeczałam zbyt piskliwym głosem.
— Tak, teraz.
Pod skórą czułam, że była na granicy wybuchu, który przyniósłby za sobą katastrofę stulecia i skutki, których posprzątanie zajęło by dużo czasu.
— Teraz? — zapiszczałam. — Teraz, to chcę stąd jak najszybciej uciec.
Zerwałam się z miejsca i złapałam za granatowy materiał oraz szpilki, a w następnej chwili cisnęłam tym na podłogę. Nie chciałam na to patrzeć. Nie, bo wtedy widziałam jego cholerny, pełen satysfakcji i samozadowolenia uśmieszek. Naszyjnik pochwyciłam i wsadziłam do kieszeni dżinsów. Camila bacznie obserwowała moje ruchy. Sama nie wiedziałam, co mną kierowało, ale chciałam stamtąd uciec. Rzuciłam jej szybkie spojrzenie, zanim wyszłam zza biurka. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę wind, chcąc na moment uwolnić się od Camilii. Musiałam sobie wszystko ułożyć.
CZYTASZ
Dlaczego To Zawsze Jestem Ja || S.M
FanfictionEvelyn Johnson to zwykła dziewczyna, która w podążaniu za marzeniem wyprowadza się do Kanady, by tam zacząć własne życie. Początkowo wszystko jest świetnie...do dnia, w którym spotyka idola wielu nastolatek. Sama dziewczyna nie ma pojęcia, na kogo...