Prolog

786 57 18
                                    

- Idealny dzień na spacer - westchnął Damian z zadowoleniem. Razem ze swoim przyjacielem Mateuszem szedł przez łąkę. Słońce stało nad nimi w zenicie. Na niebie nie było ani jednej chmurki.

- Skoro już tu jesteśmy to może pozbieram trochę kwiatów. Przerobię je na barwniki - powiedział Mateusz zbierając po drodze różne kwiaty.

- Potrzebujesz ich do czegoś konkretnego? - zapytał Damian z ciekawości.

- Mam kilka pomysłów z wykorzystaniem barwników. A skoro już jesteśmy na łące to nie zaszkodzi...

Nie dokończył bo Damian, który szedł przodem, zatrzymał się i dał mu znak ręką, żeby nic nie mówił. Mateusz powoli i jak najciszej podszedł do niego. Nie zdążył zapytać co się stało bo zobaczył dlaczego Damian się zatrzymał.

W trawie ktoś leżał, plecami do góry. Z całą pewnością był to mieszaniec bo nie miał włosów, a skóra na jego głowie była czarna. Postać miała na sobie dziwny czarny kombinezon, na których były różne fioletowe ozdobne wzory. Co ciekawe, te ozdobniki świeciły. Postać oddychała, ale przychodziło jej to z trudem, jakby była na wpół przytomna.

Damian i Mateusz wymienili spojrzenia.

- Co robimy? - zapytał szeptem Mateusz.

- Sprawdzimy co mu się stało i mu pomożemy - odpowiedział Damian, również szeptem.

- Przecież go nie znamy. I wygląda bardzo podejrzanie. Widziałeś kiedyś, żeby ktoś miał świecące ubranie?

- Kimkolwiek on jest i cokolwiek mu się stało, zasługuje na naszą pomoc.

Po tych słowach, Damian podszedł do nieznajomego i klęknął obok niego. Mateusz przewrócił oczami, jakby to nie był pierwszy raz, gdy jego przyjaciel go nie słucha, i podszedł do nich.

- Halo? Słyszysz mnie? - zapytał Damian delikatnie dotykając leżącego. Ten tylko jęknął.

- Damian... - w głosie Mateusza słychać było strach.

Dopiero teraz Damian zauważył, że trawa wokół nieznajomego jest zabarwiona na czerwono. Przyjrzał się mu i zobaczył, że jego lewy bok jest cały we krwi.

- Musimy go zabrać do mojego domu i go opatrzeć. Szybko, pomóż mi go podnieść - Damian delikatnie obrócił go na plecy. Wtedy nieznajomy lekko otworzył oczy. Damian zrozumiał, że mają do czynienia z człeko-endermanem. Ranny miał świecące fioletowe oczy, jak one. Ledwo je otworzył, praktycznie od razu je zamknął z całej siły zaciskając powieki.

- Za...jasno... - jęknął.

Damian nie wiedział co zrobić. Sytuację uratował Mateusz. Zdjął z siebie sweter, zwinął go i obwiązał nim oczy mieszańca. Ten odetchnął z ulgą.

- Dziękuję - powiedział cicho - Całe życie...nie widziałem słońca...muszę...muszę wrócić...

- Nic już nie mów - Damian mówił spokojnym tonem. Wziął go na ręce, wstał i zaczął iść, a Mateusz szedł za nim - Zajmiemy się tobą i pomożemy ci - dodał.

Jednak już teraz chciał wiedzieć kim on jest. Skąd pochodzi? Co się mu przytrafiło? Skąd uciekł, bo niewątpliwie był zbiegiem.

I przede wszystkim, dlaczego chciał tam wrócić?

Minecraft Ferajna : Wejście SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz