12. Podziemna walka

253 39 2
                                    

Gdy Koshi się ocknął, stwierdził ze zdziwieniem, że leży na drewnianej podłodze. Z tego co pamiętał to był w jaskini, aczkolwiek nie do końca pamiętał co się działo. Musiał stracić przytomność.

Usiadł i rozejrzał się. Zgubił gdzieś swoją pochodnię, ale było jasno od rzeki lawy, która płynęła daleko pod nim, i wodospadów lawy wypływających ze ścian. Jakimś cudem trafił do opuszczonej kopalni, a on sam znalazł się na drewnianym moście. W każdą stronę można było wejść w kamienny korytarz obłożony drewnem i z niedobitkami torów na ziemi. Sam most znajdował się w podziemnym kanionie, który ciągnął się daleko w obie strony.

Po rozejrzeniu się na boki, spojrzał w górę i ujrzał całkiem sporą dziurę w suficie. Dopiero teraz zauważył, że wokół niego leży żwir. Teraz sobie przypomniał, że biegł razem z Szendim i nagle...

Szendi!

Rozejrzał się jeszcze raz na wszystkie strony, ale nigdzie go nie widział. Teraz już wszystko pamiętał. Uciekali razem przed pająkami, nie zauważyli, że przed nimi jest żwir, wbiegli na niego, ten się zapadł, a oni spadli. Na szczęście, nigdzie nie było pająków, ale nie było też Szendiego.
,, Mam nadzieję, że nie wpadł do..." nie dał rady dokończyć tej myśl. Aż zrobiło mu się niedobrze.

Podpełznął do krawędzi mostu i wyjrzał. Daleko w dole płynęła rzeka lawy, ale pomiędzy nią, a mostem, na którym aktualnie się znajdował, był jeszcze jeden most. Ktoś na nim leżał. Koshi szybko rozpoznał postać. 

- Szendi! - krzyknął z nadzieją, że przyjaciel mu odpowie, ale on się nawet nie poruszył. ,, On na pewno żyje. Jest tylko nieprzytomny" powtarzał sobie w myślach Koshi, ale bał się, że może nie mieć racji. Mosty były od siebie odległe o kilkanaście kratek. Szendi spadł niżej, ale istniało prawdopodobieństwo, że przeżył.

Przynajmniej taką Koshi miał nadzieję.

Musiał się jakoś do niego dostać. Skok z mostu nie wchodził w grę. Istniało za duże ryzyko, że podczas skoku dozna jakiegoś urazu. Spojrzał najpierw na jeden, a potem na drugi koniec mostu, który prowadził w korytarze jaskiń. Na bank dało się stąd dojść do niższego mostu.

Sęk w tym, że nie wiedział, w którą stronę ma iść.

Nie zastanawiał się długo. Jeśli Szendi jeszcze żył to mógł potrzebować pomocy. Poza tym mógłby się napatoczyć jakiś potwór, a on aktualnie był bezbronny.

Koshi wybrał jedną z dróg i ruszył. Na szczęście, miał w ekwipunku jeszcze kilka pochodni, więc mógł sobie rozjaśnić drogę. Wiedział dwie rzeczy. Jeśli chce się dostać do Szendiego to musi schodzić coraz niżej i nie może opuszczać kopalni. Dlatego kierował się tam, gdzie był drewniany strop, kolumny i resztki torów. Musiał tylko uważać na pajęczyny, które były wszędzie.

Nie doznał żadnego głębokiego urazu podczas upadku, jedynie lekko się poobijał. ,, Chociaż tyle dobrego. Mogę iść, a jeśli coś mnie zaatakuje to będę w stanie się obronić" pomyślał, ale ta myśl niespecjalnie go pocieszyła. Za bardzo martwił się o Szendiego.

,, Trzymaj się, brachu. Idę po ciebie".

Miał nadzieję, że pierwsze rozwidlenie pojawi się jak najpóźniej, ale w końcu doszedł do niego. Niestety, patrząc z tego miejsca nie widział czy to prowadzi wyżej czy niżej i czy ta droga nadal znajduje się w kopalni.

Poszedł w prawo. Nadal był w kopalni. Humor lekko mu się poprawił, gdy teren zaczął się obniżać. To mogło oznaczać, że idzie w dobrą stronę. 

Po drodze doszedł do jeszcze kilku rozwidleń. Nie zastanawiał się długo, tylko po prostu wybierał na chybił trafił. I tak nie mógł w żaden sposób stwierdzić czy idzie dobrze, a przecież stojąc w miejscu nie pomoże Szendiemu.

Minecraft Ferajna : Wejście SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz