20

20.2K 1K 695
                                    

Leżałam w samej koszulce przyglądając się nowym śladom na moim ciele. Nowe kółeczko zakryło stare kółeczko.

Będę potrzebowała dużo tatuaży żeby zakryć to cholerstwo.

Założyłam spodnie i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i odsłoniłam roletę z nadzieją zobaczenia kogokolwiek. Na moje szczęście na biurku Luck'a siedziała blondynka bawiąca się pluszowym misiem. Była tylko małą, nieświadomą niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku, dziewczynką. Uniosła głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Nigdy nie widziałam, żeby ktoś cieszył się tak na mój widok.

Zaczęła coś mówić, a po chwili za jej plecami pojawił się chłopak. Uśmiechnął się, powiedział coś do siostry i odstawił ją na podłogę. Napisał coś na kartce, którą zaraz potem przyłożył do szyby.

"JAK SIĘ CZUJESZ?"

Fizycznie?

Boli.

Psychicznie?

Boli.

Chwyciłam za kartkę i napisałam na niej odpowiedź.

"CAŁKIEM DOBRZE"

Chłopak uśmiechnął się. Rzuciłam okiem po pokoju który w tej chwili wywoływał u mnie obrzydzenie. Wzięłam kolejną kartkę.

"MOGĘ WPAŚĆ?"

Nie zastanawiając się ani chwili pokiwał twierdząco głową. Wrzuciłam w plecak świeże ubrania i zeszłam na dół. Mama była w trakcie wypakowywania zakupów, a Josh najprawdopodobniej siedział w swoim gabinecie. Niezauważona przemknęłam do ogrodu, przeskoczyłam przez płot i podeszłam do drzwi przy których od zewnątrz stał już blondyn.

— Muszę przyznać, że przeskakiwanie idzie ci coraz lepiej. — zaśmiał się.

— Chyba nawet muszę przyznać ci racje, nie ląduje już na tyłku. — odpowiedziałam mu delikatnym, sztucznym uśmiechem.

Ręką zaprosił mnie do środka. W kuchni stała jego mama przygotowując z małą Lucy jakieś ciasto. W całym pomieszczeniu roznosił się słodki zapach. Poczułam jak robię się głodna.

Nie. Nie jestem głodna. Nie mogę być.

— Tak właściwie, po co ci plecak? — wskazał palcem na moje plecy.

— Mam w nim ubrania. — wzruszyłam ramionami.

Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

— A co, chcesz tu nocować? — zaśmiał się a ja poczułam się lekko zmieszana. — Czekaj, chyba nie chcesz dzisiaj ćwiczyć? — spojrzał jeszcze bardziej zaskoczony niż wcześniej.

Boli.

— Chcę.

Chłopak ruszył w stronę swojego pokoju. Puścił mnie przodem i zamknął za sobą drzwi.

— Po pierwsze, rozgość się. Po drugie, nie będziemy dzisiaj ćwiczyć. Do tego trzeba podejść powoli i przyzwyczaić ciało do większej aktywności. Tak samo jak z dietą. To nie jest jak na pstryknięcie palca. — wytłumaczył siadając na łóżku.

— Pf, trenerzy... — prychnęłam.

Położyłam plecak na podłodze i usiadłam na drugim końcu łóżka krzyżując nogi.

— Skoro to już sobie wyjaśniliśmy, chciałbym zapytać, czy dasz mi swój numer? — chłopak usiadł w tej samej pozycji co ja.

— C-co?

— Myślę, że pisanie kartek jest raczej mało praktyczne i ekologiczne. Tak byłoby łatwiej. — wzruszył ramionami.

— Ah. Okej. Daj telefon, wpiszę ci numer. — chłopak wyciągnął komórkę w moją stronę.

Szybko utworzyłam nowy kontakt wpisując swój numer i nazwę "freak". Oddałam telefon i poprawiłam pozycję. Luke spojrzał na ekran i zmarszczył brwi.

— Freak? — popatrzył jakby oburzony.

— Jakby ktoś zauważył, zawsze możesz powiedzieć, że to kolega ze starej szkoły. Skyler jest za dużym ryzykiem. — wzruszyłam ramionami.

— Nasz kontakt naprawdę przysporzyłby ci tyle kłopotów? — przysunął się bliżej, a ja usiadłam twarzą do niego.

— Tak. A mam ich już wystarczająco.

— Wiesz, że zawsze mógłbym stanąć w twojej obronie? — starał się brzmieć pocieszająco.

— Po pierwsze, nie chce niszczyć również twojego życia w szkole. Po drugie, nie zawsze będziesz gdzieś obok żeby mi pomóc. — uśmiechnęłam się pocieszająco.

— Źle się czuje kiedy słucham jak krzyczą do ciebie te wszystkie rzeczy, a ja niby mam nic nie robić. — zrezygnowany opadł na łóżko.

— Nie musisz. To nic takiego.

Gdzieś w sobie poczułam nieznajome mi uczucie. Nigdy nie sądziłam, że ktoś oprócz Charlie jest w stanie jakkolwiek się mną interesować, jeśli mogę to tak nazwać. Nastała cisza przerywana okrzykami Lucy dobiegającymi z dołu.

— Zapomniałem wczoraj zapytać, masz jakąś dietę albo coś w tym rodzaju czy z tym też ci pomóc?

— Kiedyś ćwiczyłam i miałam specjalną dietę, więc się trochę na tym znam. Poradzę sobie, ale dzięki.

— Chętnie o tym posłucham. — uśmiechnął się. — A jakie masz BMI?

— Eee... tak właściwie to nie wiem.

— Mogę ci policzyć. — wstał z łóżka, sięgnął kartkę i długopis, usiadł przy stoliku i spojrzał na mnie pokazując, że jest gotowy. — Potrzebuję twój wzrost.

— 160 — powiedziałam zrezygnowana na co chłopak się uśmiechnął i zapisał to na kartce.

— Teraz waga.

— Czekaj, chyba nie sądzisz, że podam ci swoją wagę. — zaśmiałam się teatralnie.

— Przecież to nic takiego, obiecuję, że nikomu nie powiem. — podniósł rękę a drugą położył na sercu.

— 56, nienawidzę cię. — chłopak jedynie zaśmiał się i skupił się na kartce.

— BMI masz praktycznie idealne. — przyznał chłopak.

— Dobra, możemy zmienić temat? Najpierw mnie torturujesz fizycznie, teraz psychicznie? Niezły z ciebie trener. — chłopak wrócił na swoje miejsce na łóżku.

— Ej noo... Staram się być dobrym trenerem. Proszę się nie śmiać. 

Kolejną godzinę siedzieliśmy rozmawiając o szkole, poszczególnych przedmiotach, tych ulubionych jak i znienawidzonych oraz nadchodzących pracach pisemnych do których musimy się przygotować. Kiedy wyczerpaliśmy temat wróciłam do domu. Na szczęście nikt nie zauważył mojej nieobecności. 

Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka z rysownikiem. Puściłam z telefonu muzykę i zaczęłam rysować. Przez cały czas zastanawiałam się nad rysunkiem o który poprosił mnie chłopak. Muzyka na chwile przycichła a telefon zawibrował. Na ekranie pojawiło się powiadomienie.

Masz 1 nową wiadomość.

nieznany numer: Dobranoc Sky

Don't touch me, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz