Leżałam w samej koszulce przyglądając się nowym śladom na moim ciele. Nowe kółeczko zakryło stare kółeczko.
Będę potrzebowała dużo tatuaży żeby zakryć to cholerstwo.
Założyłam spodnie i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i odsłoniłam roletę z nadzieją zobaczenia kogokolwiek. Na moje szczęście na biurku Luck'a siedziała blondynka bawiąca się pluszowym misiem. Była tylko małą, nieświadomą niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku, dziewczynką. Uniosła głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Nigdy nie widziałam, żeby ktoś cieszył się tak na mój widok.
Zaczęła coś mówić, a po chwili za jej plecami pojawił się chłopak. Uśmiechnął się, powiedział coś do siostry i odstawił ją na podłogę. Napisał coś na kartce, którą zaraz potem przyłożył do szyby.
"JAK SIĘ CZUJESZ?"
Fizycznie?
Boli.
Psychicznie?
Boli.
Chwyciłam za kartkę i napisałam na niej odpowiedź.
"CAŁKIEM DOBRZE"
Chłopak uśmiechnął się. Rzuciłam okiem po pokoju który w tej chwili wywoływał u mnie obrzydzenie. Wzięłam kolejną kartkę.
"MOGĘ WPAŚĆ?"
Nie zastanawiając się ani chwili pokiwał twierdząco głową. Wrzuciłam w plecak świeże ubrania i zeszłam na dół. Mama była w trakcie wypakowywania zakupów, a Josh najprawdopodobniej siedział w swoim gabinecie. Niezauważona przemknęłam do ogrodu, przeskoczyłam przez płot i podeszłam do drzwi przy których od zewnątrz stał już blondyn.
— Muszę przyznać, że przeskakiwanie idzie ci coraz lepiej. — zaśmiał się.
— Chyba nawet muszę przyznać ci racje, nie ląduje już na tyłku. — odpowiedziałam mu delikatnym, sztucznym uśmiechem.
Ręką zaprosił mnie do środka. W kuchni stała jego mama przygotowując z małą Lucy jakieś ciasto. W całym pomieszczeniu roznosił się słodki zapach. Poczułam jak robię się głodna.
Nie. Nie jestem głodna. Nie mogę być.
— Tak właściwie, po co ci plecak? — wskazał palcem na moje plecy.
— Mam w nim ubrania. — wzruszyłam ramionami.
Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
— A co, chcesz tu nocować? — zaśmiał się a ja poczułam się lekko zmieszana. — Czekaj, chyba nie chcesz dzisiaj ćwiczyć? — spojrzał jeszcze bardziej zaskoczony niż wcześniej.
Boli.
— Chcę.
Chłopak ruszył w stronę swojego pokoju. Puścił mnie przodem i zamknął za sobą drzwi.
— Po pierwsze, rozgość się. Po drugie, nie będziemy dzisiaj ćwiczyć. Do tego trzeba podejść powoli i przyzwyczaić ciało do większej aktywności. Tak samo jak z dietą. To nie jest jak na pstryknięcie palca. — wytłumaczył siadając na łóżku.
— Pf, trenerzy... — prychnęłam.
Położyłam plecak na podłodze i usiadłam na drugim końcu łóżka krzyżując nogi.
— Skoro to już sobie wyjaśniliśmy, chciałbym zapytać, czy dasz mi swój numer? — chłopak usiadł w tej samej pozycji co ja.
— C-co?
— Myślę, że pisanie kartek jest raczej mało praktyczne i ekologiczne. Tak byłoby łatwiej. — wzruszył ramionami.
— Ah. Okej. Daj telefon, wpiszę ci numer. — chłopak wyciągnął komórkę w moją stronę.
Szybko utworzyłam nowy kontakt wpisując swój numer i nazwę "freak". Oddałam telefon i poprawiłam pozycję. Luke spojrzał na ekran i zmarszczył brwi.
— Freak? — popatrzył jakby oburzony.
— Jakby ktoś zauważył, zawsze możesz powiedzieć, że to kolega ze starej szkoły. Skyler jest za dużym ryzykiem. — wzruszyłam ramionami.
— Nasz kontakt naprawdę przysporzyłby ci tyle kłopotów? — przysunął się bliżej, a ja usiadłam twarzą do niego.
— Tak. A mam ich już wystarczająco.
— Wiesz, że zawsze mógłbym stanąć w twojej obronie? — starał się brzmieć pocieszająco.
— Po pierwsze, nie chce niszczyć również twojego życia w szkole. Po drugie, nie zawsze będziesz gdzieś obok żeby mi pomóc. — uśmiechnęłam się pocieszająco.
— Źle się czuje kiedy słucham jak krzyczą do ciebie te wszystkie rzeczy, a ja niby mam nic nie robić. — zrezygnowany opadł na łóżko.
— Nie musisz. To nic takiego.
Gdzieś w sobie poczułam nieznajome mi uczucie. Nigdy nie sądziłam, że ktoś oprócz Charlie jest w stanie jakkolwiek się mną interesować, jeśli mogę to tak nazwać. Nastała cisza przerywana okrzykami Lucy dobiegającymi z dołu.
— Zapomniałem wczoraj zapytać, masz jakąś dietę albo coś w tym rodzaju czy z tym też ci pomóc?
— Kiedyś ćwiczyłam i miałam specjalną dietę, więc się trochę na tym znam. Poradzę sobie, ale dzięki.
— Chętnie o tym posłucham. — uśmiechnął się. — A jakie masz BMI?
— Eee... tak właściwie to nie wiem.
— Mogę ci policzyć. — wstał z łóżka, sięgnął kartkę i długopis, usiadł przy stoliku i spojrzał na mnie pokazując, że jest gotowy. — Potrzebuję twój wzrost.
— 160 — powiedziałam zrezygnowana na co chłopak się uśmiechnął i zapisał to na kartce.
— Teraz waga.
— Czekaj, chyba nie sądzisz, że podam ci swoją wagę. — zaśmiałam się teatralnie.
— Przecież to nic takiego, obiecuję, że nikomu nie powiem. — podniósł rękę a drugą położył na sercu.
— 56, nienawidzę cię. — chłopak jedynie zaśmiał się i skupił się na kartce.
— BMI masz praktycznie idealne. — przyznał chłopak.
— Dobra, możemy zmienić temat? Najpierw mnie torturujesz fizycznie, teraz psychicznie? Niezły z ciebie trener. — chłopak wrócił na swoje miejsce na łóżku.
— Ej noo... Staram się być dobrym trenerem. Proszę się nie śmiać.
Kolejną godzinę siedzieliśmy rozmawiając o szkole, poszczególnych przedmiotach, tych ulubionych jak i znienawidzonych oraz nadchodzących pracach pisemnych do których musimy się przygotować. Kiedy wyczerpaliśmy temat wróciłam do domu. Na szczęście nikt nie zauważył mojej nieobecności.
Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka z rysownikiem. Puściłam z telefonu muzykę i zaczęłam rysować. Przez cały czas zastanawiałam się nad rysunkiem o który poprosił mnie chłopak. Muzyka na chwile przycichła a telefon zawibrował. Na ekranie pojawiło się powiadomienie.
Masz 1 nową wiadomość.
nieznany numer: Dobranoc Sky
CZYTASZ
Don't touch me, please
Short Story-Nie dotykaj mnie - powiedziała poważnym tonem. -Dlaczego? O co ci chodzi? - Nie odpowiadając ruszyła przed siebie. Bez namysłu złapałem ją za nadgarstek. Poczułem jak cała się spięła. Powoli odwróciła twarz, w jej oczach pojawiły się łzy. -Nie do...