Odliczany czas do przyjazdu Charlie minął mi zadziwiająco szybko. Dużo rozmawiałyśmy szykując plan jej pobytu tutaj. Dziewczyna nie chciała tego głośno przyznać, ale starała się każdy dzień zaplanować od deski do deski tak, żebym jak najwięcej czasu była poza domem. Oczywiście byłam jej za to wdzięczna, to był jej sposób na ratowanie mnie. Poza tym musiałam posprzątać trochę swój pokój bo mimo największych chęci, jej przyjście tutaj jest nieuniknione. Zazwyczaj nie miewam w pokoju gości dla których warto by sprzątać. Przy niej czułam się jakbym szykowała się na przyjęcie królowej. I pod względem sprzątania, i stresu który odczuwałam. Z każdym dniem był coraz silniejszy. Chciałam, żeby wszystko było tak, jak zapamiętała.
Przed mamą udawałam, że nie mogę się doczekać wspólnej wigilii i pomagałam jej w kuchni. Głównym tematem rozmów przy gotowaniu były odwiedziny przyjaciółki, co doprowadziło do wspominania naszego wspólnego dzieciństwa. Pozwalało mi to uciec myślami od teraźniejszości.
Luke nie odzywał się do mnie przez ten czas. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do utrzymywania kontaktu z nim, ponieważ czułam się dziwnie. Czy powodem tego była sytuacja z kulą, czy coś innego, tego już nie wiedziałam. Nie chciałam też na niego naciskać, czułabym się jak natręt. Mimo wszystko, miałam nadzieje, że przygotowania świąteczne spędza z rodziną.
Siedziałam w swoim pokoju, na łóżku, patrząc w telefon leżący przede mną. Ściskając dłonie na kolanach oczekiwałam wiadomości od Charlie, w której miała mnie poinformować, że wsiadła do autobusu. Wiedziałam, że po 20 minutach od tej wiadomości, Charlie znajdzie się na najbliższym przystanku od mojego domu.
Wydawało mi się, że siedzę tak kilka godzin gdzie minęło zaledwie 30 minut. W końcu nadeszła upragniona wiadomość, a serce podskoczyło mi do gardła. Wydawało mi się to głupie. Znamy się od lat, czym miałabym się stresować?
Odczekałam chwile i zeszłam na parter.
—Idę po Charlie! — rzuciłam zaglądając do kuchni w której krzątała się mama.
W odpowiedzi uśmiechnęła się i wróciła do swoich zadań. Zarzuciłam na siebie ciepłą kurtę i wyszłam na zewnątrz. Mimo, że padał akurat śnieg, wydawało mi się całkiem ciepło. W oddali widziałam już jadący autobus. Ruszyłam szybkim krokiem w kierunku przystanku autobusowego.
Stanęłam kilka metrów od miejsca w którym zatrzymał się autobus, żeby nie przeszkadzać wysiadającym ludziom. Przypatrywałam się każdemu z osobna szukając przyjaciółki. Wysiadła jako piąta z autobusu. Miała na sobie ciemną kurtkę, jeansy, czarne skórzane buty na podwyższeniu, a na plecach miała czarny, też skórzany plecak. Rozejrzała się dookoła. W momencie w którym mnie zauważyła na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ruszyła w moją stronę biegiem krzycząc moje imię. Zarzuciła ręce na mojej szyi a ja oplotłam ręce wokół jej talii. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie potrafiłam tego zatrzymać.
—Tak bardzo tęskniłam. — szlochałam w jej ramie.
—Już dobrze skarbie. — zaczęła głaskać mnie po głowie.
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Ludzie z przystanku zniknęli prawie w całości. Została jedna osobą, którą okazał się być Luke. Stał na drugim końcu przystanku autobusowego opierając się o belkę i patrząc w naszym kierunku. Gdy zauważył, że patrzę wprost na niego, uśmiechnął się i ruszył w przeciwnym kierunku. Nie miałam teraz czasu się nad tym zastanawiać. Całą swoją uwagę skupiłam na przyjaciółce. Kiedy w końcu udało mi się od niej odkleić poszłyśmy do domu.
Mama serdecznie przytuliła Charlie i zapytała o jej babcię u której się zatrzymuje. Charlie szybko wyjaśniła, że z nią wszystko dobrze, tak samo jak u jej rodziców, po czym poszłyśmy na górę.
Dziewczyna stanęła na progu i rozejrzała się po pomieszczeniu.
—Ojeju, nic się nie zmieniło. I jak tu czysto! Jestem z ciebie dumna. — dziewczyna weszła do pokoju, położyła plecak na krześle stojącym obok biurka i rzuciła się na łóżko. Zamknęłam za nami drzwi i położyłam się na plecach, tuż obok niej.
—Brakowało mi tego miejsca. Nie satysfakcjonuje mnie widok kawałka ściany na kamerce.
—Mnie nie satysfakcjonuje widok ciebie tylko na kamerce ale okeeej, ty wolisz ścianę. — zaśmiałam się na co dziewczyna zaczęła mnie łaskotać ze złowrogą miną.
Po chwilowych torturach odpuściła i położyła się znowu na plecach.
— A teraz rozbieraj się.
—HE?! — spojrzałam na nią jak na wariatkę.
—Ćwiczyłaś podobno, muszę sprawdzić czy są jakieś efekty. — potarła dłonie.
—Nie psujmy sobie dnia już teraz. — westchnęłam. Wiedziałam, że wcale nie chodzi jej o to. Chciała sprawdzić jak wygląda moje ciało, ile mam śladów, w jakim jestem stanie. Zdawała sobie sprawę, że mój stan fizyczny dobrze oddaje stan psychiczny.
—Proszę, wolę teraz niż myśleć o tym przez cały czas. — położyła dłoń na moim kolanie kręcąc pocieszająco kółka.
Chciałam mieć to szybko za sobą. Stanęłam przed nią i rozebrałam się do bielizny. Jej usta zacisnęły się w wąską linie. Bacznie badała każdą część mojego ciała. Jej oczy zaczęły robić się szklane.
Tylko nie płacz.
Proszę nie płacz.
Po jej policzku spłynęła łza. Usiadłam obok Charlie przyciągając ją do siebie.
—Wiem, przepraszam. — zaczęłam gładzić ją po włosach starając się nie płakać.
![](https://img.wattpad.com/cover/150077923-288-k636888.jpg)
CZYTASZ
Don't touch me, please
Short Story-Nie dotykaj mnie - powiedziała poważnym tonem. -Dlaczego? O co ci chodzi? - Nie odpowiadając ruszyła przed siebie. Bez namysłu złapałem ją za nadgarstek. Poczułem jak cała się spięła. Powoli odwróciła twarz, w jej oczach pojawiły się łzy. -Nie do...