Day 1

1.2K 70 180
                                    

-Naprawdę  muszę  tam jechać? - zapytałam  niechętnie rodziców,  którzy  wysłali mnie na wakacyjny obóz

- Tak,  nie mamy wyjścia.  Tata na ważną delegacje w Stanach,  a ja nie puszczę  go samego- odpowiedziała mi mama odwracając  się  na fotelu tak by mnie widzieć

- A dlaczego nie możecie  zabrać  mnie ze sobą.  Mogłabym  spełnić  swoje marzenia

- Córa na to masz jeszcze  czas.  Powinnaś  się  zabawić  wśród  dzieciaków  w twoim wieku- odpowiedział tata, który  był  skupiony na prowadzeniu auta.

- Dzieciaków?  Tato ja nam już  17 lat- powiedziałam  przewracając oczami

- Nadał  masz nas,  wiec jesteś  dzieckiem- przyznała  mama i zagroziła  mi palcem.

Kiedy się  odwróciła,  zaczęłam  rozglądać  się  do okoła.  Jechaliśmy  drogą  przez las i wszędzie  były  tylko i wyłącznie drzewa.  Nie było  tu sklepów,  restauracji,  kin , teatrów,  klubów,  barów... Nic tylko natura.  Nie żeby mi się  nie podobało,  ale chyba bardziej podoba mi się  życie  w mieście. Od urodzenia mieszkam w willach,  albo apartamentach.  Mój tata jest miliarderem,  wiec co się  dziwić. 

Od zawszę  interesuję się  modą i w przyszłości chciałabym  zostać  modelką  tak jak moja mama.  Naprawdę  wolałabym  pojechać  do LA z nimi... Może  wtedy bym zaistniała?

- Jesteśmy  na miejscu- oznajmił  wesoło  mój  ojciec

Spojrzałam  przez okno i zobaczyłam  niewielki obóz z drewnianymi domkami.  Było  tu ładnie,  a najbardziej spodobało  mi się,  że  obóz  jest blisko jeziora. 

- Pamiętasz co ci kiedyś  opowiadałam? - zapytała  mama.  Te pytanie pewnie było  skierowane  do mnie

- O tym,  że  kiedyś  byłaś  drużynową?- zapytałam  mając  nadzieję,  że  właśnie  o to jej chodzi.

- Tak... To właśnie ten obóz.  Tutaj poznałam  twojego tatę,  który  był  tu na obozie. - powiedziała

- Może  i ty spotkasz kogoś,  kto cię  pokocha... - zaczął  mój  tata,  ale gdy zobaczył  moje i mamy spojrzenie to zamilkł  i do naszego pożegnania się  nie odzywał.

Rodzice pomogli mi wypakować  moje trzy walizki i bez zbędnych słów  odjechali  i zostawili mnie tutaj.  Wśród  nieznanych mi osób. 

Już  gdy zaczęłam  iść  w stronę  obozu widziałam,  że przedział  wiekowy obozu to 14-22 lat.  Dziwnie się  tu czułam  i zdawałam  sobie sprawę  dlaczego.  Przykuwałam uwagę  niczym London Tipton  na bezludnej wyspie w szpilkach i sukience za miliony. 

Mimo to nie przejmowałam  się  tym.  Wiem, że  na obozie szpilki mi się  nie przydadzą,  tak samo jak sukienki,  wiec ich nie brałam.  Przygotowałam  się  na obóz  tak jak należy.

- Uwaga proszę  się  zgłosić do przydziału  domu!! - krzyknęła  jakaś  kobieta,  która  wyglądała  na wredną. Zapewne ona była  głównym opiekunem na obozie.  Coś  czuję, że  się  z nią  nie polubię.

Stanęłam  wśród  innych obozowiczów i tak jak inni czekałam  aż  gdzieś  mnie przydzieli.  Kiedy nadeszła moja kolej, oczy wszystkich powędrowały na mnie.  Czułam  się  zupełnie jak jakaś  gwiazda. Z oddali słyszałam  też  szepty chłopaków,  ale to sobie pominę.

- Nazwisko! - krzyknęła  głośno  kobieta,  która  za grosz nie myślała  o zdrowiu innych.

- Kim ZuRi- odpowiedziałam zatykając  sobie  ucho,  które  od jej krzyku zaczęło boleć.  Przysięgam, że  jak tutaj ogłuchnę,  pozwę ją do sądu

𝐒𝐇𝐈𝐍𝐞𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz