— Spokojnie. Już dobrze, nie ruszaj się — Usłyszał czyjś głos nad sobą. Shen Ming poruszył się niespokojnie i zdecydowanie zbyt gwałtownie, bo momentalnie poczuł ogarniający jego ciało ból.
— Mówiłem, żebyś się nie ruszał. Leż spokojnie — Ktoś przyłożył do jego ust porcelanowe naczynie z jakimś płynem, którego zapach mocno drażnił węch. — Powoli. Wypij to, uśmierzy ból. — Nie do końca przytomny przełknął gorzkawy płyn.
Otworzył oczy, widząc obok siebie zarys jakiejś postaci. Niestety, w pomieszczeniu panował półmrok i jedynie niewielka latarenka rzucała odrobinę światła, jednak nie wystarczyło to na pokazanie twarzy nieznajomego. Chwilę później ponownie poczuł się senny.
Ktoś wszedł do pokoju, a ciche kroki zdradziły, że owa osoba zbliżyła się do łóżka. Shen Ming wyraźnie czuł czyjś wzrok na sobie.
— Co z nim? — Kolejna osoba weszła do pomieszczenia, a jej stłumiony, dziwnie znajomy głos echem rozbrzmiewał w głowie rannego.
— Żyje. Wygląda na to, że wyjdzie z tego.
— Całe szczęście.
— Przynieś skrzynkę z medykamentami, muszę zmienić opatrunki. — W tym momencie kroki zaczęły się oddalać, aż w końcu zniknęły.
Przekręcił głowę na bok, leniwie otwierając oczy. Pierwszym na co spojrzał było okno z widokiem na drzewa i przebijające się między liśćmi promienie wieczornego słońca. Jak długo był nieprzytomny?
— Jak się czujesz? — Ponownie odezwał się obcy głos. Shen Ming spojrzał na siedzącego przy łóżku mężczyznę, który teraz sprawnie ściągał opatrunek z jego ramienia.
— Gdzie ja jestem? — spytał, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie rozpoznawał tego miejsca. — Jak się tu znalazłem?
— Li Xue cię tu przyprowadziła. — wyjaśnił — To znaczy nie do końca, bo po drodze straciłeś przytomność. — Sprostował, zdejmując ostatnią warstwę opatrunku i oglądając ranę. — Musiałeś mieć niezwykle silną wolę przeżycia, skoro udało ci się zajść gdziekolwiek z takimi obrażeniami. Czyja to sprawka?
— Ja... — spojrzał po sobie zagubiony. Ubrany był jedynie w czarne spodnie, całą lewą rękę oraz dolną część torsu pokrytą miał bandażami o silnie ziołowym zapachu, ściągniętych przez mężczyznę zaledwie chwilę temu. Zanim książę zdążył odpowiedzieć, do pokoju weszła Li Xue niosąc spory kuferek.
— Postaw ją tutaj. — Kiwnięciem głowy wskazał na stolik stojący przy łóżku. — Kiedy byłeś nieprzytomny obejrzałem twoje rany. Cięcie na boku okazało się na tyle głębokie, że wymagało szycia, pozostałe obrażenia odkaziłem i opatrzyłem — wyjaśnił, zaglądając do skrzyni i wyjmując z niej niewielki porcelanowy pojemniczek.
— Dziękuję. — odpowiedział ochryple, na co starszy kiwnął głową. Nałożył na rany maść w kolorze brudnej zieleni i założył opatrunek. — Gotowe. — Gdy skończył, schował wszystko do kuferka i wstał. — Za godzinę podaj mu do wypicia wywar z ziół, które zostawię ci na stole. To przyspieszy gojenie — Poinstruował, zabierając skrzynię. — Muszę już iść, obiecałem zajrzeć wieczorem do rodziny Zhao, sprawdzić stan ich córeczki. Wrócę za kilka godzin. — oznajmił wychodząc z pokoju.
+ + +
— Moi ludzie przeszukali cały las, ale nigdzie ani śladu Shen Minga. — Żołnierz ukłonił się nisko.
— My również go nie znaleźliśmy — odezwał się drugi, stojący tuż obok. — Szukamy go od wczoraj i nic z tego.
— To niemożliwe! — Wei Fu uderzył pięścią w drewniany blat stolika. — Był poważnie ranny, powinie się wykrwawić, zanim dotarłby gdziekolwiek.
— Jestem całkowicie pewien, że nie ma go w lesie, panie. Musiał dokądś uciec.
— Powinniśmy kontynuować poszukiwania?
Wei Fu zamyślił się.
— To na nic. Nie ma sensu przeszukiwać dziesiąty raz tego samego lasu. Jutro rano wracamy do pałacu. Módlcie się, żeby Wang Sun Ye okazał się dla nas i oszczędził nasze życia.
+ + +
— Jak długo byłem nieprzytomny?
— Prawie dwie doby. — odpowiedziała, podając mu naczynie z wywarem. — Przestraszyłeś mnie nie na żarty, gdy tak nagle zemdlałeś. Myślałam, że już się nie obudzisz, na szczęście mojemu ojcu udało się przywrócić cię do żywych.
— Będę mu za to dozgonnie wdzięczny.
— Powinieneś być wdzięczny komuś jeszcze za to, że cię tam znalazł. — mruknęła.
— Masz rację — przerwał na moment by wypić lekarstwo — Dziękuję.— Zauważył zadowolenie pojawiające się na twarzy dziewczyny
— Swoją drogą, jak się nazywasz?
— Zhang Tien Shi. — Skłamał, nie chcąc zdradzać swojej prawdziwej tożsamości.
— Zhang Tien Shi. — powtórzyła, jakby badając brzmienie tych słów. — Bardzo ładnie. — stwierdziła, a kąciki jej ust nieco się uniosły. — Sądząc po szatach, które miałeś na sobie, musisz być kim ważnym, jesteś szlachcicem?
Jestem pierworodnym synem Han Shi Zhou, księcie, koronnym i przyszłym królem tego państwa, a ona porównuje mnie do zwykłej miejskiej szlachty. Cóż za nieporozumienie. — Przeszło mu przez myśl.
— Pochodzę z rodziny kupieckiej. — wyjaśnił.
— A więc bogaty paniczyk — powiedziała z uznaniem — Czym handlujesz?
— Przyprawami. Dostarczałem zamówienie i gdy wracałem do stolicy, zostałem napadnięty przez bandytów . Okradli mnie i zostawili rannego w lesie, a potem–
— A potem wpadłeś na mnie — dokończyła — Trzeba przyznać, że miałeś dużo szczęścia, jeszcze trochę i byś tam umarł.
Albo co gorsza wpadłbym na ludzi Yongheng-de.
— To prawda, miałem naprawdę dużo szczęścia. Tak czy inaczej, muszę jak najszybciej wrócić do stolicy. — oznajmił, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
— Dotarcie tam zajmie ci kilka dni. Nie powinieneś ryzykować takiej podróży w takim stanie, ktoś znowu mógłby cię napaść.
— Nie miałoby to sensu, przecież i tak mnie okradziono. — wzruszył ramionami. — Nie mam już nic.
— Ale dla własnego zdrowia powinieneś to przemyśleć. Poczekaj, aż wszystkie obrażenia się zagoją i zgromadź nowe siły.— Nie mam czasu. Nie mogę być samolubny i zwlekać z czymś tak ważnym.
— Nie widzę w tym nic samolubnego. — oburzyła się. — Zdrowie i życie powinno być dla ciebie priorytetem, masz tylko jedno.
— To nie zawsze działa w taki sposób. — mruknął.
— Nawet jeśli byłoby to trochę egoistyczne, to jest to zupełnie naturalne. Każdy jest trochę samolubny, dbając najpierw o własne potrzeby–
— Ale jeżeli, teoretycznie, od twojej decyzji zależy wiele innych istnień, wtedy twoje prywatne sprawy nie mają aż takiego znaczenia. — przerwał jej — Cierpienie jednostki nie usprawiedliwia cierpienia wielu.
CZYTASZ
SHEN MING
ActionShen Ming za punkt honoru daje sobie zakończenie odwiecznego konfliktu między dwiema dynastiami. Zamierza raz na zawsze pokonać wroga, unicestwić go i zyskać chwałę, jako przyszły władca. Nie przewidział jednak, że znajdzie w swoich szeregach zdrajc...