[22]

37 7 0
                                    

          Szybciej.

          Szybciej.

         Szybciej.

        Serce podskakiwało mu do gardła i miał wrażenie, że lada moment je wypluje, gdy cały czas pospieszał konia, jednocześnie słysząc świst strzał przelatujących tuż obok jego głowy.

         Poczuł dziwne pulsowanie nad łokciem, co najwyraźniej miało mu przypomnieć o tym, że ostatnim razem w tym miejscu wylądował identyczny pocisk. Byłoby nieciekawie, gdyby stało się to ponownie. 

         Z każdą chwilą wydawało mu się, że żołnierze są jeszcze bliżej niż chwilę temu, a ta myśl powodowała jedynie, że uczucie pogłębiało się coraz bardziej. Miał świadomość, że jeżeli sytuacja będzie wyglądała tak przez następne dni, w końcu nie uda mu się zgubić pościgu i prawdopodobnie nie zdoła nawet przekroczyć granicy.

          Nie myśl tak, Shen Ming. Nie możesz teraz umrzeć. Musisz dojechać do granicy, później już będzie łatwiej. 

+++

          W podziemiach było chłodno, wręcz zimno, a powietrze było nieprzyjemnie wilgotne. Kobieta siedziała nieruchomo ze spuszczoną, wpatrując się w skute kajdanami ręce, chociaż ledwo je dostrzegała przez panującą ciemność.          

          Większość cel była pusta, do wczoraj zajmowali je aresztowani służący, jednak o zachodzie słońca wszyscy zostali wypuszczeni, a ona zajęła ich miejsce. 

          Dotychczasowa cisza została gwałtownie przerwana przez zgrzyt żelaznej kraty, a następnie stukot butów uderzających o kamienne podłoże. Ktoś podszedł do celi. Gdy stanął w okręgu światła stworzonym przez lampę, rozpoznała mężczyznę. 

          — Liang! — Zbliżył się, łapiąc za stalowe kraty. 

         Kobieta podniosła wzrok i spojrzała na stojącego przed nią króla. 

          — Wasza Wysokość. — Powiedziała cicho, wstając i podeszła do niego.  

          — Przepraszam za to wszystko. Próbowałem powstrzymać Kanclerza, jednak on zdobył poparcie ministrów. Wszyscy poparli jego oskarżenia. 

          Kobieta nie odezwała się. 

          — Porozmawiam z nimi jeszcze, spróbuję ich jakoś przekonać. Zrobię wszystko żeby odwołać egzekucję i cię stąd uwolnić. — Chyba nigdy wcześniej nie widziała go tak zdesperowanego.

          — Nie. — Pokręciła głową. — Nie ratuj mnie. Jeżeli Kanclerz zastraszył ministrów, nie wpłyniesz na ich decyzję. Jeżeli sprzeciwisz się Kanclerzowi, stracisz tron. 

          — Trudno, jak będzie trzeba to zrzeknę się korony. Nie mogę skazać cię na śmierć, Liang. Wiem, że jesteś niewinna. 

          — Przestań. Jeżeli Kanclerz zdecyduje się odebrać ci władzę, podzielisz los brata.

          — Co się z tobą dzieje? — Zmarszczył brwi. — Jak możesz mówić takie rzeczy? Dlaczego nawet nie starasz się bronić? Nie poddawaj się tak łatwo tym oskarżeniom—

          — Kanclerz ma rację. Pomogłam Shen Mingowi uciec. — Przerwała mu nagle. 

Wang Sun Ye nie wierzył w to co słyszy. Czuł się jakby tkwił w jakimś koszmarze. 

         — O czym ty mówisz? — Zapytał. 

         — Od jakiegoś czasu wiedziałam, że ten służący jest człowiekiem, którego poszukujecie. Na początku miałam zamiar o tym powiedzieć, jednak ostatecznie zdecydowałam się go kryć. I to ja kazałam podpalić Wschodnią Bramę by umożliwić mu ucieczkę.  

          — To nie pora na żarty, Liang. Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz, żebym cię ratował, ale nie zniechęcisz mnie takimi kłamstwami.

          — To nie są kłamstwa. 

          — Dlaczego mówisz takie rzeczy? — Przez jego twarz przebiegł cień zdezorientowanego uśmiechu. Dalej nic z tego nie rozumiał.— Liang... Czy ty... Mówisz poważnie? Naprawdę to zrobiłaś?

          Kobieta pokiwała głową. Mężczyzna odsunął się od krat, kręcąc głową.

          — Dlaczego? — Spojrzał na nią, szukając jakichkolwiek oznak, że sobie z niego żartuje. — Dlaczego to zrobiłaś? 

          Dlaczego ze wszystkich osób mieszkających w tym pałacu, tą która wbiła mi nóż w plecy musiałaś być akurat ty?

          — Miałem nadzieję, że jako jedyna stoisz po mojej stronie, że tylko tobie mogę całkowicie zaufać. Dlaczego mnie nienawidzisz? Przez to, że wziąłem ślub z Huang Gu Cao? Zrobiłem to by zapewnić Yongheng-de siłę. Kochałem tylko ciebie. Powtarzałem to tyle razy, dla ciebie sprzeciwiałem się Królowej Wdowie, dla ciebie—

          — Nigdy cię o to nie prosiłam. — Przerwała. — Nie nienawidzę cię, Wang Sun Ye. Ale nigdy cię nie kochałam. 

          — Wiem. I nigdy nie kazałem ci tego robić. — Rozczarowanie w jego głosie było dziwnie bolesne. — Miałem nadzieję, że będziesz dla mnie wsparciem, które pomoże mi przetrwać wszystkie ataki skierowane we mnie. Pamiętasz, wiele razy ci mówiłem, że bardzo się rozczarowałem gdy zasiadłem na tronie. Władza sprawiała, że byłem tak strasznie nieszczęśliwy, ale ty sprawiałaś, że czułem się lepiej. Czułem się lepiej, gdy przychodziłaś od czasu do czasu pokłócić się z Kanclerzem, ponarzekać na nudę albo wysłuchać moich zażaleń na wszystko. — Powiedział smutno. — Uwolniłbym cię z tego więzienia i ocalił przed tym co nastąpi jutro, bo chciałem dla ciebie jak najlepiej. Ale nie mogę, Liang. Nawet jeśli wybaczyłem ci, że pomogłaś Shen Mingowi, mam związane ręce. Wiesz dobrze, że wybaczyłbym ci wszystko. Bo wystarczy mi tylko to, że mogę cię kochać. 

          Wang Sun Ye odwrócił się gwałtownie i wyszedł z lochów, nie mówiąc już nic więcej.

___________

Przed nami ostatni rozdział :)))








SHEN MINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz