[20]

37 7 0
                                    

          Dookoła panował istny chaos. Żołnierze biegali we wszystkich kierunkach, a potężna konstrukcja stała w płomieniach.

         — Więcej wody, szybko! — Krzyczał ktoś co chwila.

          — Jak to się stało?! — Wrzasnął Kanclerz, z wściekłością wpatrując się w przerażonego żołnierza.

          — Nie wiadomo. — Mężczyzna bezradnie podkręcił głową. — Możliwe, że to przez nieuwagę, którego ze strażników.

          — Zgaście to natychmiast. 

           — Ogień jest bardzo duży, muszę zwołać ludzi z Południowej części. 

          — Więc pośpiesz się i to zrób! —warknął generał — I módlcie się, żeby brama nie runęła, bo nie ręczę za siebie. 

          — Oczywiście. — Żołnierz ukłonił się i pobiegł w przeciwnym kierunku. 

          — Dobrze rozumiem, że ci głupcy sami podpalili przez przypadek bramę? Co za banda niekompetentnych—

          — Niekoniecznie. — Przerwał Wei Fu, patrząc na płomienie pochłaniające konstrukcję. 

          Pozostała trójka spojrzała na niego bez zrozumienia. 

          — Istnieje możliwość, że ktoś specjalnie wywołał pożar. — Wyjaśnił. — Żeby stworzyć zamieszanie i odwrócić uwagę wszystkich.

          — Odwrócić uwagę? Od czego?

          — Od Południowej części królestwa. Przecież nikt nie przywoła strażników z Pałacu Północnego, który musi cały czas być dobrze chroniony ze względu na Jego Wysokość. Zachodnia część jest za daleko by ściągać pomoc, więc Południe jest najlepszą opcją. 

          — W Pałacu Południowym znajdują się...

          — ...Lochy. — Dokończył bratanek generała.

          +++

          Dla Shen Minga cała sytuacja wydawała się nierealna. Jeszcze chwilę temu siedział w lochu razem z innymi aresztowanymi służącymi, a teraz ktoś ciągnął go za rękę, prowadząc w, jak mu się na początku wydawało, kierunku Pałacu małżonki Liang.  Książę nie potrafił się powstrzymać i co chwila spoglądał w stronę rosnących płomieni, próbując zrozumieć co się tak właściwie dzieje. 

          Patrzył tak, dopóki nie potknął się o jakiś kamyk i niemal nie uderzył twarzą o ziemię. Wówczas zaczął spoglądać pod nogi. 

         — Uważaj. — Syknął głos, a chłopak zmarszczył brwi. 

        W połowie drogi skręcili gwałtownie w lewo, w stronę budynków gospodarczych. Gdy znaleźli się przed stajnią, zatrzymali się. 

        Dookoła było późno. Większość służby udała się na spoczynek, a strażnicy pomagali przy pożarze. 

         — Musisz się pospieszyć, za chwilę przyjdą tutaj Kanclerz, król i żołnierze. — Usłyszał, a w słabym świetle latarni rozpoznał znajomą postać. 

        — Liang... Mówiłaś, że mi nie pomożesz. 

        — Zamiast narzekać, wystarczyłoby żebyś podziękował. 

        — Dziękuję. Boże... Tak bardzo ci dziękuję... Ratujesz mi życie.

        — Powiedzmy, że pozbywam się świadka, który odkrył mój sekret. No Shen Ming, rusz się. W środku czeka na ciebie koń, którego kazałam naszykować. Weź go i jedź do Południowej Bramy, tam powinno być teraz najmniej strażników. 

SHEN MINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz