[12]

57 7 4
                                    

- Kanclerz ciska piorunami. - Oznajmiła Iv, rozczesując długie pasma ciemnych włosów małżonki Liang.

- O co tym razem? - spytała bez cienia zdziwienia, zakładając na lewe ucho rubinowy kolczyk.

- Przez niekompetencję gwardzistów z pałacu uciekł służący. Kanclerz twierdzi, że to zaginiony książę. - wyjaśniła upinając włosy. Odpowiedziało jej ciche parsknięcie.

- Jak znam życie, Kanclerz rozkaże ściąć im głowy. - mruknęła zakładając kolejną ozdobę. Spojrzała na swoje odbicie z wymalowanym na twarz zadowoleniem.

+++

Wang Sun Ye przesiadywał w altanie, wysuniętej w głąb ogrodów, popijając zieloną herbatę wśród zapachów piwonii, chryzantem i lotosów, rozkoszując się otaczającym spokojem. Błogą ciszę, dotychczas zakłócaną wyłącznie przez przepływający strumyk, przerwał dźwięk zbliżających się kroków, co oczywiście nie uszło uwadze władcy.

- Panie, wzywałeś mnie. - Do altany wszedł kanclerz.

- Zgadza się. - Mężczyzna odstawił naczynie z herbatą i spojrzał na kłaniającego się starca, który z zaniepokojeniem dostrzegł, jak w ciągu sekundy postura monarchy zmienia się, a jego mina nie zwiastowała niczego dobrego.

- Co z Shen Mingiem? - zapytał wprost. Kanclerz odchrząknął.

- Niestety, wasza wysokość, moim ludziom nie udało się go odnaleźć - Zamilkł, gdy ręka monarchy głośno opadła na blat stolika. - Proszę o wybaczenie. - Ukłonił się.

- Rozczarowałeś mnie. - Powiedział, wzdychając z irytacją. - Dobrze wiesz, że cenię sobie twoją osobę, kanclerzu, jesteś jednym z moich najbardziej zaufanych i lojalnych poddanych. Jednak wielokrotnie powtarzałem, że nie toleruję niekompetencji ludzkiej i pozbywam się z otoczenia bezużytecznych osób. - Zmarszczył nieco brwi. - Nie mam zamiaru wiecznie stawać za tobą murem i przymykać oko na twoje pomyłki. Nie będę również świecił za ciebie oczami przed ministrami, bo w końcu każdy będzie oczekiwał specjalnego traktowania.

- Oczywiście, panie. Przepraszam.

- Jeżeli w przeciągu trzech dni nie odnajdziesz Shen Minga, skończy się moja cierpliwość. Ty i twoi ludzie stracicie głowy. - Powiedział, odwracając wzrok i upijając nieco herbaty.

- Rozumiem. - mruknął Kanclerz. Wang Sun Ye ruchem ręki nakazał mu odejść, co mężczyzna po chwili zrobił. Opuścił altanę i pogrążony we własnych myślach wszedł na kładkę wzniesioną nad wąskim strumykiem. Tam, jak na złość, trafił na najbardziej znienawidzoną osobę w pałacu.

- Małżonko Liang. - Ukłonił się zgodnie z zasadami, choć w głosie nie szczędził sobie pogardy i drwiny.

- Nie wyglądasz na zadowolonego, Kanclerzu. - Kobieta mimo uszu puściła toksyczny ton i spojrzała na niego z wyraźną wyższością. - Czyżby coś nie szło po twojej myśli? Jego wysokość zaczął wyślizgiwać ci się z rąk? - Uniosła brew.

- Nie wiem o czym mówisz. - warknął, nawet na nią nie patrząc.

- Mówię o tym, - zaczęła - że gdybyś przestał widzieć jedynie czubek własnego nosa, może dostrzegłbyś, że masz Shen Minga na wyciągnięcie ręki, zanim ten uciekł by z pałacu.

- Ostrożnie, Małżonko Liang. - Zwrócił jej uwagę. - To jak drażnienie tygrysa. Nigdy nie wiadomo kiedy może paść o jedno słowo za dużo.

SHEN MINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz