Nadszedł czas pory deszczowej, a ulewa trwała nieustannie od kilku dni. Shen Ming, który dotychczas pomagał pielęgnować ogrody przeniósł się do środka pałacu, by zająć się roślinnością wewnątrz budynku.
Z jednej strony gratulował sobie, że przydzielono go do pomocy panu Mao, pałacowemu ogrodnikowi. Opieka nad kwiatami, kolorowymi krzewami, ozdobnymi drzewkami i złotymi rybkami nie mogła być trudna, prawda? Ale z drugiej strony książę pluł sobie w twarz, że nigdy nawet nie zerknął na starego ogrodnika z Qizhongji-cheng, może łatwiej byłoby wczuć się w tę rolę.
Prawda jest taka, że Shen Ming nie miał ręki do kwiatów czy równego przycinania drzewek. Był księciem koronnym, wojownikiem. Jego ręce przystosowane były do trzymania miecza, nie pielęgnowania roślinek. Jedyne co mu wychodziło to karmienie rybek w strumyku. Żenujące.
— Czy twoim zdaniem to wygląda estetycznie? — zapytał starzec, spoglądając to na drzewko w doniczce, to na młodego księcia.
Chłopak przygryzł wargę i z zażenowaniem patrzył na krzywą roślinkę. Nie wyglądała ona estetycznie. Nie wyglądała nawet dobrze.
— Nie. Przepraszam. — Ukłonił się.
— Trzeba to jak najszybciej naprawić, małżonka Liang się wścieknie, jeżeli zakłócisz idealną prezentację Pałacu Zachodniego. — Starzec westchnął, starając się ukryć irytację. — Podlej pozostałe drzewka, a ja spróbuję to poprawić. Niczego więcej nie ruszaj.
— Oczywiście, jeszcze raz przepraszam. — Wziął konewkę i oddalił się.
Ja, Shen Ming, potomek rodu Han, książę Tiantagu. pielęgnuję kwiaty w pałacu małżonki Wang Sun Ye. Co za upokorzenie.
Te myśli były niezwykle dołujące. Chłopak miał serdecznie dość tego miejsca. Ciągłego chylenia głowy, usługiwania, fałszywych miłych słów i stresu związanego z możliwością bycia rozpoznanym. Nawet jeśli tłumaczył sobie, że jedynie Luo Tang i jego bratanek, którzy jeszcze ani razu nie zawitali do Pałacu Zachodniego znają jego twarz, wciąż w głębi serca czuł się zagrożony.
Obsesją stało się pilnowanie każdego ruchu, by Iv, która od czasu do czasu mu pomagała nie pomyślała sobie, że wcale nie jest Zhang Tien Shi.
Czemu służąca miałaby go powiązać akurat z Shen Mingiem? Przecież wystarczające byłoby powiedzenie, że był kupcem w Tiantagu i nigdy nie zajmował się takim rzeczami.
Podobnie z resztą było, gdy spotykał małżonkę Liang. Książę wiecznie miał wrażenie, że przeszywający wzrok kobiety już dawno pozwolił jej odkryć, że chłopak nie jest tym za kogo się podaje. Tak jakby w jego oczach zapisane zostało wielkimi znakami S H E N M I N G.
Nie poznawał już samego siebie. Gdzie podział się nieustraszony książę koronny, wspaniały wojownik, który za cel pojął sobie wybicia klanu Liu i przejęcie władzy nad Yongheng-de? Kiedy został zastąpiony przez tchórzliwego, niezdarnego służącego dbającego o roślinność w ogrodach małżonki swojego wroga.
Chwilami czuł, że to już nie było zwykłe udawanie. Czasami miał wrażenie, że Shen Ming i Zhang Tien Shi zamienili się rolami. Że gdy porzucił swoją tożsamość, stracił ją na zawsze.
Ta myśl zabolała go bardziej niż ciosy batem. Bardziej niż patrzenie na swoich poddanych, porywanych, gnębionych i służących w pałacu wroga. Bardziej niż patrzenie na konającego Xue Chena, tortury Gao Linga i wyrok Li Xue.
Ukrywanie się za plecami Małżonki Liang było wygodne, gwarantowało mu przetrwanie. Sprawiło, że pozwolił się zastraszyć każdemu, kto pochodził z Yongheng-de. Chylił głowy przed każdym z wrogiego państwa.
Muszę to zakończyć. Muszę za wszelką cenę stąd uciec i wrócić do Tiantagu, by zasiąść na tronie. Jeżeli mi się nie uda, oznaczać to będzie, że naprawdę byłem niekompetentnym kandydatem i nigdy nie zasługiwałem na władzę. Jeżeli jednak dam sobie radę, będę mógł uratować królestwo.
Pogrążony we własnych myślach odwrócił się gwałtownie i z zaskoczeniem uświadomił sobie, że nie był sam. Za nim stała Małżonka Liang, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami.
— Wasza wysokość. — Ukłonił się natychmiast. Czy to możliwe, że rozmyślania pochłonęły go na tyle, że nawet nie usłyszał jej kroków?
— Wszystko w porządku?
— Oczywiście. Dlaczego pytasz, pani?
— Co ta roślina ci zrobiła, że wpatrywałeś się w nią z taką nienawiścią przez dobre kilka minut?
Chłopak odchrząknął, spoglądając na zmianę na roślinę i na kobietę, która wciąż oczekiwała odpowiedzi.
— Przepraszam. — Uśmiechnął się nerwowo. — Zamyśliłem się.
— Co tak pochłania twoje myśli? — Zapytała unosząc brwi. Jednak w jej glosie Shen Ming nie doszukał się, drwiny, irytacji czy złośliwości.
Milczał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Coś cie męczy, Tien Shi. Widzę to. Jeżeli to tęsknota za domem, to schowaj ją głęboko w sercu. W pałacu nie ma czasu na łzy i słabość. Nie ma miejsca na litość, jeżeli chcesz przetrwać, musisz wyzbyć się głębszych uczuć, inaczej inni wykorzystają to przeciwko tobie. Płakanie nad tym, że znalazłeś się w pałacu nic ci nie da, życie tutaj to ciągły wyścig szczurów. — Wyjaśniła. — Jeżeli szkoda ci ludzi, którzy przybyli do pałacu jako służący, to musisz pogodzić się z ich losem, bo nie możesz nic z tym zrobić. Jakkolwiek to brzmi, nie patrz na ich cierpienie, bo to coś z czym każdy musi radzić sobie sam. Nie ratuj ich, bo pociągną cię na dno. Nie szukaj przyjaciół, bo wbiją ci nóż w plecy. Pałac ocieka krwią i okrucieństwem, niszczy przyjaźnie, zatruwa nawet najszczersze uczucie, a braci zmienia w śmiertelnych wrogów.
+++
Kanclerz wpadł w szał.
— Jak do tego doszło?! — wrzasnął, uderzając pięścią w blat burka z taką siłą, że leżące na nim przedmioty podskoczyły, a stojący przed nim mężczyźni wzdrygnęli się. — Durnie, kazałem wam pilnować terenów Murów Pałacowych! Wyraźnie powiedziałem, że nikt z nowej służby nie ma prawa wyjść za mur!
— Przeszukaliśmy teren trzech pałaców, ale nigdzie nawet śladu.
— To szukajcie w mieście. Jeżeli go nie znajdziecie, każdy z was straci głowę!
— Tak, Kanclerzu. — Żołnierze ukłonili się i wybiegli z komnaty.
— Xu Qing! — zawołał, a do pokoju wszedł wzywany mężczyzna.
— Kanclerzu. — przywitał się, kłaniając. — Skąd u ciebie taka furia?
Mężczyzna usiadł, a w jego oczach iskrzyła się wściekłość.
— Zniknął jeden ze służących, prawdopodobnie to właśnie był Shen Ming.
— Jak to zniknął? — Zmarszczył brwi.
— Po prostu. Rozpłynął się w powietrzu. — Warknął, rozkładając szeroko ręce.
— Co chcesz teraz zrobić?
— Jak to co? Trzeba go znaleźć. — Powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz. — Idź do Pałacu Zachodniego i sprawdź czy ta cholerna wiedźma go nie ukrywa. Nikomu z moich ludzi nie pozwoli przekroczyć nawet progu.
— Oczywiście, upewnię się czy nie ma tam kogoś nowego. Czy to wszystko? — Zapytał, a w odpowiedzi otrzymał jedynie kiwnięcie głową.

CZYTASZ
SHEN MING
ActionShen Ming za punkt honoru daje sobie zakończenie odwiecznego konfliktu między dwiema dynastiami. Zamierza raz na zawsze pokonać wroga, unicestwić go i zyskać chwałę, jako przyszły władca. Nie przewidział jednak, że znajdzie w swoich szeregach zdrajc...