[6]

72 14 0
                                    

        Nie zważając na upały i deszcze szli, nieustannie poganiani przez żołnierzy, którzy w przeciągu paru dni zamęczyli już sześciu więźniów. Granicę Yongheng-de przekroczyli dwa dni temu.

          Shen Ming rozejrzał się, wszyscy pojmani byli już całkowicie wycieńczeni, nie będąc w stanie nawet podnieść głowy. On sam nie czuł się dobrze, nogi bolały go jakby szedł po pokruszonym szkle, a nadgarstki i ramiona krwawiły od wżynających się w skórę węzłów. Nie wspominając o drapiącym gardło pragnieniu.

Jego wzrok utkwił w idącej z przodu Li Xue, która ciężko kuśtykała, po tym jak poprzedniego dnia skaleczyła się w nogę. Gdyby tylko zamiast patrzeć, jak każdy krok staje się dla niej torturą, mógł podejść i jakoś spróbować jej pomóc...

          Jego uwagę od dziewczyny odwrócił idący obok chłopak, który nagle upadł, ciągnąc za sobą kilka osób przed i za sobą.

          — Wstawaj! — zawołał żołnierz, podchodząc do chłopaka. — Powiedziałem żebyś wstał! — krzyknął, celując batem w leżącego. — Głuchy jesteś do cholery?! —  uderzał raz za razem.

         — Wystarczy! — krzyknął Shen Ming, pochylając się nad chłopakiem i osłaniając go przez kolejnymi ciosami. Z zaciśniętymi zębami przyjął na siebie kilka razów, czując jak sznur rozrywa ubranie i wbija się w skórę na plecach pozostawiając krwawe pręgi. — Jeżeli dalej będziesz go bił, na pewno nie wstanie! — Poczuł mocne szarpnięcie za włosy, a po chwili został przywrócony przez jednego z żołnierzy do pionu.

          — Spójrzcie, jaki bohater się znalazł! – Żołnierz opuścił bat. — Myślisz, że kim ty jesteś, by się wtrącać?! — Wziął zamach i uderzył go prosto w szczękę. Uczynił to z taką siłą, że gdyby nie trzymający go mężczyzna, z pewnością upadłby na ziemię.

          — Faktycznie... — Zaczął pluć krwią. — Widzę, że żołnierze Yongheng-de muszą być niezwykle odważni znęcając się nad drugą osobą, nie pozwalając jej się nawet obronić. Honor to wasze drugie imię. – zaśmiał się, zanim zdążył ugryźć się w język.  —  Czujesz teraz satysfakcję? — Poczuł, jak brakuje mu powietrza, gdy raz po raz zostawał kopnięty w brzuch.

          — Prosisz się o śmierć!

          —  Wystarczy. — Przerwał dowódca, kierując konia w ich stronę.

          —  Proszę wybaczyć, generale. — Żołnierz ukłonił się. — Pokazywałem temu śmieciowi gdzie jego miejsce.

          — W pałacu potrzebujemy ŻYWYCH ludzi. — podkreślił — Podnieście go. — Skinieniem głowy wskazał na leżącego chłopaka. — Nie mamy czasu na takie teatrzyki. Mamy dotrzeć do Long-zhi-cheng przed zmrokiem. — rozkazał, odjeżdżając w drogą stronę.

          — Masz szczęście. — Żołnierz złapał księcia za szczękę. — Gdyby nie pośpiech, osobiście biczowałbym cię dopóki byś nie zdechł. — warknął, puszczając chłopaka. Krew zalewała mu całą brodę, plamiąc i tak brudne ubranie, a ból rozchodził się po twarzy powodując zawroty głowy. Popchnięcie zmusiło go do kontynuowania swojej drogi przez mękę.

+++

         Najpierw przeszli przez Miasto Zewnętrzne, zamieszkiwane w większości przez chłopów i kupców. Wszyscy schodzili z drogi, posyłając im współczujące spojrzenia. Dalej droga prowadziła przez Miasto Wewnętrzne, zwane również Miastem Pałacowym. Podobnie jak Miasto Zewnętrze, tak również i to otoczone było wysokimi murami. Ta część była znacznie bogatsza, zamieszkana przez szlachtę i bogatych kupców, którzy zaciekawieni spoglądali na przybyłych więźniów.

SHEN MINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz