Nie zważając na upały i deszcze szli, nieustannie poganiani przez żołnierzy, którzy w przeciągu paru dni zamęczyli już sześciu więźniów. Granicę Yongheng-de przekroczyli dwa dni temu.
Shen Ming rozejrzał się, wszyscy pojmani byli już całkowicie wycieńczeni, nie będąc w stanie nawet podnieść głowy. On sam nie czuł się dobrze, nogi bolały go jakby szedł po pokruszonym szkle, a nadgarstki i ramiona krwawiły od wżynających się w skórę węzłów. Nie wspominając o drapiącym gardło pragnieniu.
Jego wzrok utkwił w idącej z przodu Li Xue, która ciężko kuśtykała, po tym jak poprzedniego dnia skaleczyła się w nogę. Gdyby tylko zamiast patrzeć, jak każdy krok staje się dla niej torturą, mógł podejść i jakoś spróbować jej pomóc...
Jego uwagę od dziewczyny odwrócił idący obok chłopak, który nagle upadł, ciągnąc za sobą kilka osób przed i za sobą.
— Wstawaj! — zawołał żołnierz, podchodząc do chłopaka. — Powiedziałem żebyś wstał! — krzyknął, celując batem w leżącego. — Głuchy jesteś do cholery?! — uderzał raz za razem.
— Wystarczy! — krzyknął Shen Ming, pochylając się nad chłopakiem i osłaniając go przez kolejnymi ciosami. Z zaciśniętymi zębami przyjął na siebie kilka razów, czując jak sznur rozrywa ubranie i wbija się w skórę na plecach pozostawiając krwawe pręgi. — Jeżeli dalej będziesz go bił, na pewno nie wstanie! — Poczuł mocne szarpnięcie za włosy, a po chwili został przywrócony przez jednego z żołnierzy do pionu.
— Spójrzcie, jaki bohater się znalazł! – Żołnierz opuścił bat. — Myślisz, że kim ty jesteś, by się wtrącać?! — Wziął zamach i uderzył go prosto w szczękę. Uczynił to z taką siłą, że gdyby nie trzymający go mężczyzna, z pewnością upadłby na ziemię.
— Faktycznie... — Zaczął pluć krwią. — Widzę, że żołnierze Yongheng-de muszą być niezwykle odważni znęcając się nad drugą osobą, nie pozwalając jej się nawet obronić. Honor to wasze drugie imię. – zaśmiał się, zanim zdążył ugryźć się w język. — Czujesz teraz satysfakcję? — Poczuł, jak brakuje mu powietrza, gdy raz po raz zostawał kopnięty w brzuch.
— Prosisz się o śmierć!
— Wystarczy. — Przerwał dowódca, kierując konia w ich stronę.
— Proszę wybaczyć, generale. — Żołnierz ukłonił się. — Pokazywałem temu śmieciowi gdzie jego miejsce.
— W pałacu potrzebujemy ŻYWYCH ludzi. — podkreślił — Podnieście go. — Skinieniem głowy wskazał na leżącego chłopaka. — Nie mamy czasu na takie teatrzyki. Mamy dotrzeć do Long-zhi-cheng przed zmrokiem. — rozkazał, odjeżdżając w drogą stronę.
— Masz szczęście. — Żołnierz złapał księcia za szczękę. — Gdyby nie pośpiech, osobiście biczowałbym cię dopóki byś nie zdechł. — warknął, puszczając chłopaka. Krew zalewała mu całą brodę, plamiąc i tak brudne ubranie, a ból rozchodził się po twarzy powodując zawroty głowy. Popchnięcie zmusiło go do kontynuowania swojej drogi przez mękę.
+++
Najpierw przeszli przez Miasto Zewnętrzne, zamieszkiwane w większości przez chłopów i kupców. Wszyscy schodzili z drogi, posyłając im współczujące spojrzenia. Dalej droga prowadziła przez Miasto Wewnętrzne, zwane również Miastem Pałacowym. Podobnie jak Miasto Zewnętrze, tak również i to otoczone było wysokimi murami. Ta część była znacznie bogatsza, zamieszkana przez szlachtę i bogatych kupców, którzy zaciekawieni spoglądali na przybyłych więźniów.

CZYTASZ
SHEN MING
ActionShen Ming za punkt honoru daje sobie zakończenie odwiecznego konfliktu między dwiema dynastiami. Zamierza raz na zawsze pokonać wroga, unicestwić go i zyskać chwałę, jako przyszły władca. Nie przewidział jednak, że znajdzie w swoich szeregach zdrajc...